Naelektryzowana praktyczka spiskowa

O wszystkim i o niczym nocne Polaków rozmowy.
Vika
Posty: 262
Rejestracja: sob paź 17, 2009 9:30 pm

Naelektryzowana praktyczka spiskowa

Post autor: Vika »

W kręgach intelektualno-towarzyskich, czyli grupach ludzi wiedzących wszystko na każdy temat, a dokładniej, wiedzą wszystko dużo lepiej na każdy temat, wychylanie się ze swoimi wątpliwościami, czy aby (niezależnie od państwa, za wyjątkiem Islandii) przypadkiem nie rządzą nami (bardzo delikatnie mówiąc) nieodpowiedni ludzie o podejrzanych intencjach, natrafia ostatnio na pewien opór towarzyski.

Dalsze upieranie się przy swoim, a nie daj boshe popieranie swojego punktu widzenia faktami lub argumentami na temat , niepokojącego brak kompetencji przedstawicieli ludu, który to deficyt owi przedstawiciele chętnie kompensują rozbudowanym ego, lekką skłonnością do arogancji, odlotem od rzeczywistości i gotowością zrobienia wszystkiego celem pozostania przy paśniku, może doprowadzić do uzyskania honorowego tytułu teoretyka spiskowego.

Bycie teoretykiem spiskowym nie jest zbyt dobrym pomysłem. Wprawdzie nikt człowiekowi nie powie, że ma go za kretynkę czy też kretyna , ale w rankingu towarzyskim dokonuje się dramatycznego pikowania w dół. A kto lubi glebować, skoro bycie lubianym i szanowanym jest o wiele przyjemniej. Tak więc wielu ludzi ma spore wątpliwości, ale ukrywa swój sceptycyzm z przyczyn osobistych, bo my lubimy być lubiani przecież.

Ja też lubię, więc nie mogąc poskromić wątpliwości, postanowiłam zostać praktyczką spiskową, gdyż ta wartość intelektualna nie ma jeszcze złych notowań. Szczerze mówiąc nie mam pojęcia co oznacza ten tytuł, ale to nie jest przecież przeszkodą. Czytając dyskusje na różnych forach spotykam co i rusz ludzi nie mających zielonego pojęcia, ale to im jakoś nie przeszkadza
w wypowiadaniu swych przemyśleń na dowolny temat i temat kondycji psychicznej ewentualnych adwersarzy.

Nie będzie o zarazie i szczepionkach, ale aby efektownie przedstawić kuriozalność sytuacji podam przykład. Załóżmy, że mam wątpliwości na temat szczepionki, która ma bohatersko uratować całą ludzkość. Dokładniej, że mam wątpliwości co do ubocznych skutków długoterminowych. Oczywiście nie mam żadnych podstaw teoretycznych by takie wątpliwości posiadać lub ich nie posiadać, a odszkodowania jakie płaci państwo niemieckie tysiącom zaszczepionych w 2009 roku, którzy po zaszczepieniu mieli kaprys złośliwego zachorowania na narkolepsję, nie jest poważnym argumentem w poważnej dyskusji.

A więc (powiadamiam oficjalnie) nie mam wątpliwości, uchowaj boshe. Nie mogę wprost doczekać się szczepienia, a szczególnie wypełniania trzystronicowego formularza, który zawiera na przykład takie pytanie jak:
- Zdaję sobie sprawę z ryzyka i powiązanych z nim skutków ubocznych (Tak/Nie). To nic, że nawet fachowcy z długimi tytułami naukowymi nie są w stanie przewidzieć na przykład ryzyka szoku anafilaktycznego, chorób autoimmunologicznych lub innego badziewia, ja z radością postawię ptaszka przy TAK, choćby w tym celu by nie wyjść na spiskową oszołomkę.

Ale załóżmy, że takie wątpliwości mam i jakiś intelektualny orzeł zada mi powalające na parkiet pytanie:
- A ty panna jesteś immunologiem, że takie pierdoły wypisujesz? Hmmm, nie jestem
- A ty koleś medycynę studiowałeś na tajnych kompletach, bo z info na fejsie wynika, że jesteś z zawodu budowlańcem?

Zachodzi więc kuriozalna sytuacja, że nikt z dyskutujących nie ma fachowych podstaw, a o akceptacji punktu widzenia decyduje jedynie fenomen stada. Ten fenomen polega na tym, że człowiek ma samozachowawczą tendencje wypowiadania opinii kompatybilnych ze zdaniem większości, szczególnie gdy jest to opinia optymistyczna. Tak jesteśmy skonstruowani.

Pozostawmy więc teorie spiskowe, bardziej ciekawa jest rzeczywistość, czyli praktyka. Otóż jak zapewne wiecie 01.11.2020,
bez pompy i parady otwarto w pocie czoła budowane od ponad piętnastu lat lotnisko Berlin-Brandenburg. Do tej pory ta zabawa kosztowała circa siedem miliardów Euro (planowano 1,5 miliarda), no ale w końcu zbudowano i działa.
Zaraz, momencik…. w tej chwili działa Terminal 1 i Terminal 5, czyli dawne Lotnisko Schönefeld. Można więc zadać bezczelne pytanie - A gdzie są terminale 2,3 i 4… bo z tego wynika, że nie zbudowano lotniska, tylko jeden terminal na tym lotnisku?

Trzeba mieć sporo złej woli by takie defetystyczne pytanie zadawać. Otóż terminal 2 jest nadal w budowie i ma być gotowy
w marcu, w co osobiście wątpię, bo tam wygląda na budowę i to nawet bardzo na budowlaną budowę. Nie przeszkadzało to politykom zapowiedzieć, że w marcu zostanie zamknięty terminal 5, jak dotąd jedyny normalnie działający. Bo to wiecie Corona i tyle terminali jest nam obecnie niepotrzebne, więc budowę terminali 3 i 4 przesunięto na bliżej nieokreśloną przyszłość (czytaj nigdy). Ale ważnym jest, że przeciętny Niemiec myśli, że lotnisko w Berlinie w końcu zbudowano, bo tak mówili w telewizorze.

Faktycznie zbudowano, otwarto i na całe szczęście mamy Coronę bo pierwszy miesiąc był okraszony technicznymi niespodziankami
z szuflady pt "awarie nie do usunięcia w terminie przed zakończeniem pandemii". Ledwo usunięto co większe problemy, pojawił się następny i to poważny. Otóż od dwóch miesięcy pracownicy mojej firmy są porażani prądem podczas pracy. Do tej chwili ponad 60 ludzi odwieziono ambulansami do okolicznych szpitali, częściowo z poparzeniami, problemami sercowymi, motoryką i całym sztafażem porażenia prądem. Od dwóch miesięcy policja federalna i władze lotniska zamiatają problem pod dywan i to jest w zasadzie ich główne zajęcie. Media milczały od dwóch miesięcy jak zaklęte, choć do tej pory na przykład RTL i PRO7 lubowały się w reportażach dotyczących głupoty kontrolerów.

Na przykład bohaterski reporter RTL, ryzykując życie “przemycił” przez kontrolę scyzoryk i chełpił się do ukrytej w rękawie kamery, że nie znaleźli ci "głupole". Znaleźli...znaleźli, bo widzieli na ekranie -ty bucu-, ale scyzoryki do 6 cm są dozwolone, ale tego już telewidz przecież nie wie. Ważne, że wie, że kontrolerzy z prywatnych firm to odkorowane mózgowo mutanty. Powinien wiedzieć, gdyż tak chce pewne lobby, chcące ten job przejąć pod swoje skrzydła.

A więc cisza medialna i sześćdziesięciu koleżanek i kolegów nie jest wartych nawet krótkiej informacji na pasku. Przepraszam, wczoraj było kolejne 11 przypadków interwencji pogotowia, więc obecnie circa 70 pracowników. Związki zawodowe żądają zamknięcia terminalu 1, czyli jedynego działającego na nowym lotnisku, zamknięcia do czasu usunięcia przyczyny wyładowań elektrycznych. Media lokalne (RBBtv, Berliner Zeitung i Berliner Morgenpost) podały do wiadomości sytuację na naszym lotnisku, ale media ogólnokrajowe milczą, bo sprawa jest jak najbardziej polityczna, tym bardziej, że lotnisko chce od państwa 1,5 miliarda pożyczki, a w ten projekt angażowało się zbyt wielu polityków z górnej półki.

Związek zawodowy Verdii wkurzwiony tą ciszą zażądał od mediów zajęcia się sprawą strasząc, że w sądzie uzyskają nakaz informowania przez media. W tym samym czasie nasz pracodawca czyli policja, rozdała nam buty antystatyczne i poucza by w kontrolowany sposób rozładowywać napięcie. Równie dobrze można proponować astmatykowi, by głębiej oddychał to się nie będzie dusił. To jest dobry pomysł, gdyż obecnie wszyscy (circa 1500 pracowników) są wyjątkowo naładowani.

Tak wygląda praktyka spiskowa, media przemilczają choć zostały powiadomione przez związki zawodowe, organizacje branżowe i izbę lekarską.To taka prosta sprawa, więc ciekawa jestem co jeszcze przemilczają media gdy zachodzi potrzeba by telewidza nie denerwować. Jaka jest praktyka w tych sprawach, bo jaka teoria to ja sobie mogę wyobrazić, ale nie powiem, bo lubię być lubiana.

PS1: Dzisiaj w telewizorze mówili, że Justin Bieber ma nowego chomika.

PS2: A ja rozładowuję napięcie każdego dnia w sposób kreatywny. Zostałam burmistrzem i głównym budowniczym miasta Sölveik (Czytaj Solwik). Moi mieszkańcy są zadowoleni, turyści walą drzwiami i oknami, są zdrowi, wyedukowani i generalnie szczęśliwi. Polecam więc grę “Cities Skyline” jeśli komuś rzeczywistość wychodzi sposobem pana kierownika z kabareciku Olgi Lipińskiej… O, potąd mam, potąd.

v.
ODPOWIEDZ