Jeśli nie liczyć spalenia niemieckiej flagi i zdjęcia Donalda Tuska, transparentu z ogoloną głową prezydenta Trzaskowskiego, haseł antyunijnych i promujących białą Polskę, nadzwyczaj spokojnie przeszli sobie przez Warszawę faszyści. „To był cichy i groźny pokaz siły” – opisał to na naszych łamach obecny na miejscu Mateusz Mazzini. Oczywiście faszyści paradowali w mniejszości, pośród szerokiego grona zwyczajnych patriotów, tym bardziej że Marsz Niepodległości zyskał w tym roku status uroczystości państwowej, dzięki czemu ominął podtrzymany przez sąd zakaz. Ale że paradowali – i to, o ironio, pod parasolem Urzędu ds. Kombatantów – to jasne.
Polski ONR niby się od brunatnych tradycji odżegnuje, choć niedawne wyroki w sprawie o nawoływanie do nienawiści wobec osób pochodzenia żydowskiego podczas marszu ONR w Białymstoku temu przeczą. Ale już obecna w Warszawie Fuorza Nuova nawet nie próbuje się odcinać od włoskiego faszyzmu, który zapoczątkował, jak wiemy, zakończony tragediami pochód tej ideologii po Europie. Warto też pamiętać, że polskie Święto Niepodległości wypada – tu kolejna ironia – ledwie dwa dni po Międzynarodowym Dniu Walki z Faszyzmem i Antysemityzmem, obchodzonym w rocznicę wydarzeń Nocy Kryształowej.
„Spokojny charakter” i upaństwowienie marszu tylko potwierdzają trwający od jakiegoś czasu romans polskich władz ze skrajnymi nacjonalistami, dla którego kluczową rolę odgrywa zabiegający pilnie o publiczne fundusze Robert Bąkiewicz (autor nieszczęśliwego przemówienia o niesieniu przez Polskę „krużganka oświaty, chrześcijaństwa i cywilizacji łacińskiej”). Przemysław Witkowski widzi w tym analogie do lat 30., kiedy to słabnący obóz sanacyjny szukał poparcia m.in. wśród byłych oenerowców i endeków.
Żeby się przekonać, jak długo trwa już ten marsz ugrupowań narodowych, wystarczy sobie przypomnieć tekst przeboju „Miej wątpliwość” Łony i Webbera sprzed 14 lat: „Jeden stoi z przodu i gniewem płonie, więc ty spijasz słowa z jego ust i chłoniesz / On ma modny krawat, pasuje jak ulał – problem w tym, że pod krawatem jest brunatna koszula (…) Czoła wprawdzie niskie, ale gładkie dość, bo dotychczas raczej nieskażone wątpliwością”.
Byli na marszu i tacy, których pamięć nie sięga nawet tych 14 lat wstecz. Część uczestników przyszła z dziećmi. Jedno z nich pochyliło się nad dopalającą się na asfalcie tęczową flagę i na nią splunęło. Czy to właśnie miał na myśli Bąkiewicz, kiedy mówił o „krużganku oświaty”?
BARTEK CHACIŃSKI
Dziennikarz i szef działu kultura „Polityki”