Brakuje nawet podłogi, żeby kłaść materace
Wakacje. Inflacja. Upały i gradobicia. Covid (uderzy teraz czy dopiero jesienią?). To zajmuje nasze myśli w trzecim tygodniu wakacji. O dramacie rozgrywającym się w zamkniętych dziecięcych oddziałach psychiatrycznych nie pamiętamy. A pracujący tam lekarze alarmują: to już nie jest kryzys, to zapaść. Brakuje nawet podłogi, żeby kłaść materace.
Wszystkie oddziały w całej Polsce przyjmują tylko w stanach zagrożenia życia. Najczęściej to próba samobójcza. Według statystyk policyjnych ich liczba wśród dzieci i nastolatków wzrosła o 77 proc. w porównaniu z poprzednim rokiem.
Wojewódzki Szpital Psychiatryczny w Gdańsku całkowicie wstrzymał przyjęcia na oddział dziecięcy. W Poznaniu wszyscy lekarze złożyli wypowiedzenia – uznali, że przy takim przepełnieniu nie są w stanie zagwarantować pacjentom bezpieczeństwa. W Gnieźnie – likwidacja oddziału w związku z brakiem specjalisty, który mógłby nim kierować.
A minister zdrowia uspokaja, że trzeba poczekać na efekty reformy. Od lipca miał ruszyć drugi jej etap. Jednak centra psychiatrii i oddziały dzienne, które mogłyby odciążyć oddziały szpitalne, nie powstają, bo nie ma wystarczającej liczby lekarzy. Psychiatrzy z przerażeniem patrzą w przyszłość: już za chwilę wrzesień, szkoła, a wraz z nią szczyt dziecięcych i młodzieżowych kryzysów.
AGNIESZKA SOWA
Dziennikarka „Polityki”