ciekawe ksiazki..... godzilla poleca....

Widziałeś ostatnio ciekawy film albo byłeś na koncercie? Podziel się wrażeniami.
godzilla
Posty: 14046
Rejestracja: sob paź 17, 2009 8:49 pm

ciekawe ksiazki..... godzilla poleca....

Post autor: godzilla »

jest w internecie taki tworca, ktory ma bloga... reflex twierdzi ze to glupek bo reflex nie potrafi pisac a jak inni cos z glowa napisza to go skreca z zazdrosci...

otoz niejaki Piotr Wielgucki napisal ksiazke o skromnym tytule "Berek"....
Berek to imie zydowskiego chlopca, ktory uciekl z transportu gdy Niemcy wywozili jego rodzine z rodzinnego Przemysla, przechowanego potem w wiejskiej rodzinie Gdulow przez czas wojny oraz jego dalsze dzieje po wojnie... ksiazki Wielguckiemu nie chcialo wydac zadne wydawnictwo, wiec sprzedawal to online za pomoca swojego bloga... ostatnio wrzucil to w postaci pliku pdf na swoja strone i mozna to stamtad sciagnac... jak ktos chce to moze autorowi cos zaplacic jesli uzna ze warto...

link do ksiazki znajduje sie pod glownym artykulem na tej stronie: http://kontrowersje.net/tresc/idiotyczn ... lektualnej

a dlaczego nie chcieli mu tego wydac? jak juz sie doczyta do czasow po wojnie to mozna sie latwo domyslic...
godzilla
Posty: 14046
Rejestracja: sob paź 17, 2009 8:49 pm

Re: ciekawe ksiazki..... godzilla poleca....

Post autor: godzilla »

fragment z "Berka", opisuje pewna rzeczywistosc, byc moze wymyslona przez autora, byc moze faktyczne wydarzenia:
Szefer spojrzał na Jerzego z podwójną ciekawością w oczach, pytał z intencją, co dało się wyczuć i po drugiej flaszce.
– Najprościej. Nie ma żadnych relacji – pisarz odpowiedział ze spokojem.

238

– Słuchaj, ty chyba nie wiesz, co się w kraju dzieje, co pokazują w telewizji – mało znaczy.
Jest szaleństwo, ekipy rzucają się na archiwa. Grzebią w starych brudach. Na zapleczu atmosfera gęsta, podejrzenia, oskarżenia, wiesz, o co chodzi. Nie pamiętam, kiedy było jakieś picie, żeby o tym nie gadać. Nie wiem, czy to się da powstrzymać, jest źle. – Ze słów redaktora ciągle nic konkretnego nie wynikało, czynił przygotowania do właściwych zdań i odrobinę irytował pisarza wstępami.
– A konkretnie, Andrzej, w czym rzecz? Chyba nie w moich relacjach z Anną? – Jerzy Gdula przyśpieszył rozmowę najprostszym pytaniem i kolejną szklaneczką.
– Byłem w tych lochach, zaraz na początku. Jurek, żebyś wiedział, że chodzi o twoje relacje z Anną! Chodzi o Listnera, Maciejewskiego, Kempę, o mnie, chodzi o wszystkich. Gdy ten loch wypłynie na powierzchnię, zrobi się szambo, rozumiesz? – na twarzy Szefera odmalował
się cierpiący grymas. Lęk i pogarda, mieszane uczucia dumnej wielkości i małego tchórzostwa rysowały oblicze redaktora. Jerzy powoli zaczynał rozumieć, ale nadal zachowywał spokój.
– Co ma wypłynąć, przecież się spaliło?
– g***, mój drogi Jerzy! Całe to g***! Widziałem wiele g***, sam nie wiem, co mam z tym obrazem zrobić? Usiłuję ci powiedzieć, że twoje i moje sprawy staną się publiczne.
Rozumiesz? Sprawy między tobą i Anną, Maciejewskim i Kempą, sprawy wszystkich ze wszystkimi. Czy ja ci muszę wchodzić w szczegóły? – Redaktor zbliżył się do Jerzego i próbował przyjąć pozę życzliwego strażnika okrutnej tajemnicy. Dźwigał ciężar moralnej odpowiedzialności, jak zwykło się mówić w takich przypadkach.
– g*** na szczegóły chcesz mi rozebrać? Brzmi zachęcająco. Rozbieraj, Andrzeju – im bliżej było konkretu w rozmowie, tym bardziej nerwowo pisarz kołysał się na krześle, unosił
i opadał.
– Powiem ci jedno. I powiem ci, dlaczego ci powiem. Nie chcę, żebyś przeczytał o tym w jakiejś szmacie. Anna sprzedała cię, widziałem jej akta, zresztą nie tylko ciebie, wielu oberwało. Wszystko jest, nie wierz w te bzdury, że poszło z dymem, nie poszło. Zresztą tak naprawdę nic nie poszło, wiem o kopiach, najciekawsze kwity leżą u najwyższych kolekcjonerów, oni mają oryginały – Szefer zrzucił pierwszy ciężar i odsapnął głęboko, oczekując ze strony Gduli wdzięczności, przynajmniej rozgrzeszenia.
– Jakie g***, Andrzeju? Ledwie gówienko! Dziękuję ci za lojalność i szczerość, tylko jakie to ma teraz znaczenie? Sprzedała, nie sprzedała? Może tak było, a może inaczej, wtedy i tak się wszystko posypało, reszta jest nieważna. Co za różnica? Zapomnieć! – Pełna ulga zagościła na twarzy pisarza, nie wiedział jeszcze, że nie usłyszał najważniejszej wiadomości.
– Różnica jest taka, że widziałem takie rzeczy, które mogą cię kilka razy zniszczyć. Nie chodzi o zdradę, tylko o Berka Szulca, o raport Filara, o Informację i sąd. Rozumiesz w czym rzecz? Motłoch rzuci się na ciebie za to, że miałeś dwadzieścia lat i wpadłeś w tryby machiny, która cię miażdżyła. Ocenią cię bez okoliczności łagodzących, bez zrozumienia, co tylko my możemy zrozumieć. Jakiś pryszczaty pismak, który wtedy sr*** w tetrę, dla kariery wyciągnie ci wszystko i będzie się pastwił „moralnie”, wspominał coś o sprawiedliwości ludowej.
Mówiłeś o Maciejewskim i MON, pomyśl o sobie, przecież to nie są żarty – cały dygotał od gestykulacji i emocji, wlało się niemało dramatu i napięcia w mowę Szefera, właściwie nie mówił, tylko znów walczył słowami.
– A ty? Co przeczytałeś o sobie? Andrzej, każdego można tak wykończyć, kto tego nie widział, nie przeżył, nie stracił zdrowia, ten nie pojmie. Co mam zrobić? Jestem pisarzem, nie komandosem, oczekujesz, że sforsuję kazamaty? W dupie mam, nie dożyję wyroku, umrę w areszcie domowym. Nigdzie się stąd nie ruszam, wiesz, że ja się nawet z nikim już nie chcę spotykać? Zgodziłem się na tę rozmowę, bo było z kim pogadać. Komu ja przeszkadzam?
Komu ma zależeć? Co ja takiego zrobiłem? – Gdula teatralnie zwiesił głowę i utkwił wzrok w szklance, liczył, że tak zamknie niewygodną rozmowę i mylił się.

239

– Jerzy, daj spokój! Nie o licytacje tu chodzi, chyba się nie boisz, że ja pierwszy chwycę za kamień. Zrozum, chodzi o tych, co nie mają skrupułów, mają czyste rączki, bo nic nimi nie robili, a teraz gębą robią.
– Mam się ścigać z tą Gliniak? Czekaj, nawet nie ścigać, tylko uciekać. Nie uważasz, że w naszym wieku zabawnie wyglądają takie sporty? Tak śmiesznie, że nawet nie ma sensu ocenić szans?
– Przed nią nie musisz uciekać, zapewniam cię. Ona jest nieszkodliwa, za to jej też można zaszkodzić. Ale już ta ciota za kamerą, jak dostanie szansę, zrobi ci taki film, że sam się nie rozpoznasz i nikogo, kogo znałeś. – Ręce redaktora najpierw rozłożyły się bezradnie, potem opadły bezładnie na kolana.
– No dobrze, ale co ty proponujesz? Powiem ci wprost, mnie już nic nie robi Anna, Szulc i Gdula, przeżyłem swoje, pogodziłem się z całym tym kurestwem, szczuciem i szpiclowaniem. Przeszłość mnie nie straszy. Ja już za coś zapłaciłem, z naddatkiem. Jeszcze coś zostało, za coś jeszcze muszę płacić? Myślisz, że ludzi to obchodzi? Mówię o przyzwoitych ludziach, hieny zawsze się znajdą. – Gesty pisarza wydawały się mniej spektakularne, nadrabiał słowem, czasem machnął ręką lub wykrzywił twarz, jednak do dramatycznej mimiki redaktora było mu daleko.
– Proponuje modę, trend, kierunek i proponuję, żebyś sobie wybrał ulubione słowo – wróciła zagadkowość w głosie i gestach redaktora.
– Andrzej, zlituj się, trochę wypiłem, powiedz jak człowiek, nie znęcaj się szaradami.
– Od nas zależy, jak zdamy sprawę, rozumiesz? My jesteśmy świadkami.
– Przecież nic innego nie robimy? Zdajemy i świadczymy – przytomnie zauważył Jerzy.
– I trzeba tak dalej, tylko pewniej, bezczelniej. Nie może jakiś greps sprzed lat decydować o nas. Potrzeba wskazać kierunek rozmowy. Ośmieszyć, trzeba wyśmiać modę na grzebanie w g***, nawet tak to nazwać, odważnie, po imieniu. Trzeba tych poszukiwaczy mianować g***, psycholami, paranoikami, głupkami. Tak trzeba! Rozumiesz? Trzeba stworzyć specjalny katalog słów dla takich śmieci i gnębić ich, poniewierać. Tyle ci powiem. Dla mnie i dla ciebie nieważne, co napiszą, ja wiem. Ale chodzi o to, żeby się wszystko nie rozpieprzyło. Jesteśmy na początku drogi, a ci wszyscy węszący, niedouczeni grzebacze, szaleńcy i wariaci sami się wysadzą, jak zechcą wysadzić wszystko. – Pasja i determinacja redaktora kreśliła szaleńczy projekt wymierzony przeciw wrogom. Teorie sięgały daleko poza spisek, zmowa przeciw nieprzyjaciołom miała osiągnąć totalny charakter.
– Myślisz, że to jest metoda?! Bluzgi przeciw dokumentom, skoro mówisz, że takie istnieją?
Nie wydaje mi się, że tym wygrasz. – Zwątpienie zdawało się najłagodniejszą krytyką, jaką człowiek rozsądny mógł po wywodzie Szefera zaordynować, ale redaktor nie zraził się sceptycznym nastawieniem i kontynuował szaleństwo.
– Andrzej, ty, pisarz, masz wątpliwości, co zadziała? Wątpisz w siłę słowa? Jednym słowem możesz zmienić krajobraz ze świtu na zmrok i historię całych narodów w powiastkę, hańbę na sławę. Nie muszę ci tego tłumaczyć, sam znasz przykłady, sam piszesz. Wystarczy, że do człowieka przylgnie jedno słowo i jego działania staną się śmieszne albo wielkie, szlachetne lub podłe. Kto wysłucha prawdy, gdy wygłosi ją nazwany po imieniu idiota? Miliony uwierzą w kłamstwo, jeśli użyje go profesor, pisarz, dziennikarz, szanowany artysta. Rozumiesz już?
Musimy mieć nowe słowa i starych sprawdzonych ludzi, jak najwięcej ważnych, znanych, kochanych powtarzających te same słowa. Tylko tak, tylko tak. I żadnych rzewności, taniego moralizatorstwa, walka idzie o wszystko, o przyszłość. – Szefer wykrzyczał kolejne racje, a Gdula w tym szaleństwie zaczął dostrzegać metodę, prostą, bezwzględną i dlatego zabójczo skuteczną.
– Chcesz powołać masonerię? Tajną organizację do wytyczania kierunków? – Żarty wydawały się mało stosowne w podniosłej atmosferze obrony najwyższych wartości, jednak 240

pisarz tą metodą usiłował dokopać się do szczegółów zawiłej wizji redaktora. Nie miał ochoty i odwagi przystąpić do projektu, zanim pozna największe zagrożenia.
– Nie żartuj! Jakie tajne organizacje, przecież wszystkim nam zależy na jednym: tobie, mnie i nawet Gliniak. Potrzeba w takiej sytuacji ślubów, braterstwa krwi czy innego zaprzysiężenia? Wystarczy trzymać się razem wspólnej sprawy, jak dawniej. Potrzebujesz dyrektywy, żeby zrozumieć wszystkich zgnojonych w sześćdziesiątym ósmym? Wiesz, o co chodzi w pół słowa, nawet bez słów. Z tym jest tak samo, jest identycznie, bez żadnej różnicy. Cała rzecz w tym, żebyśmy się nie rozjeżdżali, żeby nie było sporu między nami, konfliktu metod. Jeden głos – jedna metoda, zamiast stu interpretacji. Chodzi o nas, o nas Jerzy! Rozumiesz? O nas! Stu wybitnych ludzi z jednym głosem. Grzebiący w archiwach są szpicle, szaleńcy, dokumenty są dziełem fałszywych i fałszujących historyków, były preparowane na potrzeby systemu niszczenia ludzi, którzy mieli odwagę sprzeciwiać się podłości. Jeśli zobaczysz w telewizji g***, który nie ma nic wspólnego z nami i wymachuje grypsem, musisz pokazać takiego, który był prześladowany i jest od nas.
Rozumiesz? Obraz i słowo, emocja przemawia do człowieka! Papier trzeba umieć czytać.
Niewielu ma ochotę, wolą, kiedy im tłumaczyć, co jest napisane, kto napisał, w jakim podłym celu. Ludzie chcą mieć zachodnie samochody, terakotę, te wszystkie kolory, za którymi tęsknili pół wieku. Chcą świetlanej przyszłości zamiast mrocznej, brudnej przeszłości.
Grzebiący w przeszłości muszą być pokazani jako wrogowie przyszłości, muszą być wariatami, podpalaczami, takimi, co nie potrafią zbudować drogi i zarobić pieniędzy, takimi, co rozdrapywaniem ran niszczą przyszłość, kolorowe marzenia o terakocie i samochodach.
Wszystkie zdania Szefera brzmiały jak propagandowy regulamin. Nie zająknął się ani na chwilę, recytował bezbłędnie. Pewnie wypowiedział te wersy niejeden raz, ale mówił
naturalnie, bez najmniejszego aktorstwa. Z pełnym przekonaniem wypowiadał fałszywe słowa i nie kłamał, on wierzył, że w tym oszustwie leży cała prawda. Nie musiał słów spisywać i uczyć się na pamięć, mógł po prostu mówić, za każdym razem tak samo żarliwie i z tym samym przekonaniem, że głosi świętą prawdę. Recytowane instrukcje brzmiały szaleńczo, ale były nad wyraz trzeźwą, stoicką analizą, dokonaną na potrzeby konkretnego zadania. Wielkiej misji ratowania teraźniejszości przed przeszłością, żeby przyszłość o niczym nie wiedziała i poznała leżącą w fałszu, barwnie wydumaną, prawdę.
– I ty się po prostu pytasz, czy możesz na mnie liczyć? – Jerzy rozlał ostatnie krople alkoholu.
– Pani redaktor montuje właśnie materiał, znajdziesz w nim odpowiedź. Andrzej, bez tej rozmowy mówiliśmy o tym samym. Zbędne instrukcje, samo zadziała. Chcesz mieć patronat nad tym wszystkim? Proszę cię bardzo, coś takiego jest potrzebne, oczywiście bez rozgłosu.
Zresztą rozmawiałem przez te lata z paroma ludźmi i wszyscy cię widzą w tej roli. Masz narzędzia, masz argumenty, zatrzymanie i inne odsiadki, masz ludzi i możesz liczyć na nich liczyć. Wszystko masz, mnie też i tych, dla których coś znaczę. Pewnie od innych już słyszałeś tyle samo, a jak nie, to usłyszysz. – Szklanka pisarza poszła w górę, po chwili uspokojony redaktor dołączył do milczącego toastu.
godzilla
Posty: 14046
Rejestracja: sob paź 17, 2009 8:49 pm

Re: ciekawe ksiazki..... godzilla poleca....

Post autor: godzilla »

przypomne ze ksiazke mozna sciagnac za darmo, przeczytac ja za darmo, a jak sie spodoba mozna przeslac Autorowi sume jaka sie bedzie uwazalo za wlasciwa... jezeli sie uzna ze dzielo nic nie jest warte to nie trzeba nic placic...
godzilla
Posty: 14046
Rejestracja: sob paź 17, 2009 8:49 pm

Re: ciekawe ksiazki..... godzilla poleca....

Post autor: godzilla »

juz tej ksiazki nie mozna sciagnac za darmo z podanego wyzej adresu... teraz Wielguckiemu ksiazke wydadza NA PAPIERZE....
Wydawnictwo Prohibita wyda powieść „Berek” – przebiorę się za motylka
posted by MatkaKurka on śr., 17.04.2013 - 18:09

Musiałem sprawdzić ile czasu minęło od napisania i przesłania powieści do niemal wszystkich wydawnictw w Polsce i sam byłem zaskoczony, że mija drugi rok. Niesamowita historia jeśli pomyśleć, że głównym bohaterem powieści jest przedstawiciel mniejszości narodowej, którego pełne dramatycznych zwrotów życie zostało spisane niemal od narodzin, aż po śmierć. Dwa lata w Polsce wydaje się powieść i tylko dlatego tak długo, że autor ośmielił się pisać o życiowych wyborach nie-polskiego chłopca, mężczyzny, starca. Dziki kraj, antysemityzm pełną gębą, ale liczę, że tuż po wydaniu lawiną spłynie debata publiczna z udziałem innych „ofiar” antysemityzmu, jak choćby Maćka Stuhra, czy wiecznie prześladowanego Adama Michnika. Trudno mi ocenić na ile ta radosna dla mnie niespodzianka stanie się radością moich Czytelników, na ile zmartwi przeciwników i w jakim stopniu odmieni oblicze debaty. Niemniej w skrytości ducha żywię niemałą nadzieję, że nakład nie wyczerpie tematu, że w Wydawnictwie Prohibita nie pojawi się pocztylion z listem podpisanym przez 200 intelektualistów domagających się spalenia powieści przed Centrum Szymona Wiesenthala, a zachowanie fundamentów Wydawnictwa uzależni się od zmiany szyldu na „Znak – franczyza”. Tak sobie naiwnie powtarzam w samym środku nieuzasadnionych złośliwości, że na pewno będzie dobrze, że już wkrótce będę miał pół miliona fanów na „fejsie” i stałe zaproszenia do programów nie pozostawiających widzom cienia wątpliwości komu i jak bardzo mają ufać. Będzie się działo, zmieni się praktycznie wszystko, sława, pieniądze i no i przede wszystkim pełen luz. Zamiast codziennego znoju, kilkustronicowego felietonu, który przeczyta kilka tysięcy oszołomów, jedno zdanie, a jak mi się nie będzie chciało to i jedno słowo, które zaogni dyskusję na długie tygodnie.

Przygotowałem sobie kilka sloganów, którymi zamierzam podzielić Polskę. Najprawdopodobniej zacznę od tego, że „Berek” jest tęsknotą za Nie- Polakiem. Na początku zwykły slogan pewnie nie zadziała, taka siła przekazu przyjdzie gdzieś po 20 występie w studio redaktora Lisa, dlatego przebiorę się za motylka i będę biegał wzdłuż synagogi w czasie szabasu, a jak Bóg da w czasie paschy. Jest jeszcze czas na korektę projektu, gdyby się komuś narodziły jakieś ciekawe ornamenty, chętnie doposażę wstęp do dyskursu na temat świeckości państwa. Proszę jednak najmocniej, by powściągnąć wodze fantazji, odmawiam wzięcia udziału w rytualnym uboju, nie pozwolę też sobie obciąć ani kawałka siebie. Trzeba również pamiętać, że tego rodzaju debiuty okraszone eventami, muszą zawierać w sobie element ludyczny, czyli zabawowy, żadnego sztywniactwa. Uprzedzam radykałów, którzy na gwizdek Gazety zaproponują mi całopalenie w dresie pasiastym, że faszystowskiego fackelzugu nie będzie. Nie wykluczam natomiast wizyty na Krakowskim Przedmieściu, bo jak słusznie zauważył „mój kolega po piórze”, nie zna Polski, kto nie wie co się tam dzieje. A tam się dzieje całkiem kulturalnie i z przestrzeganiem przepisów BHP, wprawdzie zdarza się, że przypalą kiepem, ale zaraz szczyną ugaszą i odkażą. Jeszcze nic się nie stało, jeszcze farby drukarskiej talent autora nie powąchał, a już nie sposób poznać człowieka. Życie, samo życie i śmierć frajerom, my celebryci mamy swoje prawa, artyście można więcej, resztę odsyłam na fotele do szklanej pogody.

Szanowni Czytelnicy, wszystkie wady można mi przypisać i wiele będzie pasowało, ale jedną zaletą chciałbym się pochwalić, no może dwoma. Pierwsza zaleta odnosi się do szacunku, który to szacunek obejmuje wszystkie inne szacunki, ponieważ zawsze i wszędzie staram się zachować szacunek dla inteligencji własnej i Czytelnika. Nie dam sobie tej zalety przerobić na wyżej spisane wady karmione brakiem szacunku dla inteligencji jakiejkolwiek. Drugą zaletą jest plebejskość, dla mnie jak dla demonstracji „Tu jest Polska”. Siedzę sobie w dresie pod lasem i tyram ile mogę, patrzę jak chłop ziemię orze, widzę robotników wracających z KGHM i nikt mnie stąd nie wyrwie, tu się urodziłem, tu jest Polska. Hołduje ludowym porzekadłom, chłop ze wsi owszem, wieś z chłopa nigdy nie wyjdzie. Kto się na podwórku wychował w salonie się udusi, komu smakował odgrzewany obiad, ten się nie napasie homarem na raucie. Szanowni Czytelnicy z poszanowaniem inteligencji obu stron, zobowiązuję się do zachowania wszystkich wad i dwóch zalet, a Was zapraszam do księgarni, jeszcze nie jestem w stanie powiedzieć gdzie i o której, ale będę przekazywał najnowsze informacje. „Berek” przejdzie przez kolejną redakcję, jednak najważniejsze, że „Berek” będzie książką, jak Pan Bóg przykazał, papierową, pachnącą , którą można postawić na półce albo wziąć ze sobą na wakacje. Czy to nie jest jeden z cudów świata? Wada mi podpowiada, że to w polskich realiach więcej niż cud, ale zaleta upomina się, żeby już kończyć tę, mam nadzieję, ciekawą zapowiedź wydawniczą.
http://www.kontrowersje.net/wydawnictwo ... za_motylka

znalazlo sie jedno wydawnictwo w Polsce, ktore sie nie boi?
jordan274
Posty: 2541
Rejestracja: czw sie 29, 2013 5:17 pm

Re: ciekawe ksiazki..... godzilla poleca....

Post autor: jordan274 »

Jako ,ze kazdy od czasu do czasu ma nie najlepszy nastroj i czasem bywa w "dolku" polecam ksiazke chyba najwiekszego humorysty XXwieku Jaroslava Has'ka "pocztowki z c.k.monarchii",czyta sie swietnie.
enbek
Posty: 1
Rejestracja: pn cze 29, 2015 12:13 pm

Re: ciekawe ksiazki..... godzilla poleca....

Post autor: enbek »

To zobaczę czy faktycznie się tak tego świetnie czyta :D bo ostatnio jednak mam większą ochotę na czytanie książek trochę kryminalnych i gangsterskich. Bardzo mi się dobrze czytało knige - Ojciec chrzestny. Polecam każdemu bo książka naprawdę jest bardzo dobra.
ODPOWIEDZ