babulenie

(Prawie) wszystkie chwyty dozwolone.
pomorzak
Posty: 9439
Rejestracja: sob paź 17, 2009 9:30 pm

Tunel

Post autor: pomorzak »

Bylismy troche zaniepokojeni bo wyniki badania krwi byly dziwnwe.
W ciagu kilku dni zmienialy sie diametralnie. Lekarz domowy typowal ze jakas infekcja to powoduje.
Pomimo tego wizyta u specjalisty i ponowne badanie krwi.
Dwa tygodnie temu, lekko zaniepokojeni zjawilismy sie by omowic wyniki.
Pani doktor bardzo ucieszyla sie ze tym razem i ja jestem przy rozmowie.
Przyprowadzilam posilki, powiedziala moja zona, lekko zazenowana ze pomysla o niej ze taka strachliwa.
To bardzo dobrze - powiedziala pani doktor.
Scierpla mi skora. Zamilklismy oboje.
Niestety mam nienajlepsze wiadomosci dla pani - powiedziala lekarka.
Swiat sie dla nas zatrzymal.
Nasze badania wykazaly ze ma pani ostra bialaczke.
Swiat sie zawalil.
Nie, nie wyszeptala zona.
Lakarka byla tak samo jak i my poruszona.
Opisala nam co widziala pod mikroskopem.
Zaproponowala ze moze zrobic ternin w szpitalu.
Oszolomieni przystalismy na propozycje.
Przed wyjsciem zona i lekarka padly sobie w ramiona i dlugo pozostawaly w tym usciscku.
Przed wami dluga droga dwonilo mi jeszcze w uszach gdy uslyszale ze wszystki zalatwione i jutro rano mamy byc w szpitalu.
Tego dnia mialem miec 2 zmiane ale nie moglem juz isc do pracy. Moje miejsce bylo w domu. Zadzwonilem i nikt nie stawial pytan. Zapewne moj glos powiedzial wszystko.
Siedzielismy tak zdruzgotani i tysiace mysli krazyly w przestrzeni.
Trzeba spakowac walizke. Zwykle prozaiczne czynnosci przyniosly ukojenie, Przynajmniej na chwile.
Bylem jak w amoku. Tunel i czynnosci ktore trzeba wykonac.
Tego dnia plakalismy i pocieszalismy sie wzajemnie. Czulem sie jak zdrajca bo nie ja dostalem ta diagnoze.
Dlaczego nie ja ? Ona juz raz to przezyla gdy stweirdzono raka piersi.
Dlaczego zawsze ona ?
To byl najdluzszy dzien.
Rano, nastepnego dnia pojechalismy do szpitala. Na autostradzie zona upominala mnie bym spokojnie jechal. Chcemy zyc i przezyc.
Gdy wracale by isc do pracy, bylem pusty. Jechalem ostroznie bo wiedzialem ze jasli mi cos sie stanie to bedzie juz wyrok.
W pracy bylem pusty, najprostrze sprawy byly problemem. Nie potrafilem sie skupic bo bylem gdzies indziej.
Telefon byl moim swiatem. Gdy tylko zawibrowal serce walilo niczym dzwon.
Gdy pierwszy raz wrocilem do pustego domu, nie tak calkiem bo czekal pies, to chcialem razem z nim wyc. Nie tylko chcialem ale i razem z nim wylem ten swoj strach i rozpacz.
Kolejne dni to tunel. Widzaiale co mam do zrobienia i wisialem na telefonie.
Trzeba sie trzymac, glowa do gory, bedzie dobrze, nie poddawac sie. Po pewnym czasie takie rady staja sie pustymi slowami i zaczynaja denerwowac. Do kurwy nedzy kto wie ze bedzie dobrze.
Jestesmy ludzmi pozytywnymi ale granica bolu zostala osiagnieta.
W szpitalu natychmiast podjeto dzialania. Kolejne badania i zanim przyszly wyniki z Berlina juz pierwsza chemia by zahamowac postepy choroby.
Kolejne dni i kolejne wyniki. Juz teraz jest wiadomo co to za raczyski ale kolejne dokladne badania jeszcze czekaja.
To jednak nie ten najciezszy. Cieszymy sie jakby to juz bylo po wszystkim.
Kolejny chemia leci.
W niedziele bylismy w szpitalnej kaplicy. Ja zbyt koscielny w ostatnim czasie nie bylem. Teksty piosenek powalily nas.
Wszystko jakby przykrojone dla nas. Trudno bylo utrzymac fason. Na koniec rozmowa z diakonem ktory to prowadzil.
Ania ma kwarantanne to znaczy do pokoju po dezynfekcji i w masce.
Po rozmowie z lekarzem przygotowania do szukania dawcy szpiku kostnego.
Jako pierwsze rodzenstwo zony.
Po kilku dniach przyjechali do Frankfurtu. Rodzina to swietosc i zjawili sie na wezwanie. Wszystkim pobrani krew na dalsze badania.
W takich sytuacjach widac czym jest rodzina.
Ania nagle rozkwitla, swiadomosc ze rodzenstwo rzucilo wszystko by ja ratowac dodala jej skrzydel.
Chemia robi swoje i nastroje sa jak na kolejce gorskiej.
Dzisiaj dobra wiadomosc bo komorki rakowe zmiejszaja sie.
Gdy do niej jechalem bylem pelem eufori.
Jest bardzo slaba, caly dzien leciala kropkowka z mineralami by podreperowac ja bo jedzenie nie wchodzi.
Odkrywam ja na nowo. Ostatnie lata jakos pogubily mnie i nas.
Wiele nieistotnych spraw stawalo sie problemem.
Teraz nic juz nie ma znaczenia.
Nagle widze ja tak jak dawniej. Piekna , wspaniala i imponije mi bo jest tak kochana nie tylko dla mnie ale i innych.
Pamietam ze to wlasnie mnie ujelo gdy ja poznalem. To jaka jest dla innych.
Zdalem sobie sprawe ze ostatnio tak rzadko mowilem jak ja kocham, a kocham do utraty tchu.
Czasami mialem pretensje ze jej pacjentki sa wazniejsze odemnie, ze ja jestem na drugim miejscu.
To co ona teraz przechodzi jest wielka tajemnica bo ja jestem tylko towarzyszem ale nie moge odczuc tego samego.
Rozmawialem z ordynatorem i przygotowal mnie na zycie z dnia na dzien.
Zaczynam doceniac kazdy dzien gdzie jest dobrze i kazdy dzien ktory trzeba przejsc gdy jest ciezko ale nadzieja pomaga.
Tutaj lekarze nie opowiadaja bajek, mowia jak jest.
Czasami zapominalem ale Ania jest moja wielka prawdziwa miloscia. Nie mialem i nigdy nie bede mial innej.
Przeszlismy wiele i czasami watpilismy w siebie, zawsze jedna tak jak teraz wiemy ze nalezymy do siebie.
Troche jestem juz zmeczony.
Czemu to pisze ?
To nie ma znaczenia. Czasami trzeba wykrzyczec, powiedziec. Nie chodzi o szukanie odpowiedzi czy pocieszenia.
Odpowiedzi przychodza z czasem a pocieszeniem jest kazdy dzien.
Wracajac podlamany ze szpitala widzialem na ulicach przechodniow ktorzy byli smutni, szczesliwi, obojetni itp.
Moj swiat sie zawalil ale to nie jest swiat wszystkich.
My jestesmy tylko malymi trybikami ktore moze maja znaczenie ale nie sprawia by swiat przestal sie krecic.
Dobranoc.
Nadchodzi nowy dzien.
Co przyniesie ?
Reflex
Posty: 10571
Rejestracja: sob paź 17, 2009 9:37 pm
Lokalizacja: USA
Kontakt:

Re: babulenie

Post autor: Reflex »

Nie wiem co napisac w takiej sytuacji slowa "obcego" czlowieka (jakim tu jestem), nie maja żadnego znaczenia a często wrecz drażnią. Za dużo w naszym życiu i smutkach jest slów sztucznych, wrecz eleganckich ale....
Dwa i pol roku temu przezylem stratę żony i dokladnie wiem o czym piszesz i co czujesz Mirku...…..
Ale to byla inna choroba, na ktorą nie ma jeszcze ratunku. Twoja żona ma dużą szansę, MUSISZ WIERZYĆ!!!
A ja.. jestem calym sercem z wami...

Reflex
alohilani
Posty: 2651
Rejestracja: sob paź 17, 2009 9:34 pm

Re: babulenie

Post autor: alohilani »

I ja tez jestem calym sercem z Wami.
Dobrze, ze napisales, ze “wykrzyczales”.
Masz tu od lat przyjaciol, ktorzy Ci zycza jak najlepiej.
A podzielenie sie z nimi swoimi radosciami i smutkami
to rzecz jak najbardziej ludzka.
Trzeba wierzyc w to, ze Ania wyzdrowieje.
Jest na to duza szansa.
pomorzak
Posty: 9439
Rejestracja: sob paź 17, 2009 9:30 pm

Re: babulenie

Post autor: pomorzak »

Dzieki.
Zyje troche jak w szklanej kuli.
Widze swiat ale do mnie nie dociera.
Tak wielu chce pomagac.
Jestem wdzieczny .
Jakos sobie radze i zyje z dnia na dzien.
Dzisiaj bylo pieknie, bardzo emocjonalnie.
Wiem ze bedzie ciezko.
Kolejna seria chemii od poniedzialku.
To dziala na cialo i psyche.
Czasami jestem jak maszyna ktora ma wykonac odpowiednie czynnosci.
Kiedys Whp pisal o ekskluzywnym klubie tych co przeszli.
Pewno mial racje bo to jak ogien ktory albo hartuje albo zabija.
Po tym wszystkim juz nic nie bedzie takie jak bylo.
Jedynie milosc przetrwa, milosc szalona, glodna drugiego.

sprawiedliwy
Posty: 2627
Rejestracja: sob wrz 20, 2014 4:05 am
Lokalizacja: stary kontynent

Re: babulenie

Post autor: sprawiedliwy »

Pomorzaku. jak ja Cię dobrze rozumiem. Mam prawie taką samą historię za sobą a nawet dwie.

10 lat temu rozpoznano nadprodukcję w szpiku molekuły IGM. Czekaliśmy aż "objawi się " choroba Waldenstroma. Po 5 latach zameldował się. Pół roku i 2 mies. wycięte z życiorysu. Niczym cud przeciwciała "zjadły" molekuły. Po 4 latach znów naprodukowało się nagle ich tyle, że stan był krytyczny. Kolejna terapia... Oszczędzę szczegółów.
Teraz nie czekamy aż się nad produkuje lecz co 4 miesiące "tankujemy" co trzeba by utrzymać molekułę na stałym niskim poziomie. Trochę uspokojeni. dostaliśmy młotem w łeb, gdyż u syna 30 laka spadek wagi był nagły i już zbyt niebezpieczny. Obumierała mu trzustka. Obumarła. Kiedyś miał wirusowe zapalenie mięśnia sercowego a teraz jakiś wirus zaatakował trzustkę niszcząc ją. DLa młodego to tragedia. Nie wolno tego, nie wolno tamtego. Samokontrola, wieczne zastrzyki do końca życia kilka dziennie. Nie chce mi się dalej pisać. Wybaczcie.
Pozdrawiam Pomorzaku serdecznie i ciepło. Nie mogę obiecać że będzie dobrze , bo nigdy już dobrze być nie może, tak jak było.
Ale w "naszym wieku" łatwiej nam się z tym pogodzić, łatwiej zaakceptować dolegliwości i zmiany zdrowia. Młodym jeszcze nie. Mam ten przykład w domu.

PS. ktoś kiedyś powiedział . jak nie ma o czym gadać to wystarczy wjechać na choroby. a każdy będzie miał coś do powiedzenia.

Pozdrawiam wszystkich. bo wiem, że nie ma ludzi złych, czy niedobrych, są tylko niekochani.
almagus
Posty: 4546
Rejestracja: sob paź 17, 2009 9:36 pm

Re: babulenie

Post autor: almagus »

Pocieszeniem jest stan medycyny, że ona potrafi.
Sam jestem tego przykładem.
Memento mori.

Jeśli kocha i czuje się potrzebna, to wróci, i jeszcze lata przed wami.
Bądź pewien, a jeśli nie, to nie ma w tym twojej winy i jej.
Taki czas i przestrzeń.
Czyli bądźcie dobrej myśli, to też leczy!
Czego życzy almagus
pomorzak
Posty: 9439
Rejestracja: sob paź 17, 2009 9:30 pm

Re: babulenie

Post autor: pomorzak »

Dzieki

Te dwa tygodnie byly bardzo intensywne nie tylko fizycznie ale i psychicznie.
Jestem osobiscie trafiony wiec widzialem tylko swoj bol.
Wizyta na onkologii uswiadamia ze jestes jednym z wielu.
Jadac do domu widzialem ludzi na ulicach.
Swiat sie kreci dalej i nikt nie widzi co we mnie sie dzieje. Tak jak i ja nie widze wnetrza mijanych ludzi.
Nabralem szacunku do zycia. Nie tylko wlasnego i moich ale do zycia wszystkich istot.
Jest cos niesamowitego w mojej zonie.
Ten czas cierpienia nie zalamal jej a raczej wzmocnil.
Niemal promieniuje miloscia do wszystkich dookola.
Ona tam odnalazla siebie i spokoj wewnetrzny.
Zobaczyla siebie taka jaka jest, a jest piekna.
Jej wiara w kochajacego Boga niesie ja i uskrzydla.
To nie jest czepianie sie wszelkiego zdzbla nadziei.
To jest spokoj i ufnosc plynace z serca.
Tak wiele dzieje sie w niej ze patrze na nia z podziwem.
To jak narodziny nowego czlowieka, ostatecznie jest polozna, ale tym razem to odbiera wlasny porod.
Z tym nowym czlowiekiem to przesada bo nie tak calkiem nowy. Zawsze taka byla ale sama nie potrafila tego dostrzec.

Obrazek
rekin oceanu
Posty: 5488
Rejestracja: ndz sty 18, 2015 1:18 pm

Re: babulenie

Post autor: rekin oceanu »

Współczuje wam.
Wam potrzebna jest pomoc duchowa ale i zdrowa informacja na czym stoicie.
Co można dostać od służby zdrowia znaczy bezpośredniego lekarza
I informacje jak macie dalej się poruszać.
Wydaje mi się że białaczka jest rakiem szpiku jak zrozumiałem.
Czeka was wymiana krwi jak żeście uczynili jest niezbędne a dalszy krokiem jest wymiana szpiku.
Potrzebny jest dawca tego szpiku.
Jest to operacja bardzo kosztowna.
Z tego co słyszałem z takiej choroby ludzie wychodzili.
Nie trzeba tracić nadziei.
Jeśli chodzi O Boga nie wiem w jakiego wierzysz.
Jak jesteś Chrześcijaninem.Potrzeba się modlić jego wolą nie swoją.
A siły i moc i co potrzebne nam on wie lepiej co nam potrzeba.
By się stawać jemu podobnym.
Najskuteczniejszą Modlitwą jest modlitwa Ojcze nasz.
W głębi mocno zrozumiana może dać efekt usłyszenie waszej prośby.
U Stwórcy nic nie jest niemożliwe.
rekin.
Macie ciężki orzech do zgryzienia.
Jak wielu na tym padole.
I z tym trzeba sobie zdać sprawę.
Życzę wam powodzenia w swej walce we wszystkich kierunkach działania.Powodzenia.
Rekin
pomorzak
Posty: 9439
Rejestracja: sob paź 17, 2009 9:30 pm

Re: babulenie

Post autor: pomorzak »

przez chwile przezylem szok
przypadkowo kliknalem na poczatek tego watku
zobaczylem posty nikity, cyca
pomyslalem ze to teraz
nie
to bylo kiedys
dawne czasy


ja wiem ze jest nudne czytanie o czyichs cierpieniach
ostatecznie tyle tego dookola i kazdy ma swoje doswiadczenia
wlasciwie to wstyd skarzyc sie gdy tyle tego dookola

tez nie skarze sie
zyje w swoim swiecie
swiecie istniejacym tylko jeden dzien
kolejny dzien to kolejny swiat z nadziejami i realiami

mistyka cierpieia
zwlaszcza teraz
to dla mnie wielkie klamstwo
kto chce dobrowolnie cierpiec
chyba masochista

niesamowita fala wspolczucia
jaka zostala wyzwolona choroba mojej zony
jest niesamowita
ona sama jest oszolomiona jej rozmiarami
tak wielu ludzi jest z nia
nie tylko tanie bezduszne zapewnienia
ale i ludzie ktorz wiele przezyli albo i sa na ostatniej drodze
to oszolamia
wiele spraw sie prostuje
to jest niesamowite

moim zdaniem to sa owoce tego jaka jest
po prostu dostaje to co sama dawala

wielki tydzien
jej droga krzyzowa rozpoczela sie jakis czas temu
kazdy dzien jest inny
kazdy dzien jest wielki

nauczylem sie zyc kazda chwila

wiem ze jestem jednym z wielu
nasze problemy sa jednymi z wielu
nasze zycie jest malenka czastka w tej masie
nieistotne
ale dla nas wazne
jak bardzo nieistotne dla nas jest wszystko dookola
choc tak istotne dla wszystkich innych

swieta ida
zycze wam byscie umieli widziec milosc i nadzieje w tym swiecie
widziec czlowieka i szanowac go niezaleznie od pogladow
jesli to potraficie to jestescie wiele dalej niz przecietny .........

kazdy pragnie tego samego
................
Reflex
Posty: 10571
Rejestracja: sob paź 17, 2009 9:37 pm
Lokalizacja: USA
Kontakt:

Re: babulenie

Post autor: Reflex »

Nie pomorzaku, nie jest nudne, jest dla normalnego czlowieka smutne i pelne serdecznego wspólczucia.
Tym że sie dzielisz swoim bólem i odczuciami, zbliżasz sie do nas i nas do siebie . Mysle że kazdy z nas,
jestesmy Ci za to wdzięczni, bo to jest zaufanie i otwarcie sie przed przyjaciółmi w trudnej chwili.
Ja mysle o Was codziennie i napewno kazdy z nas przezywa i życzy Wam po ludzku i z calego serca wytrwałości i pokonania choroby.
Ja wierzę że się uda Mirku, tak samo moi przyjaciele, którzy czytają to forum... Trzymaj się mocno, przekaż żonie cieple i serdeczne pozdrowienia. Jestesmy z Wami...

Obrazek
Zablokowany