adminwb pisze: ↑pt kwie 22, 2022 7:48 am
Czekam na zgloszenie postu.
no cóż. z tym obrażaniem to jest dziwna rzecz. Mnie nauczono, że nie można mnie obrazić. "Obraźliwości" spływają niczym kubło pomyj... ja jestem ponad to....
A ten co pisze i się wyraża. to daje swój własny wizerunek o sobie....
Gdy się urodziłam, w czasie głębokiego stalinizmu, terroru komunistycznego, moja rodzina była uważana za „wrogów ludu pracującego miast i wsi”. Na takich wylewano gnój. Dosłownie i w przenośni. Mojej Babci kazano mieszkać w chlewiku, a teraz dziadkom pośmiertnie dano medale i odznaczenia.. Tytuł arystokratyczny wówcza był źródłem kłopotów. Zamieszkaliśmy w nowych blokach w maju 1951 roku. Był to tygiel śląskich rodzin wymieszany z przybyszami z całego kraju. W szkole i na podwórku miałam kompleks niższości, gdyż okazywano mi złośliwości i pogardę, jaką głosiła ówczesna propaganda. Wołano za mną Drabinka, twój tata jest Drabia a mama Drabina. Odbierałam to jako zabawne ksywki, a docinki koleżanek jako zazdrość z powodu kolorowego sweterka i lepszych ocen. Rodzice powtarzali mi, że to tylko deszcz, który ma ze mnie spłynąć, nawet gdyby był obraźliwy, żeby traktować obelgi tak jakby nie dotyczyły mnie. Na spotkaniu z okazji 50-lecia matury, zapytałam szkolne koleżanki dlaczego wówczas kpiły z mojego pochodzenia. - Och, zazdrościłyśmy ci granatowego sznura drużynowej i granatowej, instruktorskiej podkładki pod krzyżem harcerskim, więc tylko tak mogłyśmy ci dokuczyć. - Rzeczywiście w harcerstwie czułam się bardzo dobrze, uwielbiałam obozy harcerskie, biwaki i rajdy. Tam nikomu nie przeszkadzało moje nazwisko i pochodzenie.
Autorzy książek, które podsuwano mi w domu do czytania, w swoich utworach kładli nacisk na rozwój etyczno-estetyczny, na ukształtowanie człowieka zatroskanego o drugiego, kształcenie zdolności odczuwania i akceptowania uczuć z cudzego punktu widzenia, uchwycenie współzależności człowieka ze społeczeństwem, biografią i historią. Poczucie obowiązku pomagania i szacunku, dobroć, która jest najważniejsza w życiu, są wartościami na tyle cennymi, że wymagającymi pielęgnacji, gdyż łatwo giną, usychają, przytłoczone egoizmem, pychą i arogancją konsumpcji.
To fragment wstępu do mojej książki będącej w przygotowaniu do druku.
Najdziwniejsze jest to, że....OBECNIE są ludzie, którym ten nieistniejący już tytuł historyczny również przeszkadza i jest powodem a może pretekstem do zerwania kontaktów. WŁaściwie to bardzo dobrze, bo od razu się ujawnili, jakimi są ludźmi, ile wartymi....Nie obrazili mnie wcale...Żal mi ich. To wszystko...
REASUMUJĄC ...
kto chce kogoś urazić obrazić to sam sobie wyrządza krzywdę...sam się obraża...