Nie tylko omo -lokowane produkty

(Prawie) wszystkie chwyty dozwolone.
Vika
Posty: 262
Rejestracja: sob paź 17, 2009 9:30 pm

Nie tylko omo -lokowane produkty

Post autor: Vika »

Wyobraźmy sobie, że kupujecie samochód, który reklamowany jest słowami :
Ten model ma zasięg pięciu tysięcy kilometrów.
Trochę powalające, myślicie - może jakaś rewolucja techniczna czy „cóś”, tym bardziej, że sprzedawca potwierdza informację producenta jak koń, czyli kiwaniem głowy. Kupujecie i już po krótkim czasie przekonujecie się, że po kilkuset kilometrach niespodziewanie zabrakło paliwa. Składacie w salonie reklamację i wtedy sprzedawca pokazuje wam ponownie znaną już ulotkę reklamową.
- Pan/Pani doczyta do końca!
Czytacie: Ten model ma zasięg pięciu tysięcy kilometrów; i małym drukiem pod spodem: Pod warunkiem, że po drodze zatankujesz siedem razy.
Powiecie, że niemożliwe? Ha, nie znacie życia.

Używam płynu do płukania jamy ustnej marki "Listerine" i dopiero wczoraj zauważyłam, że producent ma bardzo kreatywne, a nawet filozoficzne podejście do teorii czasu. Napis na butelce dobitnie o tym świadczy, a dużym drukiem napisano, że płyn zapewnia 24 godziny ochrony. Pod spodem małymi literami, że owszem, ale pod warunkiem dwukrotnego użycia na dobę. No i z 24 godzin zrobiło się nagle 12. Ale cóż to jest wobec wieczności.

To odkrycie spowodowało, że przyjrzałam się domowym i osobistym artykułom higienicznym trochę bliżej. I długo nie szukałam.
Otóż dezodorant firmy "Dove" zapewnia 48 godzin, jak to malowniczo określili, "Odour protection". Kosztuje niewiele, ale jeśli zainwestować jedno euro więcej, dostaniemy ten dezodorant w opcji 72 godziny ochrony przed własnym smrodem, co jest bardzo kuszące ekonomicznie i praktyczne dla otoczenia. Czysty zysk. Zysk może i czysty, ale naiwne pytanie brzmiałoby, kto nie myje się aż trzy doby?
Niestety z organoleptycznej autopsji i doświadczenia zdobytego na lotnisku wiem, że bardzo wielu i nie są to ofiary czasowego zatrzymania przez organ ścigania. Taka jest magia słowa pisanego.

Firma kosmetyczna "Dr.Beckmann" poszła trochę dalej, wiadomo Doktor. Otóż odkryli oni nowe przeżycie organoleptyczne na miarę odkrycia przez japońskiego profesora Kikunae Ikeda, smaku "umami". Swoje odkrycie wcielili w życie pod postacią tabsów służących do czyszczenia pralki z zanieczyszczeń i smrodów. Napis głosi, że użycie tej kostki zapewnia "intensywną świeżość". Sporo wiem o intensywnym smrodzie, w końcu pracuję na lotnisku, ale o intensywnej świeżości jeszcze nie słyszałam.

Wrzuciłam do pralki, odczekałam aż się skończy proces, podniecona prawie wącham i nic, żadnego zapachu. Następnym razem będę może intensywniej wąchała, może nawet ekscesywnie, gdyż doprawdy interesuje mnie jak pachnie intensywna świeżość.

Natomiast mistrzem przeżyć natury higienicznej, estetycznej i prozatorskiej jest firma "Somat" produkująca kostki do zmywarek. Tam pracuje jakiś Józef Flawiusz reklamy. Że pierdylion w jednym, wiadomo. Z lektury opakowania wynika, że te kostki robią dosłownie wszystko, za wyjątkiem wiązania krawatów.

Lista gwarancji wydrukowanych na opakowaniu jest ogromna, zapewnia się pełny komfort przez całe życie i 72 dziewice po śmierci. Ale kostka kostce nierówna, gdyż tych Somatów jest kilka rodzajów. Jest egzaltowana i snobistyczna edycja "Excellence", budząca zazdrość edycja "Gold", edycja dla mniej wymagających snobów "Extra", dla aktywistów klimatycznych edycja "Pro Nature - All in 1", jest też dla sceptyków ochrony środowiska "All in 1" z olaniem natury i na końcu bida z nędzą "Classic" dla gorszego sorta. Można pomyśleć, że chodzi o modele Rolls-Royce'a.

Myślę, że w tym klimacie można pociągnąć dalej i firma powinna rozszerzyć wachlarz o dodatkowe produkty o lokalnym kolorycie. Na przykład w Polsce o edycję "Excalibur", idealną do mycia noży, szabli i zabytkowych mieczy. Albo edycja "Eternity" specjalnie dla naczyń po mszalnym winie i dla zakładów pogrzebowych. Możliwości jawią się spore.

Określenie "All in 1" jest trochę na wyrost, gdyż gdy przejść do konkretów, opiewa jedynie na 13 rzeczy jakie kostka wyczynia z naczyniami. Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę ilość edycji, nie jest to takie proste, więc sprawy ujęto tabelarycznie, by każdy wiedział czego zazdrościć posiadaczowi bardziej wypasionej edycji, lub czym poniżyć mniej zamożnych.

Pierwsza dyscyplina to mycie naczyń i teraz nie uwierzycie. Z tabeli wynika, że robią to wszystkie edycje. No obłęd, kto by się tego spodziewał?
To samo z aktywnością, we wszystkich edycjach środek jest aktywny od pierwszej sekundy zmywania. Niesamowite, ale tu kończy się zmywarkowy egalitaryzm, gdyż pojawiają się dyscypliny "Glanz", "Brillant Glanz" i tajemniczy błysk stali szlachetnej (zapewne chodzi o te szable i miecze). Nie wiem czym różni się normalny błysk od brylantowego, a ten od błysku oręża, ale mam ten drugi, więc arogancko olewam gorszy sort posiadaczy zmywarek.

Nie będę znęcała się nad resztą dyscyplin, zajmę się tą najbardziej praktyczną. Producent zapewnia, że wszystkie edycje zastępują sól i nabłyszczasz, więc spoko, w końcu kupiłaś produkt firmy Somat. Zrób sobie kawy, idź na ogród, wyluzuj się i korzystaj z życia. Somat myśli za ciebie.
Już miałam to zrobić, ale wzrok padł na boczną ściankę opakowania, gdzie już jakby mniej wyeksponowanym drukiem i w skromniejszej szacie graficznej, zamieszczono aneks do pięciu tysięcy kilometrów na jednym baku. W tym miejscu już ascetyczniej i mniej pompatycznie informuje się, że aby w pełni uzyskać pożądany efekt z tymi wszystkimi brylantowymi błyskami, lepiej jest jednak kupić sól i nabłyszczasz, dziewice chyba także we własnym zakresie. Zgadnijcie jakiej firmy kupić ?

Wieczorem przed snem poczytam sobie proszek do prania. Nie mogę się wprost doczekać .Tyle jest tego, że na sezon ogórkowy wystarczy a nawet trzy.

v.
pomorzak
Posty: 9439
Rejestracja: sob paź 17, 2009 9:30 pm

Re: Nie tylko omo -lokowane produkty

Post autor: pomorzak »

Moim pierwszym odruchem było wziąć opakowanie Somatu by po chwili ze zgrozą stwierdzić iż posiadam jedynie Finish i to w wersji Classic.
Po wnikliwej analizie ostrzeżeń na pudelku już z większym respektem będę wydobywł jego zawartość. A kieliszków i tak w maszynie nie myję bo jeden komplet już mi wykończyła. U nas nazywają to korozją szkła i obojetnie jakie cudowne obietnice składają w reklamach, efekt jest zawsze ten sam.
Co do dodatków w postaci soli czy tego nabłyszczacza to moja maszyna i tak domaga się dodatkowej działki bo jak nie to terroryzuje mnie światełkami na wyświatlaczu. Jednym słowem, obojętnie co do niej wkładam to efekt jest ten sam.
No z szarym mydłem jeszcze nie eksperymentowałem.

Twoja dociekliwość i samozaparcie w studiowaniu opisów na kartonach jest faktycznie godne podziwu.
Zapewne jest to pochodną wymaganych w twojej pracy zdolnosci.

pozdro
ODPOWIEDZ