Na Polach Grunwaldzkich przez chwilę dało się zauważyć przewagę wojsk krzyżackich, które po godzinie 14.30 zdobyły chorągiew Krakowa. Ostatecznie zwyciężyły wojska polsko-litewskie. Pod Grunwaldem w upalnym słońcu walczyło 2 tysiące zakutych w zbroje rycerzy, uczestników rekonstrukcji bitwy z 1410 roku. .........
Toz to Polak Patriota, kochajacy historie swojego kraju... wciaz go broni przed Hitlerem. Ale pokazcie mu jak tatarzy wrzucali dzieci do ognia, jak podrzynali starcow i gwalcili kobiety, to nie bedzie nudne.
Reflex pisze:
Toz to Polak Patriota, kochajacy historie swojego kraju... wciaz go broni przed Hitlerem. Ale pokazcie mu jak tatarzy wrzucali dzieci do ognia, jak podrzynali starcow i gwalcili kobiety, to nie bedzie nudne.
gdybys debilu odbieral polska telewizje to moze bys zrozumial co mialem na mysli piszac "nudne"...
ale ty bys "podrzynal starcow".... pewnie w odbyt, co?
W 1610 r. król Zygmunt III postanowił wydać „księgę pamiątkową” w dwustulecie zwycięstwa grunwaldzkiego. Nieukończona, zachowała się w nielicznych fragmentach, wśród których znalazły się strofy pieśni jakoby opiewającej bitwę. Sądzić jednak można, że powstała ona znacznie wcześniej, w czasach walk prowadzonych przez Władysława Łokietka z zakonem. Zawiera ona tak wielki ładunek nienawiści we frazach „bito Niemce jako cielce, i Niemkinie jako świnie i Niemczęta jako psięta”, że pomijając już fragment o „Niemczętach” (których, jak wiadomo, pod Grunwaldem nie było), raczej odnosić się może do realiów z pierwszej połowy XIV w., zapomnianych już w 300 lat później.
Natomiast już w XV stuleciu upowszechnia się pogląd, który miał zrobić wielką karierę w przyszłości. Następowało podkreślanie „niemieckości” krzyżaków i „polskości” wojsk Jagiełłowych. Oba te desygnaty stanowiły daleko idące uproszczenie. Wśród wojsk krzyżackich znajdowali się przedstawiciele wszystkich niemal nacji europejskich (wraz ze Słowianami z Pomorza i Czechami), wojska króla Władysława stanowiły zbiór polsko-litewsko-ruskich oddziałów, wzmocnionych jeszcze wojownikami mongolskimi, przybyszami z Czech, z Mołdawii.
Wówczas bowiem – podobnie jak wcześniej i później, aż do dziś – znamionami sukcesów były zwycięskie bitwy. Nie dokonania na polu gospodarki (przecież żywiliśmy wiele krajów), kultury czy ustawodawstwa. Przecież twórczość Kochanowskiego, Modrzewskiego, ustawy Konstytucji Warszawskiej z 1573 r.– stanowiły znacznie ważniejszy wkład w cywilizację powszechną niż sukcesy militarne. Do tych pierwszych jednak trzeba by było dodawać obszerniejszy komentarz, chwalebna bitwa była zaś najlepszym dowodem męstwa rodaków i skutecznej walki, krzepiła serca w czasach klęsk i niepowodzeń.
Treści zawarte w naszej pamięci zbiorowej trwały w ciągu kolejnych wieków, ulegając jednak przekształceniom spowodowanym bieżącymi potrzebami kraju. W latach saskich gdańszczanin Gotfryd Lengnich, redagujący „Polnische Bibliothek”, jako miejsce wydania kolejnego numeru tej serii podawał nie swe miasto rodzinne, lecz „Tannenberg, ...gdzie Władysław Jagiełło pobił krzyżaków” – jak brzmiał napisany po niemiecku tekst objaśniający. Do tradycji bitwy nawiązywano w Szkole Rycerskiej za czasów Stanisława Augusta, przypominali o zwycięstwie Franciszek Salezy Jezierski, Kazimierz Niesiołowski, Kajetan Sierakowski. Ci dwaj ostatni należeli do licznych – i zasłużonych – zbieraczy podań, mitów i wydarzeń historycznych odnoszących się do chwalebnej przeszłości Polski. Można by, przenosząc niedawne hasła w XVIII w., uznać, że już wtedy starali się przekonać rodaków, że „Polak potrafi”, jest zdolny stawić czoło największym zagrożeniom.