Tunel
: sob kwie 06, 2019 6:08 pm
Bylismy troche zaniepokojeni bo wyniki badania krwi byly dziwnwe.
W ciagu kilku dni zmienialy sie diametralnie. Lekarz domowy typowal ze jakas infekcja to powoduje.
Pomimo tego wizyta u specjalisty i ponowne badanie krwi.
Dwa tygodnie temu, lekko zaniepokojeni zjawilismy sie by omowic wyniki.
Pani doktor bardzo ucieszyla sie ze tym razem i ja jestem przy rozmowie.
Przyprowadzilam posilki, powiedziala moja zona, lekko zazenowana ze pomysla o niej ze taka strachliwa.
To bardzo dobrze - powiedziala pani doktor.
Scierpla mi skora. Zamilklismy oboje.
Niestety mam nienajlepsze wiadomosci dla pani - powiedziala lekarka.
Swiat sie dla nas zatrzymal.
Nasze badania wykazaly ze ma pani ostra bialaczke.
Swiat sie zawalil.
Nie, nie wyszeptala zona.
Lakarka byla tak samo jak i my poruszona.
Opisala nam co widziala pod mikroskopem.
Zaproponowala ze moze zrobic ternin w szpitalu.
Oszolomieni przystalismy na propozycje.
Przed wyjsciem zona i lekarka padly sobie w ramiona i dlugo pozostawaly w tym usciscku.
Przed wami dluga droga dwonilo mi jeszcze w uszach gdy uslyszale ze wszystki zalatwione i jutro rano mamy byc w szpitalu.
Tego dnia mialem miec 2 zmiane ale nie moglem juz isc do pracy. Moje miejsce bylo w domu. Zadzwonilem i nikt nie stawial pytan. Zapewne moj glos powiedzial wszystko.
Siedzielismy tak zdruzgotani i tysiace mysli krazyly w przestrzeni.
Trzeba spakowac walizke. Zwykle prozaiczne czynnosci przyniosly ukojenie, Przynajmniej na chwile.
Bylem jak w amoku. Tunel i czynnosci ktore trzeba wykonac.
Tego dnia plakalismy i pocieszalismy sie wzajemnie. Czulem sie jak zdrajca bo nie ja dostalem ta diagnoze.
Dlaczego nie ja ? Ona juz raz to przezyla gdy stweirdzono raka piersi.
Dlaczego zawsze ona ?
To byl najdluzszy dzien.
Rano, nastepnego dnia pojechalismy do szpitala. Na autostradzie zona upominala mnie bym spokojnie jechal. Chcemy zyc i przezyc.
Gdy wracale by isc do pracy, bylem pusty. Jechalem ostroznie bo wiedzialem ze jasli mi cos sie stanie to bedzie juz wyrok.
W pracy bylem pusty, najprostrze sprawy byly problemem. Nie potrafilem sie skupic bo bylem gdzies indziej.
Telefon byl moim swiatem. Gdy tylko zawibrowal serce walilo niczym dzwon.
Gdy pierwszy raz wrocilem do pustego domu, nie tak calkiem bo czekal pies, to chcialem razem z nim wyc. Nie tylko chcialem ale i razem z nim wylem ten swoj strach i rozpacz.
Kolejne dni to tunel. Widzaiale co mam do zrobienia i wisialem na telefonie.
Trzeba sie trzymac, glowa do gory, bedzie dobrze, nie poddawac sie. Po pewnym czasie takie rady staja sie pustymi slowami i zaczynaja denerwowac. Do kurwy nedzy kto wie ze bedzie dobrze.
Jestesmy ludzmi pozytywnymi ale granica bolu zostala osiagnieta.
W szpitalu natychmiast podjeto dzialania. Kolejne badania i zanim przyszly wyniki z Berlina juz pierwsza chemia by zahamowac postepy choroby.
Kolejne dni i kolejne wyniki. Juz teraz jest wiadomo co to za raczyski ale kolejne dokladne badania jeszcze czekaja.
To jednak nie ten najciezszy. Cieszymy sie jakby to juz bylo po wszystkim.
Kolejny chemia leci.
W niedziele bylismy w szpitalnej kaplicy. Ja zbyt koscielny w ostatnim czasie nie bylem. Teksty piosenek powalily nas.
Wszystko jakby przykrojone dla nas. Trudno bylo utrzymac fason. Na koniec rozmowa z diakonem ktory to prowadzil.
Ania ma kwarantanne to znaczy do pokoju po dezynfekcji i w masce.
Po rozmowie z lekarzem przygotowania do szukania dawcy szpiku kostnego.
Jako pierwsze rodzenstwo zony.
Po kilku dniach przyjechali do Frankfurtu. Rodzina to swietosc i zjawili sie na wezwanie. Wszystkim pobrani krew na dalsze badania.
W takich sytuacjach widac czym jest rodzina.
Ania nagle rozkwitla, swiadomosc ze rodzenstwo rzucilo wszystko by ja ratowac dodala jej skrzydel.
Chemia robi swoje i nastroje sa jak na kolejce gorskiej.
Dzisiaj dobra wiadomosc bo komorki rakowe zmiejszaja sie.
Gdy do niej jechalem bylem pelem eufori.
Jest bardzo slaba, caly dzien leciala kropkowka z mineralami by podreperowac ja bo jedzenie nie wchodzi.
Odkrywam ja na nowo. Ostatnie lata jakos pogubily mnie i nas.
Wiele nieistotnych spraw stawalo sie problemem.
Teraz nic juz nie ma znaczenia.
Nagle widze ja tak jak dawniej. Piekna , wspaniala i imponije mi bo jest tak kochana nie tylko dla mnie ale i innych.
Pamietam ze to wlasnie mnie ujelo gdy ja poznalem. To jaka jest dla innych.
Zdalem sobie sprawe ze ostatnio tak rzadko mowilem jak ja kocham, a kocham do utraty tchu.
Czasami mialem pretensje ze jej pacjentki sa wazniejsze odemnie, ze ja jestem na drugim miejscu.
To co ona teraz przechodzi jest wielka tajemnica bo ja jestem tylko towarzyszem ale nie moge odczuc tego samego.
Rozmawialem z ordynatorem i przygotowal mnie na zycie z dnia na dzien.
Zaczynam doceniac kazdy dzien gdzie jest dobrze i kazdy dzien ktory trzeba przejsc gdy jest ciezko ale nadzieja pomaga.
Tutaj lekarze nie opowiadaja bajek, mowia jak jest.
Czasami zapominalem ale Ania jest moja wielka prawdziwa miloscia. Nie mialem i nigdy nie bede mial innej.
Przeszlismy wiele i czasami watpilismy w siebie, zawsze jedna tak jak teraz wiemy ze nalezymy do siebie.
Troche jestem juz zmeczony.
Czemu to pisze ?
To nie ma znaczenia. Czasami trzeba wykrzyczec, powiedziec. Nie chodzi o szukanie odpowiedzi czy pocieszenia.
Odpowiedzi przychodza z czasem a pocieszeniem jest kazdy dzien.
Wracajac podlamany ze szpitala widzialem na ulicach przechodniow ktorzy byli smutni, szczesliwi, obojetni itp.
Moj swiat sie zawalil ale to nie jest swiat wszystkich.
My jestesmy tylko malymi trybikami ktore moze maja znaczenie ale nie sprawia by swiat przestal sie krecic.
Dobranoc.
Nadchodzi nowy dzien.
Co przyniesie ?
W ciagu kilku dni zmienialy sie diametralnie. Lekarz domowy typowal ze jakas infekcja to powoduje.
Pomimo tego wizyta u specjalisty i ponowne badanie krwi.
Dwa tygodnie temu, lekko zaniepokojeni zjawilismy sie by omowic wyniki.
Pani doktor bardzo ucieszyla sie ze tym razem i ja jestem przy rozmowie.
Przyprowadzilam posilki, powiedziala moja zona, lekko zazenowana ze pomysla o niej ze taka strachliwa.
To bardzo dobrze - powiedziala pani doktor.
Scierpla mi skora. Zamilklismy oboje.
Niestety mam nienajlepsze wiadomosci dla pani - powiedziala lekarka.
Swiat sie dla nas zatrzymal.
Nasze badania wykazaly ze ma pani ostra bialaczke.
Swiat sie zawalil.
Nie, nie wyszeptala zona.
Lakarka byla tak samo jak i my poruszona.
Opisala nam co widziala pod mikroskopem.
Zaproponowala ze moze zrobic ternin w szpitalu.
Oszolomieni przystalismy na propozycje.
Przed wyjsciem zona i lekarka padly sobie w ramiona i dlugo pozostawaly w tym usciscku.
Przed wami dluga droga dwonilo mi jeszcze w uszach gdy uslyszale ze wszystki zalatwione i jutro rano mamy byc w szpitalu.
Tego dnia mialem miec 2 zmiane ale nie moglem juz isc do pracy. Moje miejsce bylo w domu. Zadzwonilem i nikt nie stawial pytan. Zapewne moj glos powiedzial wszystko.
Siedzielismy tak zdruzgotani i tysiace mysli krazyly w przestrzeni.
Trzeba spakowac walizke. Zwykle prozaiczne czynnosci przyniosly ukojenie, Przynajmniej na chwile.
Bylem jak w amoku. Tunel i czynnosci ktore trzeba wykonac.
Tego dnia plakalismy i pocieszalismy sie wzajemnie. Czulem sie jak zdrajca bo nie ja dostalem ta diagnoze.
Dlaczego nie ja ? Ona juz raz to przezyla gdy stweirdzono raka piersi.
Dlaczego zawsze ona ?
To byl najdluzszy dzien.
Rano, nastepnego dnia pojechalismy do szpitala. Na autostradzie zona upominala mnie bym spokojnie jechal. Chcemy zyc i przezyc.
Gdy wracale by isc do pracy, bylem pusty. Jechalem ostroznie bo wiedzialem ze jasli mi cos sie stanie to bedzie juz wyrok.
W pracy bylem pusty, najprostrze sprawy byly problemem. Nie potrafilem sie skupic bo bylem gdzies indziej.
Telefon byl moim swiatem. Gdy tylko zawibrowal serce walilo niczym dzwon.
Gdy pierwszy raz wrocilem do pustego domu, nie tak calkiem bo czekal pies, to chcialem razem z nim wyc. Nie tylko chcialem ale i razem z nim wylem ten swoj strach i rozpacz.
Kolejne dni to tunel. Widzaiale co mam do zrobienia i wisialem na telefonie.
Trzeba sie trzymac, glowa do gory, bedzie dobrze, nie poddawac sie. Po pewnym czasie takie rady staja sie pustymi slowami i zaczynaja denerwowac. Do kurwy nedzy kto wie ze bedzie dobrze.
Jestesmy ludzmi pozytywnymi ale granica bolu zostala osiagnieta.
W szpitalu natychmiast podjeto dzialania. Kolejne badania i zanim przyszly wyniki z Berlina juz pierwsza chemia by zahamowac postepy choroby.
Kolejne dni i kolejne wyniki. Juz teraz jest wiadomo co to za raczyski ale kolejne dokladne badania jeszcze czekaja.
To jednak nie ten najciezszy. Cieszymy sie jakby to juz bylo po wszystkim.
Kolejny chemia leci.
W niedziele bylismy w szpitalnej kaplicy. Ja zbyt koscielny w ostatnim czasie nie bylem. Teksty piosenek powalily nas.
Wszystko jakby przykrojone dla nas. Trudno bylo utrzymac fason. Na koniec rozmowa z diakonem ktory to prowadzil.
Ania ma kwarantanne to znaczy do pokoju po dezynfekcji i w masce.
Po rozmowie z lekarzem przygotowania do szukania dawcy szpiku kostnego.
Jako pierwsze rodzenstwo zony.
Po kilku dniach przyjechali do Frankfurtu. Rodzina to swietosc i zjawili sie na wezwanie. Wszystkim pobrani krew na dalsze badania.
W takich sytuacjach widac czym jest rodzina.
Ania nagle rozkwitla, swiadomosc ze rodzenstwo rzucilo wszystko by ja ratowac dodala jej skrzydel.
Chemia robi swoje i nastroje sa jak na kolejce gorskiej.
Dzisiaj dobra wiadomosc bo komorki rakowe zmiejszaja sie.
Gdy do niej jechalem bylem pelem eufori.
Jest bardzo slaba, caly dzien leciala kropkowka z mineralami by podreperowac ja bo jedzenie nie wchodzi.
Odkrywam ja na nowo. Ostatnie lata jakos pogubily mnie i nas.
Wiele nieistotnych spraw stawalo sie problemem.
Teraz nic juz nie ma znaczenia.
Nagle widze ja tak jak dawniej. Piekna , wspaniala i imponije mi bo jest tak kochana nie tylko dla mnie ale i innych.
Pamietam ze to wlasnie mnie ujelo gdy ja poznalem. To jaka jest dla innych.
Zdalem sobie sprawe ze ostatnio tak rzadko mowilem jak ja kocham, a kocham do utraty tchu.
Czasami mialem pretensje ze jej pacjentki sa wazniejsze odemnie, ze ja jestem na drugim miejscu.
To co ona teraz przechodzi jest wielka tajemnica bo ja jestem tylko towarzyszem ale nie moge odczuc tego samego.
Rozmawialem z ordynatorem i przygotowal mnie na zycie z dnia na dzien.
Zaczynam doceniac kazdy dzien gdzie jest dobrze i kazdy dzien ktory trzeba przejsc gdy jest ciezko ale nadzieja pomaga.
Tutaj lekarze nie opowiadaja bajek, mowia jak jest.
Czasami zapominalem ale Ania jest moja wielka prawdziwa miloscia. Nie mialem i nigdy nie bede mial innej.
Przeszlismy wiele i czasami watpilismy w siebie, zawsze jedna tak jak teraz wiemy ze nalezymy do siebie.
Troche jestem juz zmeczony.
Czemu to pisze ?
To nie ma znaczenia. Czasami trzeba wykrzyczec, powiedziec. Nie chodzi o szukanie odpowiedzi czy pocieszenia.
Odpowiedzi przychodza z czasem a pocieszeniem jest kazdy dzien.
Wracajac podlamany ze szpitala widzialem na ulicach przechodniow ktorzy byli smutni, szczesliwi, obojetni itp.
Moj swiat sie zawalil ale to nie jest swiat wszystkich.
My jestesmy tylko malymi trybikami ktore moze maja znaczenie ale nie sprawia by swiat przestal sie krecic.
Dobranoc.
Nadchodzi nowy dzien.
Co przyniesie ?