Strona 1 z 1

Codzienność

: pn paź 24, 2011 5:46 am
autor: JOZEF1949
Codzienność

Idzie skromnym opłotkiem, odbija się w studni,
U bezdomnego dreszczem, głodem dudni.
Anioł Pański dzwoni, bocianim klekotem,
W słowach politruków, to samo z powrotem.
Dudni ruchem ulicy, skręca głodnych bieda,
Codzienności bezduszna,im ma więcej nie da,
Z gniazdka pisklęciem pada, wyskrobano dziecko,
Wprowadzono bezbożną, myśl, bezduszną, świecką,
Skatowano niewinnych, zagłodzono głodnych,
W codzienności brzydota wychowa wyrodnych,
Dzieci, obywateli - życiowe pokraki,
Które więcej nie warte niż li w funcie kłaki,
W zaśmieconych ulicach i sumień śmietnika,
We wojennych gruzach i pogorzelisku.
W zakłamaniu medialnym, błędnym toczy kołem,
Prwmierowski Judasz, stał się apostołem.

Grzmi ulica przekleństwem, złodziej na złodzieju.
Wmawia cuda publice, sposób czarodziejów,
Psychopatą polityk - człowiek ciężar ima,
Gdyby był olbrzymem, nie wiedzieć, wytrzyma?
Karłowate uczucia, wnętrze wypatrzone,
Paraduje homo, "małżeństwa" zboczone.
Dobru rogi przypięto, zło ułaskawiono,
Demokrację z poczęciem właśnie wykończono.
Pomylono pojęcia, z małego dziecięcia,
Chcą wychować bydlęcia, już z chwilą poczęcia.

Józef Bieniecki

Twórcy

: pn paź 24, 2011 5:50 am
autor: JOZEF1949
Twórcy

Zakochany w słowie, lecz myśl byle jaka,
Wyśpiewuje tre le, le, przeraźliwie kraka.
Tworzy zwiewną utopi fantazyjne krzyki,
Inny taktem muz płynie przepięknej muzyki,
Tworzy z wielkim mozołem lub od niechcenia,
Jakby nic nie wiedział. Nic do powiedzenia.
Śmiga słowem brzemiennym Gala Anonima,
Jego słowo nic warte, kupy się nie trzyma.
Malnął krzywe pokraki - to z kolei trzeci,
Nim lat kilka upłynie, wszystko się rozleci.
Nagłośnili znajomki - z powagą tłumaczy,
Nikt bez tłumaczenia nie wie, co to znaczy.
Chce na siłę zaistnieć, czyste beztalencie,
Dzięki mediom istnieje- dziś na firmamencie.

Topią czas i pieniądze by mazać byle co,
Zgasną gwiazdy ich wkrótce, już dziś blado świecą,
Z politycznych garnuszków chłepcą tanią zupkę,
Myśli swoje niewolą za marną złotówkę.

Znudzone beztalenciem frasobliwe muzy,
Mówią: nic dobrego kulturze nie wróży,
Póki sztuką bezduszny dalej pieniądz rządzi,
Niech po ścieżkach brzydoty niemożnością błądzi.

Józef Bieniecki

Wróg pokoleń

: pn paź 24, 2011 5:52 am
autor: JOZEF1949
Wróg pokoleń

Dziś pewnie znowu coś napiszę,
Spadnę jak piorun pośród strug,
Przerwę milczącą nocy ciszę,
A fundamentem będzie Bóg.
Strwożą niewiernych, wstrzymam bieg,
I zło odrzucę w otchłań zła,
Aby osiągnąć drugi brzeg,
Po których wieczność dziadów szła.
Na głupich rozum rzucę cień,
Wykpię, wyśmieję ich publicznie.
By sumień ciążył każdy dzień,
Nie kpił z historii już dziedzicznie.

Kąkoli kłamstwa wyrwę chwast,
I rzucę w ognia wielki stos,
By syzyfowy nieśli głaz,
Na zawsze im odbiorę głos.

Na panteonie żywych trwam,
W jednej mogile, wielu dróg.
Ty zaś w ostatniej życia bram,
Boś był pokoleń polskich wróg.

Józef Bieniecki

Dar łąki

: pn paź 24, 2011 5:55 am
autor: JOZEF1949
Dar łąki

Chabry polne błękitniały na wianku,
Zapatrzone oczęta rumianków.
Leśny fiołek na przemian z sasanką,
Przytuleni jak dwoje kochanków.
Konwalijki z finezyjnym wzorkiem,
Ozdabiały misternym paciorkiem.
Na łodyżkach przypięte po kilka,
Świat tworzyły motyle z szafirka.

Wierzchem wianka bieliła się w gronach,
W szczyt spleciona z czosnaczka korona,
W tło błękitne kwieć utkana biała,
Platynową wstęgą przeplatała.
Przyczepiały z szafirków motylki,
Tu podobne do szlachetnej szpilki.

Kwiatów polnych dźwigałaś naręcze,
W oczach tliły iskierki dziewczęce,
Jako niebo nocą gwiazdy liczne,
Twoje oczy odbijały śliczne.
To na przemian łąki kwiatów, morze,
Niezliczonych gwiazd, kwiatów przestworze,
Były piękne jako nie z tej ziemi,
Przemawiały w kolorze, wszystkimi.

Szłaś przez łąkę jej kwiatów naręcze,
Zachód słońca ożywiał jak tęczę,
Byłaś jedna z tych kwiatów wyśniona,
Piękna, dumna moja narzeczona.

Józef Bieniecki

W drodze do Boga

: pn paź 24, 2011 5:59 am
autor: JOZEF1949
W drodze do Boga.

Po skalnych ścianach, idż do góry,
I nie patrz która droga,
Każde spojrzenie wstecz poraża,
Napawa lękiem ,trwoga.

Bo w każdym życiu są wartości,
Okaleczone w drodze.
Zbędne powroty,ran odnowa,
Pomnaża,rani srodze.

Myśli przewodnia, w znojnym trudzie,
Niech zdąża z myślą Pana.
Proś by tą drogą,inni ludzie,
Nie tylko szli po ranach.

W kolejce losu, ostre ciernie,
Kaleczą stare rany.
Nie zbaczaj nigdy,zdążaj wiernie,
Z miłości ci podany.

A tam na górze bezmiar mocy,
I tajemnica Boga.
Wieczny poranek zrodzi z nocy,
I w radość zmieni -trwoga.

Józef Bieniecki

Wolna wola

: pn paź 24, 2011 6:17 am
autor: JOZEF1949
Wolna wola.

Wiara jest darem,ubogaca duszę,
Darem od Boga ci danym.
I wszystkich kocha ,a dał ją tobie,
Ludziom przez siebie wybranym.

Dał wolną wolę,wolną -niezależną,
Dla ciebie jedna ta droga.
Którą z nich kroczysz,gładką i światłą,
Czy kamienistą do Boga.

Gdy dar rozumu ,jest darem Ducha,
Zrozumiesz "mądrości "świata.
Zbliżysz do Boga, będzie Miłością
Jak Ojciec z synem się zbrata.

Życie to chwila, w obliczu wiecznym,
Nie daj się ponieść złudzeniom.
Że wiara potem ,starość przywróci,
Umknie ci wiecznym marzeniom.

Józef Bieniecki

Mentalnie chorzy

: pn paź 24, 2011 6:19 am
autor: JOZEF1949
Mentalnie chorzy.

Fałszu ci u nas nie brak,
Modnie stroi to,to.
W piórka wiedzy ubrana,
Współczesna hołoto.

Upodliła frazesami,
Obca nacja-klika.
Aby rzucić na kolana,
W rady republikach.

Kilku "mędrców"sprzedajnych,
W okupacji widzie,
Cyrografy spisało,
Z Ruskim,Niemcem,Żydzie.

Od horroru Ponińskiego,
Sprzedają psubraty.
I wpisują nam w historię,
Okupację -Katyń.

To bachory Lenina,
Stalina sługasy.
Dzisiaj nie są ,i nie byli,
Z naszej polskiej rasy.

Winno oddać się im katom,
Wieszać bez wyroku.
Aby zdrajcom o przyszłości,
Nie szczędzi widoków.

Józef Bieniecki

Gdy przepełni...

: pn paź 24, 2011 6:22 am
autor: JOZEF1949
Gdy przepełni...

Szanowny panie, czy wie pan,
Jak trudno się rozmawia?
Gorycz głupoty nosi dzban.
Nastroszony piórem pawia.

Na argumenty usiadł bies,
I krwawym okiem łypie.
Merda ogonkiem niczym pies.
I chęcią zemsty zipie.

Czerwony klakier idzie w przód,
Masonom czołem bije.
Kiedyś traktował jako wrzód,
Łomotał w cztery kije.

Nieztarty węża czarny łeb.
Ukąsi jeszcze wielu.
Darmowy Polski jedzą chleb.
Nim umrą w Izraelu.

Jakaś zjadliwa siła prze.
I staje się przemożna.
W Polaku wszystka krew aż wrze.
Życzeniem jest pobożna.

I stanie siłą, przodków grób,
I wspomną ich ofiarę.
Gdy już nie będzie trzymać mógł.
Gorycz przepełni miarę.

Józef Bieniecki

Tatry-Na halach

: pn paź 24, 2011 6:24 am
autor: JOZEF1949
Tatry - Na halach

W rozgwieżdżonej kwiatem łące,
Owieczki się pasą.
Na fujarze zaś pastuszek,
Przygrywa juhasom.

Hale ciche, hen na stokach,
Ku wierchom styrmają.
Na błękitnym firmamencie.
Wiatry owce gnają.

Usiadł baca u potoka.
Głowę trzyma w chmurach.
Pewnie łatwiej na obłokach.
Przez życie się hula.

Wrócę Halko, ma góralko.
Obyś wierna była.
Juści we mnie nie od dzisiaj.
Drzemie jakaś siła.

Grzmią legendy Sabałowe.
Smyczkowe bajania.
Halny stary tu bywalec.
Ma nic do gadania.

Zatem w Wyżnich Tatrach rządzi,
A dolin unika.
Bo go wszędzie na Beskidzie,
Mają za fircyka.

Józef Bieniecki