Pan Tomasz Zalewski mieszka w Waszyngtonie, jest akredytowanym dzienikarzem Polityki. W Polityce mozna znalezc blisko setki jego profesjonalnych artykulow na temat spraw amerykanskich. Jesli ktos czerpie cos z broszurek ktore wspiera zoladkowa fantazja jest nim niewatpliwie Pipek: mister NIE.Takich bzdetów nie czytałem od czasu polskiej prasowej nagonki na "komunizm".
Pan Zalewski musi być niezłym wazeliniarzem,czerpiącym swoją wiedzę z jakichś broszurek propagandowych,popartych sporą dozą fantazji literackiej.
Wierze, ze przy jego osobowosci kazdy, nie tylko kierowca stojacy na sasiednim pasie dalby mu z przyjemnoscia w pysk.
W dyskusji uczestmikow jest kilka nieporozumien. Nie dyskutujemy generalnie o roznicy kultury miedzy Amerykanami a Europejczykami, tylko kulturze jazdy samochodami na drogach.
Zacytowany fragment artykulu Tomasza Zalewkiego absolutnie oddaje rzeczywistosc. Jest kolosalna roznica miedzy Polskimi a Amerykanskimi kierowcami. Tutejsi kierowcy jezdza z glowa, przestrzegaja przepisow drogowych, dla nich samochod nie jest wykladnikiem pozycji, czy pokazaniem swojej wyzszosci, tylko podstawowym srodkiem transportu.
Na drodze sa cierpliwi, zyczliwi i uczynni. Zwykle sa dobrymi kierowcami, co jest zrozumiale, poniewaz Amerykanin nieomal rodzi sie i spedza kawal zycia w samochodzie. Na amerykanskich drogach wszyscy sa rowni i bez wzgledu na swoj spoleczny staus podporzakowuja sie przepisom i zasadom rownosci. Kierowce nie interesuje kto jedzie przed nim czy obok, tylko jak dojechac do miejsca przeznaczenia. To wymusza niejako podporzadkowanie sie tym zasadom i kulturze jadzdy przez wszystkich, niezaleznie od pochodzenia mieszkancom USA.
Zacieklosc i zlosliwosci proponuje zostawic przed wejsciem na forum a skupic sie na faktach, bo nie bylo i nie jest celem mojego postu kogos ponizyc czy wywyzszyc. Katastroficzny stan sytuacji na Polskich drogach musi budzic troske i niepokoj.