Hulaka.

Miejsce do publikacji twórczości własnej uczestników Forum (poezja, próby literackie i inne).
jozbie49
Posty: 132
Rejestracja: śr sie 28, 2013 4:29 am

Hulaka.

Post autor: jozbie49 »

Hulaka

Na początek wiatr hulaka,
Niepokoi szumem w krzakach.
Na koronach drzew potańczył,
Chcąc być królem samozwańczym.

Tu zaszumiał,tam przewodzi,
Przechodniów za nos powodzi.
Porozrzuca w mieście śmieci,
Ptasim skrzydłem wnet odleci.

W różnych stronach mieszka świata,
Jego starsza brać skrzydlata.
Tam nie igra z ludzkim losem.
Ryczy zwierza dzikim głosem

Huraganem lub tajfunem,
Zrywa świata słabą strunę.
Rwie ,wywraca,ziemię,morze,
Katem ziemi,wszystkich stworzeń

Nasz czasami z nieba spadnie,
Narozrabia nam przesadnie.
Pędzi z twarzą,choć ponurą.
U nas tylko jest wichurą.

Halny pędzi,tańczy ,wyje,
Sypie w oczy,tłucze kijem.
Naszym swojskim bywa wiatrem,
Przysparzając piękno Tatrom.

Józef Bieniecki
jozbie49
Posty: 132
Rejestracja: śr sie 28, 2013 4:29 am

Dwór-Pojazdy zaprzęgi.

Post autor: jozbie49 »

Dwór-Pojazdy i zaprzęgi.

Cóż by dworu znaczył duch i jego szata,
W panteonie historii, zdobiona komnata,
Jego państwo i służba, bez powozów, koni,
Gdyby sąsiad z sąsiadem od odwiedzin stronił?


Okazji było mnóstwo, bo polska gościnność,
To strapionych pocieszyć sąsiedzka powinność,
Poprzez chrzciny, wesela i smutne pogrzeby,
Spotkania rodzinne i inne potrzeby.
A, że tyle jest potrzeb co ludzi i dworów,
I zatargów sąsiedzkich, sądów i kościołów,
Wielkie zapotrzebowanie na zaprzęg i sprzęty,
Każdy produkt najnowszy nie był pominięty.
Wedle potrzeb, i dworu możności,
Średnio cztery do pięciu we dworze więc mieścił.


Z dobrych materiałów, w budowie solidne,
Nieraz bardzo wymyślne, konstrukcyjnie dziwne,
Swoiste indywidum bywały wytworem,
Eleganckiej linii, pojedyńczym wzorem.
Wyjazdowe, sportowe miały pierwsze wzięcia,
Bo dla nich najwięcej bywało zajęcia.
Różne były w rodzaju i najświeższej mody,
Podług paryskiej, angielskiej, wiedeńskiej urody.
Trwałe i eleganckie, sprawne w naszych drogach,
A dróg naszych jakość, bywała uboga.


W ziemiańskich wozowniach prym wiodła kareta,
W zaprzęgu dwu, czterokonnym,Powóz czarny faeton,
Bryczka zwana wózkiem, powożona solo,
Gdy pana było samotnie podróżować wolą.
Brek wieloosobowy, można rzec rodzinny,
Wóz weselny, masywny, wszelako gościnny.
O liczbie owych pojazdów stanowił majątek,
Ale w upodobaniach nie dzielił wyjątek.
W Rzeczpospolitej wschodniej, zwane faetonami,
Mowa o europejskich "milordach", "Victoriach"
z czarnymi budami.
Skórzane fartuchy od deszczu chroniły,
Od kurzu na drodze, by w twarze nie biły.
Kufer z tyłu troczony, pomiędzy resory,
Wmontowany na desce, pomiędzy otwory.
"Victorię" spotykano w każdym polskim dworze,
Elegancka, zawieszona na giętkim resorze,
Dawała komfort jazdy, miała powodzenie,
Używana bez względu na wiek, urodzenie.
Do typowych pojazdów użytych na wschodzie,
Były szarabany, bałagułki, linijki, patelnie,
Tarantasy, drążki, biedki, czartopchajki, koszyki.
Isanie do jazdy po śniegu i lodzie.
Te ostatnie w Rzeczpospolitej do chwili obecnej,
Są Narodu pojazdem, w potrzebie odwiecznej.
Pojazdy zimowe - sanie, bywały przeróżne,
Objazdowe, myśliwskie i sanie podróżne.
Zależnie od okoliczności i ich używania,
Te na Kresach różnił, sposób zaprzęgania.
Element budowy noi wykończenia.


Bałagulszczyzna - to wpływy zewnętrzne miejscowe,
Style tworząc lokalne, style zaprzęgowe,
W których czytelne były wpływy też kozackie.
Nazwa od bałaguły - woźnicy, nie pańskie,
Z hebrajskiego "pan wozu" którym on powozi.
Prowadząc życie chłopskie na siedzeniu kozim,
W stylu tamtej biedoty po prostu powozi.
Bez resorów bryka, bez siedzeń, wachlarzy,
Z wiązką grochowin krytych kilimem tym razem,
Był elementem bałagulszczyzny, życia i kultury,
Na Kresach oddziaływał od dołów do góry.


Zaprzęgi różne istniały, jak schemat systemu,
Zwane syzem, kwatrem, okryją, tuzem i esemem.
Syz cwałował w sześć koni, kwatr zaś czterokonny,
Dryja była trzykonna, za nim parokonny.
Jeden gdy koń powoził, nazywano esem,
Kulbaczono gdy pan sam jechał z interesem.
W dworach polskich użyto uprzęży krakowskiej,
W tak zwanej odmienności typowo warszawskiej.
Styl ten pielęgnowano, gdyż był narodowy,
Formą walki w przetrwaniu jak okno frontowy.


Dla obrony kultury,
O czwórki się starano, wzrostem doborowe,
Iby maścią nad wszystko były jednakowe.
Bez względu na status, bez żadnych wyjątków,
Dążono by dwie czwórki bywały w majątku.
W zależności od potrzeb. Dwa w esesie konie,
Para kucy dla dzieci, trzymano na stronie,
Sposób zaprzęgania, typ wozu narzucał,
Potrzeby i pory roku.

Koniem pędzić przez stepy, czy bitym gościńcem,
Bicz trzaska nad powozem, obracając młyńcem,
Wiatr stepowy cię smaga, a wolność przestrzeni,
Iskry sypie z zanadrza, nadzieją rumieni.
Białe ptaki stepowe gnają na obłokach,
A przed tobą pół świata, w przestrzeni potokach.
Niesie powiew od Dniestru, aż ku Dzikim Polom,
Czuły powiew historii, nie skażony wolą.
I gdzie stanie twa noga, tam kiedyś rodaka,
Niosła laury zwycięstwa na ramionach ptaka.

Józef Bieniecki
jozbie49
Posty: 132
Rejestracja: śr sie 28, 2013 4:29 am

W moralnym kacu.

Post autor: jozbie49 »

W moralnym kacu.

Kawę na ławę,wid nie wid,
Myśli kaprawe-siebie wstyd.
Ręce do brania-nie dawania,
W kacu moralnym zakłamania.

Tytuł naukowy-gazetowy.
Wiedza o niczym-groteskowy.
Z proletariatu krok do przodu,
Z wiedzą-co w uchu miewa miodu.

Z rozdartym wnętrzem,krok przed szykiem,
Cieszy salonów bilecikiem.
A kiep w ogóle-pryszcz społeczny,
Dla władzy bardem jest bezpiecznym.

Już na historii zrobił kasę,
Bo zakłamania posiadł klasę.
Razem z publiką, pół debili,
Historię z kłamstwem przemielili.

Dzisiaj na barkach zakłamania,
Zawładnął władzą, do wzrastania.
I sępi się w objęciach kliki,
Dla kaleczenia polityki.

Józef Bieniecki
jozbie49
Posty: 132
Rejestracja: śr sie 28, 2013 4:29 am

Łono natury.

Post autor: jozbie49 »

Łono natury.

Idę lasem,idę borem,
Tryskam zdrowiem i humorem.
Miasta gdzieś zrzuciłem brzemię,
Radość życia we mnie drzemie.

Czas i wolność, skarbem świata,
Niech jaskółka w niebo wzlata.
Wśród listkowia siada w drzewie,
I dołancza w ptaków śpiewie.

Śpiewy ptaków,szmer strumyka,
Chórem lasu mnie przenika,
A radocha w tą z powrotem,
W listkach mruga słońca złotem.

I tak będzie dzionek cały,
W ramiona spokoju brały.
Wyciszę się i rozmażę,
Modlitwą westchnę w ołtarze.

Pod kaliną stałem chwilkę,
Fascynując się motylkiem.
A na lipie, rój pszczół radził,
Wonnym miodem mnie okadził.

Tuż z wieczora, zza pagórka,
Księżyc w pełni,wełny chmurka.
Zakochany głos słowika ,
I litania lasu cicha.

Józef Bieniecki
ODPOWIEDZ