Niebo nad Łysą Górą
Raz gdy w Łysej Górze stałem,
Ręką z nieba gwiazdy brałem.
I na piersi jeb przytulał.
Zima wiatrem rozbrykana,
Zadymkami na polanach.
Wiatr hulaka hulał.
Srebrne buzie od promyków,
Wielkościami słoneczników.
Na podniebnych łąkach.
Warkocz włosów w Drodze Mlecznej,
W symfonii nieba wiecznej.
W platynowych wisiał strąkach.
Tu kometa niebem śmigła,
Ludzkim oczom niedościgła.
Wystrzelona biczem.
Przeleciała myśl podniebna.
Już nikomu niepotrzebna,
I przepadła z niczem.
A na niebie żyrandole,
Gwiazd kopuła, parasolem.
Mrugała ochoczo.
Gwiazdki śniegu wiatr przesiewał.
Jakby z nieba się spodziewał.
I zacierał nocą.
Józef Bieniecki
Spojrzyj Panie
Pani Niepokalanej
Pani Niepokalanej
Do Twych stóp przybywam znów,
By nisko się pokłonić.
Modlitwy szczerej ziarnka słów,
I serce swe odsłonić.
Ranek nadziei z rosą łez,
Jutrzenka wita z rana.
Krzywd naszych połóż końca kres,
Pani Niepokalana.
Źródlanej wody czystej zdrój,
Jak Boskie Twe pocznienie.
Od onej wody Naród drów,
Za jedno Twe westchnienie.
Niech nie daremny będzie ból,
I rana Ci zadana.
Wiecznie wielbiący niebios chór,
Pani Niepokalana.
Niech jutrznię wita dziennie lud,
Pieśnią godzinek z rana.
I niewinności wielbi cud.
Pani Niepokalana.
Pośród tysięcy ognisk, zła,
Różańca wznieśmy broń.
Niepokalana też z nimi szła,
Od ognia zbawi on.
Jak łza przeczysta wypłakana,
Z brudu przemywa koszmar nocy.
W sercach Narodu uwielbiana,
Otrzyj nam, otrzyj łzawe oczy.
Józef Bieniecki
Do Twych stóp przybywam znów,
By nisko się pokłonić.
Modlitwy szczerej ziarnka słów,
I serce swe odsłonić.
Ranek nadziei z rosą łez,
Jutrzenka wita z rana.
Krzywd naszych połóż końca kres,
Pani Niepokalana.
Źródlanej wody czystej zdrój,
Jak Boskie Twe pocznienie.
Od onej wody Naród drów,
Za jedno Twe westchnienie.
Niech nie daremny będzie ból,
I rana Ci zadana.
Wiecznie wielbiący niebios chór,
Pani Niepokalana.
Niech jutrznię wita dziennie lud,
Pieśnią godzinek z rana.
I niewinności wielbi cud.
Pani Niepokalana.
Pośród tysięcy ognisk, zła,
Różańca wznieśmy broń.
Niepokalana też z nimi szła,
Od ognia zbawi on.
Jak łza przeczysta wypłakana,
Z brudu przemywa koszmar nocy.
W sercach Narodu uwielbiana,
Otrzyj nam, otrzyj łzawe oczy.
Józef Bieniecki
Spojrzyj Panie
Spojrzyj Panie
Spojrzyj Panie, spojrzyj na to,
Co się dzieje z polską chatą.
Z Ziemią polską, Państwem polskim,
I na miasta i na wioski.
Na Kościoła święte mury,
Zohydzony duch kultury.
I na imię dobre, polskie,
Obyczaje nasze, swojskie.
Na tradycji stęchłe łono,
Upodlono i zdradzono.
Prawa stare, których mowa,
Jako myśl Salomonowa.
Spojrzyj Panie na lud wierny,
Okiem Swoim miłosiernym.
Nie daj by z serc ich wyrwano,
Wiarę świętą pogrzebano.
Niewiniątek wielkie rzezie,
Z zboczeńcami wszech przymierze.
Panoszące się pluskwiaki,
Dają przykład byle jaki.
Niech w Twym Sercu będzie Ona,
Niewinnością biała.
Ze krwi Ojców zaś czerwona,
Z wiary świętej chwała.
Józef Bieniecki
Spojrzyj Panie, spojrzyj na to,
Co się dzieje z polską chatą.
Z Ziemią polską, Państwem polskim,
I na miasta i na wioski.
Na Kościoła święte mury,
Zohydzony duch kultury.
I na imię dobre, polskie,
Obyczaje nasze, swojskie.
Na tradycji stęchłe łono,
Upodlono i zdradzono.
Prawa stare, których mowa,
Jako myśl Salomonowa.
Spojrzyj Panie na lud wierny,
Okiem Swoim miłosiernym.
Nie daj by z serc ich wyrwano,
Wiarę świętą pogrzebano.
Niewiniątek wielkie rzezie,
Z zboczeńcami wszech przymierze.
Panoszące się pluskwiaki,
Dają przykład byle jaki.
Niech w Twym Sercu będzie Ona,
Niewinnością biała.
Ze krwi Ojców zaś czerwona,
Z wiary świętej chwała.
Józef Bieniecki