Wracajac
do bob dylana
istnieye on dla mnie jako poeta-muzyk-bard
duety z joan baez przytepily jakby jego wymowe
a nagrania z „band“ sa dla mnie unakzeptable
jesli przyjrzec sie poszczegolnym elementom
calosci – powiemy – glos – no – tak sobie – nieraz
falszywa nutka – gitara - ot gra sie – harp – tak zagra
kazdy – texty – uwazam za wsmienite -
calosc idealnie wspolbrzmica
nie wyobrazam sobie by yego glos brzmial jak huston
by gitara miala technike knopflera /dire straits/ by harp
byl tak znakomity jak stevie wondera na nageaniu z lenox
to bylby totalny kicz
u dylana bylo wszystko mocno „zszyte“ i stanowilo jednosc
w czasie kiedy panowal inny rodzay muzyki – to bylo ryzyko
ktore pokazalo ze ma sile przebicia – inna rzecz ze dylan wygral na
czasie – na czasie protestu - identycznie jak w przypadku picassa – kubler
albo cubler – malo znany amerykanski filozof sztuki wykazal pewien system
ktory nazwal „na fali“ - podobnie z tzw „impresjonizmem“ w malarstwie
czy bela bartok w pianistyce
przypomne tylko
ze sluchacze yego koncerow z „band“ gwizdali wolajac „zdrajca „ - na video
widoczne sa transparenty z takimi napisami
wydaye mi sie ze dylan na koncu chcial „przerosnac“ samnego siebie -
to nie yest wyjatek- wezmy picassa – wezmy ostatnie nagrania erika dolphy
czy tez coltrane badz parkera z orkiestra symfonioczna – to byly fiaska ambicji
ale takie potkniecia nie sa w stanie obalic ich wielkosci
CYC