Polskie miejsce w Europie

(Prawie) wszystkie chwyty dozwolone.
Reflex
Posty: 10571
Rejestracja: sob paź 17, 2009 9:37 pm
Lokalizacja: USA
Kontakt:

Polskie miejsce w Europie

Post autor: Reflex »

Przeczytalem felieton Adama Szostkiewicza.Napisanie go wywolal marnota Kaczynski.
Myślę że warto przeczytać.
---------------
Jarosław Kaczyński już na całego sączy Polakom swoje obsesje antyzachodnie. Był dawno temu we Wiedniu i poczuł się jakoś obco w mieście, które jest jedną ze stolic klasycznej kultury europejskiej. A przez ponad sto lat było stolicą także Polaków w zaborze austriackim.

Wielu z nich tam studiowało, wielu było posłami i ministrami, wielu robiło kariery, w tym ojciec Karola Wojtyły w cesarsko-królewskiej armii. Za Polski komunistycznej to Wiedeń był pierwszą przystanią dla Polaków szukających lepszego życia. Co mogło Kaczyńskiego zbulwersować, gdy przejeżdżał przez miasto z konwojem polskiej pomocy humanitarnej dla Jugosławii ogarniętej wojną secesyjną? Multi-kulti?

Z powodów politycznych dopiero po trzydziestce dostałem zgodę na wyjazd turystyczny na Zachód, do Belgii. Mój pierwszy pobyt w Europie Zachodniej był dla mnie przeżyciem radosnym. Po stanie wojennym u nas najmniejsze drobiazgi codziennego życia w Brukseli zachwycały: wystawy sklepowe, kawiarnie, ludzie różnych kolorów skóry, żołnierze NATO na przepustce, uprzejmość urzędników i ekspedientów. Kupiłem sobie kiść bananów, które zjadłem na ławce na placyku, czytając „International Herald Tribune”. Atmosfera wolności, zapach mieszczańskiego dobrobytu.

W pewnym emigracyjnym czasopiśmie („Libertas”) ukazała się mniej więcej w tym samym czasie obszerna rozmowa z Kornelem Morawieckim, ojcem obecnego premiera Polski. Rzucił w wywiadzie uwagę, że Polakom mimo wszystko bliżej do Wschodu niż do Zachodu. Dziś tym tropem idzie Kaczyński. Jego Polska na Zachodzie czuje się obco. Gdyby nie był tym, kim jest w polskiej polityce, można by wzruszyć ramionami: cóż, jego sprawa, inni Polacy czują inaczej.

Naszą przynależność do świata zachodniego podważano od zawsze. Było w tym coś schizofrenicznego, bo jednocześnie ludzie wykształceni w większości czerpali z niego wzory, choćby gospodarcze. W PRL, odciętej od Zachodu murem berlińskim, młode pokolenie marzyło o prawdziwych dżinsach i płytach zachodnich zespołów, a inteligencja o swobodnym dostępie do zachodnich książek, gazet, filmów. Zachód kojarzył się z wolnością, swobodą podróżowania i zwiedzania, prawem wyboru własnej drogi życiowej bez nacisków i ingerencji państwowo-politycznej. Wschód zaś z jej brakiem.

Gdy dziś Kaczyński opowiada, jak się dziwnie poczuł we Wiedniu (jego była polityczna towarzyszka Kluzik-Rostkowska twierdzi, że Kaczyńskiemu Wiedeń się podobał), to można przypuszczać, że ma w tym zamysł polityczny. Odwołuje się do elektoratu, który Zachodu nie zna, nie rozumie i nie lubi, nie zna – co ważne – języków, tak jak Kaczyński. Woli „naszość”. Ale czy po niemal 20 latach naszego członkostwa w Unii Europejskiej Kaczyński nie stawia na złego konia?

Dzięki otwartym granicom miliony Polaków, także z małych miast i wsi, ruszyły w Europę i świat. Nie tylko po lepsze zarobki, ale żeby się kształcić i żyć tak, jak chcą, bez presji rodziny, sąsiadów, proboszcza. „Naszość” – miła rzecz, ale po co wykorzystywać ją do wojny kulturowej z „obcością”? Unia też jest „nasza”, bo jesteśmy narodem europejskim. Jeśli odsuniemy na bok uprzedzenia i kompleksy, wszędzie w Europie poczujemy się u siebie. Europa nie jest obca, tylko różnorodna.

Podróże nie wszystkich kształcą, oczywiście. Rosjanom nie pomogły wyzbyć się megalomanii i szowinizmu, jak dowodzi masowe poparcie wojny Putina w Ukrainie. Ale u nas nie jest chyba tak źle. My wciąż masowo popieramy nie Wschód, tylko Unię, czyli Zachód. Różnie go pojmujemy, dzięki nabytemu doświadczeniu mamy też uwagi krytyczne, nie do końca czujemy się traktowani równo, ale większość chce Polski w Unii, czyli w świecie zachodnim. Z niego przyszły do nas chrześcijaństwo łacińskie, kultura odrodzenia, idee rewolucji francuskiej i oświecenia, nauka, technika, przemysł – słowem, cywilizacja. Ze Wschodu, czyli z Rosji, przychodziła przemoc.

Jedyny wielki wyjątek to starcie sowieckiej Rosji z nazistowskimi Niemcami. Przyniosło nam wyzwolenie od okupacji niemieckiej, ale zarazem przyłączenie do dominium rosyjskiego. Wolność odzyskaliśmy dopiero, kiedy dominium osłabło, a demokratyczne rządy, z przyzwoleniem społeczeństwa, zgłosiły akces do wspólnot Zachodu. Dziś to nie Zachód nam zagraża, tylko znowu Rosja.
ODPOWIEDZ