Amerykanie najfajniejsi, Polacy i Belgowie najmniej

(Prawie) wszystkie chwyty dozwolone.
Reflex
Posty: 10576
Rejestracja: sob paź 17, 2009 9:37 pm
Lokalizacja: USA
Kontakt:

Re: Amerykanie najfajniejsi, Polacy i Belgowie najmniej

Post autor: Reflex »

Przed chwila ogladalem w wiadomosciach na zywo. Kolizja samochodu osobowego z motocyklem. Samochod i motocykl w plomieniach, w kazdej chwili groza eksplozja a pod samochodem lezy unireruchomiony i nieprzytomny motocyklista.
Na ratunek rzuca sie kilkanascie osob. Rzyzykujac wlasne zycie golymi rekami podnosza z jednej strony polonacy samochod, ktos odciaga na bezpieczna odleglosc motocykliste., ktory w tej chwili lezy w szpitalu, bedzie zyl.

Normalka. To sa wlasnie Amerykanie, jedna wielka rodzina, ktorzy czesto ryzykuja zycie, zeby uratowac drugiego czlowieka, z plonacego domu wyniesc nieprzytomnego kota, czy psa, robiac mu sztuczne oddychanie "usta w usta". Whiskeyprint powie, ze to obluda, glupota i zachowanie dla polkasku. On z calla pewnoscia woli polskich wyrostkow, ktorzy oblewaja latwopalna ciecza psa i podpalaj go a potem "kreca" film telefonem komorkowym.
No sa przeciez szczerzy, nie? - co poslugujacy sie widelcem i lyzka Whiskeyprint sobie ceni najwyzej.
alohilani
Posty: 2651
Rejestracja: sob paź 17, 2009 9:34 pm

Re: Amerykanie najfajniejsi, Polacy i Belgowie najmniej

Post autor: alohilani »

Czesc Miltonka!
Aloha:)

Jezeli jutro nigdy nie przyjdzie, nie zdazy sie im tego powiedziec lub przeprosic za cos...
Nalezy takze pamietac, ze to "love you" znaczy takze bardzo cie lubie, niekoniecznie kocham.
Nalezy mowic, a Amerykanie to bardzo bezposredni narod, nikt sie nie ociaga z usciskiem i powiedzeniem "love you", nawet nieznajomym.
To tez moze byc jako utarty slogan to "love you", jak "fine", ale ma swoje znaczenie.
Nie mowia "love you", jesli sie pokloca, chyba ze przez pomylke zwyczajowo albo zeby powiedziec, ze nie maja zbyt wielkiej urazy, bo to jest tez sztuka powiedziec komus, ze pomimo roznicy zdan i ostrej wymiany zdan oni wciaz "kochaja".
Ja ogromnie lubie to "love you" i czasem to "love you" moze komus dodac skrzydel i przelamac najwieksze lody, bo to jest przejaw tej uniwersalnej milosci, milosci - przyjazni - szacunku bez powodu, to jest ta "love for no reason". Ja to tak odbieram mieszkajac wiele lat w tym kraju i zgadzam sie z tym, co pisze Nikita na temat optymizmu Zachodu i pesymizmu Wschodu.
Amerykanie znaja wage bezinteresownego uscisku i "I love you" i dlatego to czynia.
I mnie sie to nigdy "nie przejje", ja to sobie ogromnie cenie i pasjami lubie!
Specjalnie "If tomorrow never comes"...

A tu jest spiewana odpowiedz:

http://www.veoh.com/watch/v252342NR4FnNQk
marycha
Posty: 751
Rejestracja: ndz mar 28, 2010 3:51 pm

Re: Amerykanie najfajniejsi, Polacy i Belgowie najmniej

Post autor: marycha »

Cieplo i ladnie piszecie o Amerykanach i chyba nikt nie zaprzecza. Mowimy o czyms zupelnie innym, jak postrzegana jest Ameryka a wiec i spoleczenstwo z powodu prowadzonej polityki. Nic na to nie poradzimy, ma to ogromny wplyw na opinie o pojedynczym obywatelu i tu zgodze sie z whp. Nie kazdy ma okazje zyc w USA i doswiadczyc tego o czym piszecie. Nie mozna tez mowic, ze najfajniejszy jest Amerykanin. Naprawde lubie Amerykanow ale wielka sympatia darze Azjatow. Oni nie uzywaja I love you, nie wieszaja sie kazdemu na szyi ale ta ich uprzejmosc i okazywanie kazdemu szacunku, pracowici, czysci i bardzo oszczedni. Mnie to wzrusza i zawsze sie odklaniam.
Reflex
Posty: 10576
Rejestracja: sob paź 17, 2009 9:37 pm
Lokalizacja: USA
Kontakt:

Re: Amerykanie najfajniejsi, Polacy i Belgowie najmniej

Post autor: Reflex »

Marycha, Ty tez jestes niezly kretacz. Piszesz nieprawde.. Celowo i tendencyjnie, bo nie podejrzewam Cie o syndrom blondynki. Whiskeyprint pisze po chamsku o zwyklych ludziach. Udajesz ze nie czytalas glupawych komentarzy ze amerykanim najciezsza prace wykonuje ukrywajac wysilek bo tak wypada., ze sa prostakami, ze obludni, pisze z pogarda, o zaplutej prowincji, o nieumiejetnosci poslugiwania sie nozem i widelcem. o braku kultury.

Juz pisalem, ze ten kto postrzega narod amerykanski, osobowosc ludzi na podstawie polityki Stanow Zjednoczonych jest prymitywem.

Kazdy glab wie, ze na polityke kraju przecietny czlowiek nie ma zadnego wplywu a szczegolnie w USA, ze polityka zagraniczna z kolei nie ma wplywu na osobowosc ludzi. Ze tutaj ludzie zawsze byli w opozycji do rzadu, ze dla nich rzad pelni wobec narodu funkcje sluzebna, ze przecietny Amerykanin na codzien stroni od polityki, ze mlodzi ludzie czesto nie maja pojecia kto jest wiceprezydentem tego kraju, a kto sekretarzem stanu. Oni zyja rodzina, kariera, swoimi sprawami, bo taki jest sens zycia, taka funkcja czlowieka.

Tak zawsze bylo a rola rzadu ich zadaniem jest dbac o ich bezpieczenstwo porzadek w kraju. Co czery lata Amerykanie go z tego rozliczaja. Nikt z was nie pamieta, ze kazdy stan posiada wlasny rzad i wlassne prawo i ten rzad jest im na codzien blizszy niz ten z Waszyngtonu. Jest tysiac rzeczy o ktorych zadne z was nie ma bladego pojecia, nie pamietacie miedzy innymi o tym, narod Stanow Zjedoczonych to nie jakis komputerowy Yankes z kosmosu, tylko tygiel skladajacy sie z ponad stu narodowosci, wszystkich ras i religii swiata i oni w sumie tworza to na co sie sklada pojecie Amerykanin.

Pisanie o odpowiedzialnosci zbiorowej jest koltunstwem. Amerykanie maja swoje wady, jak kazdy narod, ale ogolnie nie ujmujac nic zadnemu innemu narodowi, Amwrykanie sa najnormalniejsi i najsympatyczniejsi.
Calu swiat przejmuje od nich styl bycia i zycia, ubierania sie i zachowan. Dobrowolnie! Bo ten styl na kazdym kontynenccie trafia do ludzkich gustow i serc

I nie pisz mi tu o czystosci Azjatow. To niby ma dowodzic ze sa sympatyczniejsi? Amerykanie to jeden z jabardziej higienicznych i schludnych narodow. Ich dbalosc o czystosc jet legandarna. Uzebienie, wlosy, cialo, ubior. Tutaj srodki masowego przewozu ludzi nie smierdza ludzkim potem jak w Polsce czy w Europie.
Nie jestem fanatycznym wyznawca Amerykanow. Ale zyje wsrod nich czasem mnie czyms draznia, ale nie trawie niebotycznych bzdur, obludy i nienawisci Whiskeyprinta. Niedano napisal , ze w Ameryce nic sie produkuje, tylko hamburgery i coca cole. Durne jak tabaka w rogu.
alohilani
Posty: 2651
Rejestracja: sob paź 17, 2009 9:34 pm

Re: Amerykanie najfajniejsi, Polacy i Belgowie najmniej

Post autor: alohilani »

Dobre podusmowanie!
Tak wlasnie jest, the US to wielki tygiel wielonarodowosciowy, czesto kilka ras w jednym czlowieku.
Nie mozna postrzegac tego narodu poprzez polityke zagraniczna jego przywodcow, na ktora przecietny obywatel nie ma wlasciwie zadnego wplywu, poniwaz to jest sterowane odgornie. To sa diametralnie rozne sprawy i podstawowy blad. To tak jakby widziec obecnych Niemcow jako narod z perspektywy niemieckiej polityki zagranicznej w przeszlosci.
Ja pisalam, ze Amerykanie sa niezwykle przyjazni, nie pisalam ze najfajniejsi. Takiej nie sztucznej przyjazni nigdzie indziej nie spotkalam, a bylam w kilku europejskich krajach (zachodnich) i wschodnich.
Co do Azjatow to mialabym troche bardziej powsciagliwe zdanie, szczegolnie jesli chodzi o czystosc. Chinczycy ciezko pracuja, ale maja mala kulture osobista (w subway w NY nagminnie dlubia w nosach), Filipinczycy ciagna trzy prace, ale w bezposrednim kontakcie sa szorstcy i raczej nieprzyjemni, niecierpliwi, a szczegolnie ci, ktorzy dopiero co wyemigrowali do US czekajac na to czesto ponad 20 lat. W sklepch grzebia jak kury za robakami w ziemi i rozwalaja wszystko jak malo kto, Koreanczycy maja brudne kuchnie w restauracjach (widzialam), brudne lazienki, ale na dwie odwiedzane obydwie tak mialy, ale to moze nie byc nagminne, a moze tak. 49 % populacji w moim miasteczku, w ktorym pracuje, to Filipinczycy. Skad tylu? Kiedys ich przodkow przywieziono do pracy na polach trzciny cukrowej, kiedy miejscowi wymarli od zarazy, to samo bylo z Koreanczykami czy Japonczykami. Owszej, Japonczycy sa kulturalni, ale Koreanczycy juz mniej. Tylko Japonczycy swoja kultura robia na mnie wrazenie.
Nie powinno sie generalizowac, wiem, na to jednak maja wplyw moje wlasne obserwacje szczegolnie z NY i HI, gdzie Azjatow jest co niemiara. Ci mieszkajacy tutaj od wielu lat nieco sie zmienili, ale jednak roznia sie kultura od przecietnego Amerykanina, jest ona dosc szorstka i powsciagliwa.
Kazdy czlowiek jest inny.
Jeden jest bardzo otwarty, inny raczej zamkniety i nie lubi zadnego zpoufalania sie ani okazywania uczuc. Mysle, ze to ma zasadniczy wplyw na to, jak postrzega innych ludzi i jak ich ocenia.
To co moze robic wrazenie na mnie, moze nie podobac sie Tobie i vice versa.
I dobrze, poniewaz mozemy na ten temat dyskutowac.
Ludzi, wg mnie, nie powinno sie oceniac jedynie na podstawie obserwacji z daleka nie znajac ich, ocena jest miarodajna jedynie wtedy, jesli sie wsrod nich zyje od lat, pracuje z nimi i jest sie niejako jednym z nich.
Mala uwaga, jesli robie bledy stylistyczne, lub ortograficzne typu spoufalanie czy zpoufalanie to prosze mi wybaczyc. Nie mam czasu sprawdzac, ale jezyka polskiego na codzien nie uzywam niestety, nie ma mozliwosci.

Aloha:)
godzilla
Posty: 14046
Rejestracja: sob paź 17, 2009 8:49 pm

Re: Amerykanie najfajniejsi, Polacy i Belgowie najmniej

Post autor: godzilla »

w samej Azji tez jest brud, smrod i ubostwo...
jedyne czyste miejsce, ktore widzialem to Singapur... no ale tam maja restrykcyjne przepisy, ktorych musza przestrzegac... gdzie indziej smierdzi na ulicach...
whiskeyprint1
Posty: 2482
Rejestracja: ndz paź 18, 2009 6:44 am

Re: Amerykanie najfajniejsi, Polacy i Belgowie najmniej

Post autor: whiskeyprint1 »

jeszcze raz powtorze o czym juz pisalem gdzies wyzej

bardzo czesto jest tak - i na ogol - ze upraszczajac okresla sie jakiegos czlowieka na podstwie kraju - tak -kraju z ktorego pochodzi lub w nim mieszka (jesli uzyc przykladu - spojrzec na forumowego blazna)- a szczegolnie polityki tego kraju w stosunku do innych panstw - zatem nie powinno dziwic ze widzi sie "amisa" w swietle polityki usa a niemca w odbiciu trzeciej rzeszy (stad zostalem forumowym hitlerowcem) - zreszta kazdemu cos sie przypisuje i tu przypominam cytat ktorego uzylem i jeszcze raz powtorze - powiadaja "jeden murzyn - to mily czlowiek - tlum murzynow - to problem" - cytat nie moj jest dzielem pisemnego amerykanina - ale nie bojmy sie powiedziec ze istnieja cechy narodowe ktore dla postronnych moga byc cacy ale moga tez byc bee

inna sprawa jest pytanie - czy krytycyzm jest pozadany lub nie
na to kazdy musi odpowiedziec sobie sam
ale nie wolno odbierac nikomu prawa do krytycyzmu
bo nikt nikomu tez nie odbiera prawa do nieuzasadnionych niczym pochwal
rzecz tylko w tym ze tak samo do krytycyzmu jak i do pochwal musi byc podstawa
jesli zas takiej podstawy brak - wowczas znadujemy sie w cyrku reflexomanii
gdzie niedzwiedz przebiera sie za slonia

amen
whiskeyprint1
Posty: 2482
Rejestracja: ndz paź 18, 2009 6:44 am

panu nikitowiczowi pod rozwage

Post autor: whiskeyprint1 »

... i takie rzeczywiscie sa fakty: chodzi o zasadnicza roznice mentalnosci pomiedzy ludzmi europejskiego wschodu (depresywny,zachowawczy pesymizm) a zachodu (pozytywny, zachowawczy optymizm), co czesto bywa zrodlem glebokich nieporozumien - do wuhape podobny "wschodniak" czesto mylnie interpretuje "zachodniaka" optymizm,uprzejmosc i brak fekaliow w mowie jako objetnice maksymalnych, darmowych korzysci wynikajacych z oczywistej glupoty "zachodniaka" - i jest smiertelnie obrazony (whp do dzisiaj)jezeli sie okazuje,z
----------------------------------------------------------------------------------------

wczoraj "chlapnalem" tylko odpowiedz na pana twierdzenie ze................. i tak dalej

myli sie pan wielokrotnie
bo krytycyzm jest zjawiskiem pozytywnym (nazwijmy - dobrym - o dobrych skutkach) i jego zrodlem nie dest "depresywnosc" lecz wlasnie pozytywne nadanie kierunku - zatem droga i nadzieja do "dobrego"
optymizm jest zjawiskiem o negatywnych skutkach bo "przytakuje" skostnieniu- bledom- popiera i zada nieruchliwosci toczacych sie zjawisk zgodnie z mottem - dobrze jest jak jest - po co ma byc lepiej i przypomina to slynne twierdzenie schopa ze szczescie jest zjawiskiem negatywnym zas bol i nieszczescie zjawiskiem pozytywnym - przypuszczam ze pan zrozumial o co chodzi w przeciwienstwie do forumowego blazna

podzial wschod-zachod jest nie tylko uogolnieniem ale uogolnieniem nie majacmy pokrycia w rzeczywistosci - bo jesli pomyslimy o bizanto-cierpietnictwie ktore przypisuje sie czesciowo i czesciowo slusznie polsce - wowczas nalezy stwierdzic ze jest ono godzeniem sie z istniejacym - cos w rodzaju bog tak chce - szystko jest wola boza i tak jest dobrze bo on decyduje - zatem w rozumowaniu szanownego pana byloby to czyms pozytywnym - ale w nielogiczny sposob twierdzi pan rownoczesnie ze jest to rodzaj depresywnosci i przypominam tu - gdyby nie luther zapewne placilbys do dzis podatki za grzech nieuznania flajszra za wcielenie diabla - tak drogi nikito - ugrzazlys w grzeczu i nie wyplacil sie z podatkow na papiezysko - a takim jak luther nie pominawszy calego szeregu swiatlych umyslow krytycznego zachodu mamy do zawdzieczenia ze zachod w przeciwienstwie do wschodu bardziej sie rozwinal spolecznie i umyslowo i uznaj nikito wreszcie ze mysl niemiecka w tej materii niwiele wniosla - nie bede dochodzil dlaczego bo tych elementow wyodrebniajacych i szczegolnych jest bardzo wiele - to o wiele lepiej wiedza inni

odwracam cala sytuacje - to wlasnie pan -a nie ja - skazony jest bakcylem bizantocierietnictwa godzac sie na wszystko co zle i dla wlasnej wygody ducha uznaje to za zjawisko pozytywne - bo tak musi byc - a jesli musi - to jest dobrze - jeszcze raz wypowiedam twierdzenie ze krytycyzm nie jest zjawiskiem o zrodlach depresji (depresja jest zastojem prosze pana) lecz aktywnego (byc moze o niklych skutkach w przypadku jednostki) wspolrzadzenia i malenkim krokiem do rozwoju a nie stagnacji

przypominam panu ze to nie wschod - ale caly zachod europy przyniosl krytycyzm gdzies od moora poczawszy poprzez woltera - russela-schopa-nietzscha-szkoly wiedenskiej czy frankfurter kreis az do dnia dzisiejszego - co bylo i jest zarazliwe -obejmujac dzis caly wschod - i gdyby nie ten krytycyzm stalibysmy w miejscu cofnieci spolecznie o pol wieku -. zatem pan zamiast wdziecznosci za rozwoj mysli ktora prowadzi do praktycznych rezultatow - usiluje tu zbudowac jakas teorie z innego swiata - mam tu na mysli socrelizm ktorego bezkrytyczne zasady stosuje pan nie przyznajac sie do pozycji ktora reprezentuje i usiluje wmowoc ja innym

uzywanie rozowych okularow jest z drugiej strony bardzo pozyteczna rzecza - ulatwia zycie jednostce ktora cic nie obchodzi "bo jest dobrze" - ale im wiecej takich elementow bezkrytycznym tym gorzej dla calosci spoleczenstwa i nazwe taka postawe poprostu egoizmem (nie chcac podejrzewac o tchorzostwo)
nikito - przeczytaj jeszcze raz twoj text ktory cytuje - moze dojdziesz swej przewrotnosci

amen
ale bez wiary ze bog tak chce
ze wszystko wola boza
i frau ...erkel
oraz kowalskieo jana
oraz mafii zwanej camorra
wiec zycze ci wyzwolenia
spod sidel mafii
i blogoslawie
flajszman - diabolo
godzilla
Posty: 14046
Rejestracja: sob paź 17, 2009 8:49 pm

Re: Amerykanie najfajniejsi, Polacy i Belgowie najmniej

Post autor: godzilla »

>A czy np. można powiedzieć obiektywnie o drugim człowieku, że jest szczęśliwy? Czy >można w ogóle obiektywnie, "z zewnątrz" mówić o subiektywnych stanach jednostki, jej >emocjach?
Nie można.I tu Trurl napotkał pierwszy problem.Czym jest szczęście?
Czy szczęście to bezwarunkowa akceptacja postrzegania?Byc może ale czym rózni sie szczęście takiej istoty od szczęścia idioty?Wszak Kobyszczę stękało z rozkoszy na widok kupy śmieci.Zatem może odczuwanie szczęścia wynika z braku inteligencji?Przecież - jak Inhet zauważył - Kobyszczę doznało depresji , kiedy Trurl obdarzył je inteligencją.
zrodlo: http://www.racjonalista.pl/forum.php/s,20367

reflex to takie Kobyszczę z Bajek Robotow Stanisława Lema... on sie zawsze kazdym g... zachwyca... ma mentalnosc czleka zachodu... a brodacz? brodacz jest szczesliwy bo na emeryturze... tylko czy na dlugo Wielkiej Rzeszy Angeli starczy pieniedzy na emeryture dla niego?
whiskeyprint1
Posty: 2482
Rejestracja: ndz paź 18, 2009 6:44 am

Re: Amerykanie najfajniejsi, Polacy i Belgowie najmniej

Post autor: whiskeyprint1 »

mentalnosc czleka zachodu... a brodacz? brodacz jest szczesliwy bo na emeryturze... tylko czy na dlugo Wielkiej Rzeszy Angeli starczy pieniedzy na emeryture dla niego?
-----------------------------------
wlasnie - tu lezy sedno
nie brodacz - ale nikita - wiec czy nikita zgrzytnie zebami kiedy zamiast pieniedzy dostanie karteczke z nakazem wplacenia podatku na europe zadluzona w chinach po uszy

znajac go z dotychczysowych wypowiedzi - powie ze tak jest dobrze - ze trzeba komus tam pomoc (bo ma dobre sece) ale nie dostawszy tych pieniedzy wypadnie mu tylko ukleknac i zmowic paciorek "za europe"
nie zycze mu tego
ale nie wyklucze
ODPOWIEDZ