Fragment średniej całości

Śmiech to zdrowie.
tekajot
Posty: 2043
Rejestracja: wt lis 16, 2010 7:02 am

Fragment średniej całości

Post autor: tekajot »

Np. mlody marksista sredniego pokolenia Ryszard Marek Groński
wydal niedawno ksiązke pt. „Jak w przedwojennym kabarecie"
(Wydawnictwa Artystyczne i Filmowe - dziwne rozgraniczenie -
Warszawa 1978).

Co się okazuje? Otóż przed wojna jedynym kabaretem, który
istnial naprawde, kabaretem zywym, slusznym, prawdziwym,
masowym, kabaretem o niebywalym zasiegu i sile oddzialywania,
kabaretem doprowadzajacym do lez rozpaczy bezsilna granatowa
policje, razem z rzadem, sejmem i skorumpowana burzuazja, byl
robotniczy kabaret „Czerwona latarnia". (Co ciekawe - rzeczywiscie
istnial taki kabaret).

Aby jednak równiez byc w zgodzie z historia, Gronski przyznaje
uczciwie, ze istnial równiez marginalnie profesjonalny kabaret,
pochlebczy i obstalunkowy, w którym kilku sprzedajnych autorów
i bezideowych wykonawców uprawialo, na zamówienie burzuazji,
swój tani proceder poprzez popisy poetyckich linoskoczków, tworzac
pustoslowie podkultury (lub podobnie). Mowa tu o Tuwimie,
Hemarze, Swiatopelku Karpinskim, Slonimskim, Minkiewiczu
oraz Dymszy, Jarosy'm, Ordonównie, Ziminskiej, Krukowskim,
Sempolinskim, Olszy, Boguckim, w takich nedzach, jak „Qui Pro
Quo", „Stanczyk", „Czarny Kot", „Cyrulik" itp., a i to tylko dzieki
wzorcom, jakie zaczerpneli z kabaretów rosyjskich.

Do calosci niejaki W Filier napisal poslowie, które tak konczy:
„Studium Gronskiego uznac nalezy za pierwszy krok ku prawdzie.
Moze w nastepnej swej ksiazce tenze autor dotrze do niej jeszcze
blizej. Moze zrobi to ktos inny..."

No, panie Groński - do roboty. Bo ktoś inny to zrobi.

Mogę pomóc. Zróbmy następny krok ku prawdzie. W AK na
przykład było tylko dwóch, a Słonimskiego w ogóle nie bylo. Co
panu szkodzi? » ,
tekajot
Posty: 2043
Rejestracja: wt lis 16, 2010 7:02 am

Re: Fragment średniej całości

Post autor: tekajot »

Gdy zna sie pisarza osobiscie, to jakos zwraca sie baczniejsza uwage na jego twórczosc. Zapamietuje sie publikacje, które - gdyby zostaly napisane przez kogos innego - nie zrobilyby moze takiego
wrazenia.
Mnie np. ciagle chodzi po glowie ten Putrament. Nikt nawet nie zauwazyl pewnie jego eseju o psach, a ja mu to dobrze pamietam. Chodzilo o to, ze nie moze byc na rynku miesa dla ludzi, skoro rózne paniusie i nieodpowiedzialni faceci hoduja bezczelnie psy, które zupelnie po swinsku obzeraja nas z tego artykulu.

Brawo, brawo, panie Jerzy, dziekujemy. Gdyby Pan, czy pan Wlodzimierz Sokorski (tez go znam) wpadli na jakies nowe prawidlowosci, to szybko publikujcie, bo odczuwa sie wyrazny glód (takich publikacji).

Ale to znowu margines. Ja, na tych stronach, wspominam dawniejsze czasy, gdy mielismy, mimo wszystko, jednak znacznie mniej psów.

Dobrych kilkanascie lat temu myslalem przez moment, ze zwariowalem. Wrazenie to potegowalo sie jeszcze przez fakt, ze bylem sam w mieszkaniu i nie moglem sie z nikim skontrolowac.

Bylo to w czasie, gdy pasjonowalismy sie jeszcze wszyscy rowerowym wyscigiem na rzecz pokoju. Telewizorów bylo jeszcze bardzo malo, gromadzilismy sie przy radioodbiornikach.Reperowalem wlasnie mieszkanie, które dostalem przed paroma tygodniami, a na parapecie w pustym pokoju stala bateryjna, dwuzakresowa „Szarotka", odbiornik radiowy, który na owe czasy byl ostatnim krzykiem postepu technicznego. W owym czasie baterie
byly jeszcze w powszechnej sprzedazy, wiec odbiorniczek grzmial na pelny gaz swoich mozliwosci. Ostatni etap Wyscigu. Do mety w Warszawie zostalo jeszcze kilkanascie kilometrów. Sprawozdawca plótl swoje standardowe dyrdymalki na temat rewelacyjnej druzyny radzieckiej, ale nie o to chodzilo. Wazne bylo, jak jada nasi?

Tu konieczna jest dygresja. Pewien nasz wybitny maz stanu stal sie akurat w owych czasach, choc na krótko, najwybitniejszym.
Mozna by tutaj moze potrudzic sie o jakis kalambur na temat krótko-dlugo, poniewaz wyzej wymieniony byl autentycznym krótkowidzem, ale nie w tym rzecz.

Otóz maz ów wybitny, czy to z wlasnej checi, czy tez na polecenie innych, moze mniej wybitnych, ale wystarczajaco mocnych, zaszczycil swa obecnoscia uroczystosc zakonczenia Wyscigu, na stadionie X-lecia
w Warszawie. Usiadl w lozy honorowej i usilowal cos zobaczyc. Historia milczy, czy i co chcial zobaczyc i nie to nalezy do opowiadania, ale fakt, ze jego zobaczyl sprawozdawca. Ot, gratka. Dopasowywalem wlasnie rame okienna do framugi, gdy sprawozdawca wpadl na pomysl zrobienia wywiadu z mezem. Na zywo, bezposrednio na antene. Fakt prawie bez precedensu.
Faceta z mikrofonem przepusci kazdy goryl. To jest po prostu silniejsze od goryla. No i stalo sie.

Po paru slowach wstepu, na temat zaszczytu, jaki nas spotkal, reporter poszedl na bezposredniosc. Panie Przewodniczacy powiedzial - niech mi wolno bedzie zapytac, o panski osobisty stosunek do naszej sportowej imprezy i jak Pan ocenia walke na trasie?

Cisza.

Pauza byla tak dluga, ze pomyslalem, ze cos sie stalo z odbiornikiem. Ale nie. Po chwili maz odezwal sie jednak. Po pierwsze - wycedzil gniewnie - prosze przyjac do wiadomosci, ze jestem komunista (podkreslenie jego), wiec prosze zwracac sie do mnie wylacznie „towarzyszu". A jezeli chodzi o Wyscig Pokoju to, mój Boze, (podkreslenie moje), któz nie interesuje sie sportowa walka?

Watpie, czy ocalala tasma z tym nagraniem, ale z naszego kregu jezykowego slyszalo te rozmowe ladnych kilka milionów ludzi.
Nasuwa sie pytanie: Jaka to trzeba miec sieczkarnie w glowie, aby móc zostac najwybitniejszym mezem stanu i zbudowac taka konstrukcje myslowa?

Odpowiedz: Nie ma chyba jednoznacznej odpowiedzi, ale sadze, ze zupelnie wyjatkowa.

Ja, gdy minal pierwszy szok, próbowalem rzecz jakos przeanalizowac, ale nie. Tego nie dalo sie ugryzc z zadnej strony. Forma zwracania sie per pan tkwi od wieków w polskiej tradycji obyczajowej i zwiazana jest trwale i naturalnie z naszym jezykiem. Wszelkie inne, niektóre o pieknych tradycjach, formy maja wylacznie
charakter srodowiskowy i maz powinien o tym wiedziec. A jezeli juz próbuje publicznie pouczac sprawozdawce w jednym (choc mylnie, bo sprawozdawca nie nalezal do tej samej Organizacji dla Doroslych, co maz) to nie wolno mu pomylic sie chociaz w drugim, bo wtedy moczy juz na calej linii. Tu nasuwa sie drugie pytanie: Co powinien
popelnic maz, aby chociaz nieznacznie zmazac te plame?

Odpowiedz: Tym razem jest jednoznaczna - samobójstwo.

Fakt, ze swiecki maz, deklarujac sie jako komunista, powoluje sie jednoczesnie na Pana Boga, nie swiadczy prawdopodobnie od razu o jego akcie wiary (chociaz tu juz nic nie wiadomo), ale na pewno swiadczy jednak o braku jakiejkolwiek samokontroli. Czyli co? Czyli maz, nie cwiczac umyslu na co dzien, nie wlada nim biegle. C.b.d.u.*
Pare akapitów temu wspomnialem mimochodem, ze dostalem mieszkanie. To prawda. To znaczy - nieprawda. Postanowilem wlasnie krótko to omówic.

Oczywiscie kazdy wspólczesny krajan rozumie rzecz jednoznacznie, ale czy ja wiem, kto i kiedy bedzie to czytal?

Na przyklad prawnuk moze wyrobic sobie zupelnie mylne pojecie o patosie naszych czasów, nie mówiac juz o wspomnianym nieco wyzej Angliku. Co do Anglika, co prawda, sprawa wydaje sie byc szczególnie karkolomna, bo trzeba by zalozyc raz - ze trafi to w jego rece, dwa - ze bedzie znal jezyk polski, trzy - ze zechce to przeczytac.
Chociaz znajac zamilowanie Anglosasów do science-fiction, mozna zalozyc, ze ten ostatni warunek jest mozliwy.

*Sprawozdawca byl Bogdan Tuszynski, przepytywanym towarzysz Ochab. Gdyby ktos nie wiedzial, to c.b.d.u. - co bylo do udowodnienia.
tekajot
Posty: 2043
Rejestracja: wt lis 16, 2010 7:02 am

Re: Fragment średniej całości

Post autor: tekajot »

Pietnastoletni Jurek Dobrowolski, odratowany w torunskim osrodku
rekonwalescencyjnym po wyzwoleniu z obozu koncentracyjnego w Potulicach
pod koniec II wojny swiatowej, znalazl sie na Bystrem w Zakopanem.
pipek
Posty: 2814
Rejestracja: sob paź 17, 2009 9:31 pm

Re: Fragment średniej całości

Post autor: pipek »

...zabija nieustannym gdakaniem!.jpg
ODPOWIEDZ