Strona 1 z 1

Kat

: pt sty 20, 2012 5:10 am
autor: JOZEF1949
Kat

Zapłacono katu - suto.
Wielkie dyby mu wykuto.
Topór kaci, a na trwogę,
Czarną powłóczystą togę.

I rozkazał główny sędzia,
Wyposażyć go w narzędzia:
Do łamania, wyrywania,
Do szarpania, przecinania,
Bicia, kłucia, do topienia,
Umęczenia, upodlenia.

Kat - prymityw długo szalał,
Zachowania godne piekła.
Sprawiedliwie gawiedź rzekła:
On był katem politycznym,
Wrogiem zwanym dziś publicznym.

Opłacony dalej suto,
Dziś obnosi z wielką butą.
Nie ma nań zaś żadnej siły,
By zbrodniarzy piętna biły.

Dziś już stary, niech więc Bóg,
W jedną go wprowadzi dróg.
Ostatecznie gawiedź rzekła:
Boże w jedną! Tą do piekła.

Józef Bieniecki

Ustek żar

: pt sty 20, 2012 5:12 am
autor: JOZEF1949
Ustek żar

Lubię patrzeć na ciebie kochana,
Kiedy Anioł cię pogodził z snem.
Mógłbym patrzeć i nie spać do rana,
I dlaczego ciebie kocham, wiem.

Nocna cisza na marzenia nutkach,
Wspomnień cienką rozplątuje nić.
I stąpając po nadziei schodkach,
Podpowiada jak z tobą mam żyć.

Moja piękna, cichutka i skromna,
Niech utula nocy dobry sen.
A miłości bogini, ogromna,
Wypełniła każdy życia dzień.

Z kwiatów łąki ja ciebie wybrałem,
Aby z płatków twoich spijać miód.
Kiedyś, dzisiaj, na zawsze kochałem,
Mego życia uwielbienia cud.

Noc się kończy, już wita jutrzenka,
Na twej buzi osiadł promień dnia.
Uśmiechnięta jak mała dziewczynka,
Z ranka wiosną poprzez życie szła.

Rozbudziły moje dobre myśli,
Aksamitu odkrył oczu czar.
I miłosnym przeżyciem się przyśnił,
Kocham spłynął, z twoich ustek żar.

Józef Bieniecki

Przydrożna stajenka

: pt sty 20, 2012 5:15 am
autor: JOZEF1949
Przydrożna stajenka.

W marnej kapliczce u podnóża góry,
Dzisiaj z spróchniałych pozbijana bali,
Dziurawym dachem spogląda ku niebu,
Przy wejściu chyli i prawie się wali.

Tu bieda z nędzą życia uproszczeniem,
Tak sama w sobie,jest piękna w tej biedzie.
I chociaż wzrusza Boga uwielbieniem,
Tu serca czułe ku Bogu nas wiedzie.

Tu też Zbawiciel spoczywa na sianku,
Rodzice nad Nim schylają się mili.
Wielu przechodzi,obojętnie patrzy,
Mało wspomoże ,przyklęknie nie schyli.

Dziecię z tej biedy wyrośnie bogate,
Ogromem przeżyć,których los nie skąpi.
Pomoże wielu,cudami obdarzy,
I tak lud wszelki w Boskość będzie wątpił.

Dwadzieścia wieków historię powtarza,
W Ewangelicznych przeczytanych słowach.
Niech Duch Twój zstąpi i wiernych pomnaża,
Czerpie mądrości w Chrystusowych mowach.

Józef Bieniecki

Hymn Zwycięstwa

: pt sty 20, 2012 5:18 am
autor: JOZEF1949
Hymn Zwycięstwa

Bóg pozwoli rozwinąć sztandary,
Zjednoczenia gdy nadejdzie czas.
Narodowe odrzucim przywary,
Wspólne dobro znów połączy nas.

Czas historii potoczy się kołem,
A potęgi uśmiechnie się los.
Odzyskamy skradzione - z mozołem,
I rozkazem zabrzmi polski głos.

Unieś Orle, na skrzydeł ramionach,
I poszybuj gdzie Królowej Tron.
Od uderzeń niech dzioba wróg kona,
I Zygmunta grzmi zwycięstwa dzwon.

Na pohybel i zdrajcom i katom,
A szubienic niechaj stanie las.
Nie darujcie grosika psubratom,
Cierpliwości nadszedł końca czas.

Szybuj Orle potężny, nad światem,
Od uderzeń twoich skrzydeł drży.
I pamiętaj kto wrogiem i katem,
W dobrej wierze, kto był bratem krwi.

Jako piorun spadnij z nieba grzmotem,
Niech pamięcie nie zawiedzie czas.
By historię nie wracać z powrotem,
W szubienicach stanie zdrajców las.

Józef Bieniecki

O fortunie

: pt sty 20, 2012 5:19 am
autor: JOZEF1949
O fortunie

Och fortuno, krwawa bywasz.
Czas nie leczy rany.
Raz przerażasz to zadziwiasz,
Zwodzisz chłopów, pany.

Nie ma równych, czas ucieka,
Ty działasz z doskoku.
Choćbyś czasem poszła przodem,
Nie z tyłu, pół kroku.

Patrz, w dalekim horyzoncie,
Chmury się zbierają.
Wszystkie znaki z ziemi, w niebie,
Znać o burzy dają.

Sprawiedliwa ty nie w porę,
Rzadko ci się zdarza.
Stajesz często na przekorę,
Pod ręką grabarza.

Dobra u nas niedostatek,
Winnaś tu być panią.
Na złodziei rykowisku,
Twe wspierania ranią.

Uwij tutaj swe gniazdeczko,
Omiń zakłamanie.
Zostań zawsze nam gwiazdeczką,
Spojrzyj chętniej na nie.

Uwikłana w politykę,
Masz niecne zamiary.
Złą wybrałaś dialektykę,
Widoczne ofiary.

Na diabelskim firmamencie,
Jeszcze dla cię chwilka.
I z wściekłością cię ożenią.
Psa chorego wilka.

Józef Bieniecki

Maleńki Jezu..

: pt sty 20, 2012 5:21 am
autor: JOZEF1949
Maleńki Jezu..

Maleńki Jezu, co mam ofiarować,
By w Twoich oczkach łzy Boże osuszyć?.
I czym pocieszyć ,i czym rozradować,
By łzy wylane nie musiały wzruszyć?

W pokornej nocy Twego narodzenia,
Tajemnic słodkich nam ulałeś z Nieba.
Światło włączyłeś, w ludzki świat tworzenia,
Wiedząc, że człowiek nie wyżyje z chleba.

A tam na polu wielkimi śnieżkami,
Pokrył śnieg łąki,drogi ,rosłe lasy,
Chwilę tę wita, dwudziestoma wiekami,,
W swojej pamięci włączył wieczne czasy.

Oczami gwiazdek na ziemię spogląda,
Niebo wesołe też z twojego przyjścia.
Księżyc tak jakoś świątecznie wygląda,
Jakby z wizytą szykował do zejścia.

Ty przytulony do serca Matuli,
Snem Bożym krążysz-przyszłości obrazom.
Ona z miłością wciąż do siebie tuli,
Ty w końcu Ojca ulegniesz nakazom.

Józef Bieniecki

Aniele mój..

: pt sty 20, 2012 5:23 am
autor: JOZEF1949
Aniele mój..

W hołdzie moich uniesień,
Wskrzeszam cię wraz z ranem,
Jesteś rannym aniołem,
Co dnia rozpieszczanym.

Ust płatków twych drżenie,
Jak kalin na wietrze,
Czuję w ciepła powiewie,
I modlę się -jeszcze.

Jeden wiosny amorek,
Z jej zapachu tchnieniem,
Przyniósł promyk nadziei,
Życia uwielbieniem.

I na fali radosnej,
Zaleca słowika.
I w poszumie sosnowej,
Płynie Fryderyka.

I powróci nadzieją,
Zapraszając w tany.
Polonezem posunie,
Przez las zakochanych.

Józef Bieniecki

Tatry-Ranek

: pt sty 20, 2012 5:25 am
autor: JOZEF1949
Tatry - Ranek

Od rannego chłodu, mgła osiadła szronem,
I pajęcze osrebrzyła firanki z kokonem.
Pobieliła murawy, gdzie nadbrzeżna łąka,
Ino kłębami nad wodą mgła się czasem błąka.

Ostów uroczysko, na brzysku Harnasia,
Jałowcowe Mikołaje do dysput zaprasza.
Nad potokiem czarna olsza, mgieł wciąż
nie opuszcza,
Platynowo liść blaszkami srebrzy się na
bluszcza.
Na błękitnym oceanie szmaragdowe smreki,
Schodzą brzyskiem w wschodnim słońcu, na skraj
górskiej rzeki.
Zaś potoku srebrna nitka, jak natura każe,
Utopiła narzekania, w przepadzistym jarze..

U wrót lasu wije droga z brzyskiem z obu strony,
Jak smoczysko uskrzydlone w sumiaste ogony.
Pól kłębiące wężowisko, z bokami kwadrata,
Wzdłuż, poprzecznie poorane, niby wielka łata.

Tam liściasty las się złoci, kolorami tęczy,
Otoczony iglakami, zielonej obręczy.
U podnóża zaś dolina, gdzie cień wiekuiście,
Koronkami oszronione spadłe wcześniej liście.

I soczystej trawy łono, tu rogacze pasą,
Mając przestrzeń od północy, z południa ku lasom.
Wiją leśne się ścieżyny, porośnięte mechem,
A nad nimi las jodłowy, tworzy baldach - strzechę.

Uwikłane babie lato w traw rzucone kłącze,
Zawiesiło swoją przyszłość, na jesiennej łące.
Mgiełka kropli zawieszona, ranka zimne rosy,
Wysypały łzy jesieni na jej siwe włosy.

Józef Bieniecki

Wigilijne czekanie

: pt sty 20, 2012 5:28 am
autor: JOZEF1949
Wigilijne czekanie.

Za oknami śnieżynki,
Gwiazdkami spadają,
Puchu kryją pierzynką,
Skrzętnie ubierają.

Dzieci głodne okrutnie,
Wigilijnej nocy.
Tęsknie w niebo wpatrują,
Gdzie gwiazdki-prorocy.

Mama stół zastawiła,
Wieloma daniami.
A tu gwiazdki wciąż nie ma,
Schowana przed nami.

A na stole już stoją,
Najpierw zimne dania.
Talerz pusty dla gościa,
Chętnych -wieczerzania.

I stajenka z Dzieciątkiem,
W rogu-tuż przy świecy.
Bydlątka i pasterze,
Mali ,duży ,wielcy.

Oświecona choinka,
Z kolorem światełek,
Ciepłem wszystkich ogarnia,
Ogniem świecidełek.

W końcu gwiazdka wzeszła,
Światłem swym prowadzi.
Trzech Króli i wszystkich,
Którzy Bogu radzi.

Tata z dziećmi modlitwę ,
Dziękczynną odmawia.
I od dawna pomarłych,
Z westchnieniem pozdrawia.

Potem wdzięczne życzenia,
Łezki i uśmiechy.
Pełne buzie opłatków,
Nadziei pociechy.

A Małe Dzieciątko,
Z Nieba Błogosławi.
W dobrej chęci człowieka,
Zło wszystko naprawi.

Józef Bieniecki

Oświeconym

: pt sty 20, 2012 5:30 am
autor: JOZEF1949
Oświeconym

Niepoprawny - bo za mądry,
Umie sam wydawać sądy.
Ciemnogrodem zwą - na prawo,
Którzy ganią myśl koślawą.
Globalizmu mózg przytłacza,
Wszystkie prawdy przeinacza.

Syjonistów nazwą wrogiem,
Bo się jedna z Panem Bogiem.
Przeciw kłamcom i oszczercom,
I zbrodniczym innowiercom.

Patriotów, narodowców,
Do Ojczyzny miłość czysta.
Nacjonalizm, pogrobowców,
Określają szowinista.

Duma także narodowa,
Też symptomy chore chowa.
Opcję taką politycy,
Zwą po prostu - fanatycy.

Wyliczanka nieskończona,
Psią mać! Ima się ogona,
Jak rzep. Ten zaś, z owczym pędem,
Przypomina ludzką mendę.
I dopóty nie odczepi,
Póki będą wśród nas kiepy.

Józef Bieniecki