Na lwyby

(Prawie) wszystkie chwyty dozwolone.
Vika
Posty: 262
Rejestracja: sob paź 17, 2009 9:30 pm

Na lwyby

Post autor: Vika »

Dzisiaj miałam dzień wolny od doginania na "Bruttosozialprodukt". Już miałam napisać, że wpisałam się tym samym w niemiecki trend, ale poszłam po rozum do głowy i zmieniona nie do poznania wróciłam z powrotem na ogród. Miałam napisać, że skoro Bundestag ma wolne do września, a "Last Generation" też ogłosili wakacje i polecieli na Majorkę, mi też wolno.

Byłoby to wierutne kłamstwo, gdyż niemowa Scholz i jego kolesie PKB jedynie roztrwaniają, a ci od klejenia się do dróg, (w ramach klasowego protestu) nigdzie przecież nie pracują. Wprawdzie z powodu mojego dnia wolnego gospodarka niemiecka poniosła poważne straty, ale nieobecność rządu i aktywistów spowodowały, że znów gwałtownie ruszyła do przodu. Wyszło na zero, więc odetchnęłam z ulgą. Niemcy widząc rozwój sytuacji pytają, czy rząd nie mógłby wykrzesać z siebie resztek patriotyzmu i zrobić sobie wakacje aż do następnych wyborów. Byłoby to zbawienne dla gospodarki, a z tymi od kleju społeczeństwo obywatelskie samo sobie poradzi. Wy sobie tylko gdzieś jedźcie, róbcie to co najlepiej potraficie, czyli nic i nie patrzcie.

Czas kanikuły dla jednych i drugich ma też taki plus, że w telewizorze i innych mediach nie pojawia się ministera Bearbock i jej kumpel klimatyczny ministrant Habeck, co znowu przekłada się na stan służby zdrowia. Pogotowie nie musi tak często jeździć do zawałów, a gastrolodzy notują mniej chorób układu trawiennego, z akcentem na "reflux", więc medycy od tygodnia nie narzekają, że są przeciążeni. Po prostu raj na ziemi. Minister ministerstwa chorób Lauterbach, gdy wróci ogłosi to jako sukces swojej polityki.

W każdym razie korzystając z dnia wolnego, postanowiłam z kolegą pojechać za miedzę do Kostrzyna nad Odrą, celem zlikwidowania w Polsce nawisu inflacyjnego, czyli na zakupy. Widocznie nie my jedni, gdyż już na "Berliner Ring" trafiliśmy na potężny wielokilometrowy korek.
W samochodzie z powodu dbałości o bezpieczeństwo na drogach nie słucham radia, gdyż tam co jakiś czas podają wiadomości, co się niebezpiecznie przekłada na mój styl jazdy.

Yorge też ostatnio nie ma problemów ze zbyt niskim ciśnieniem, więc nie ma powodu by wiadomości słuchać, nawet w celach terapeutycznych. Słuchamy muzyki. A tu nagle korek, więc Yorge zaryzykował propozycję włączenia radia, może coś powiedzą. Włączyliśmy i teraz słuchajcie.
Od wczoraj na południu Berlina, czyli już w Brandenburgii, trwa polowanie na lwicę. Ossis mają swoje safari, pogoda też afrykańska. Radio mówi, że wczoraj w wielu miejscach pomiędzy Ludwigsfelde i Königs Wusterhausen, co przekłada się mniej więcej na odległość pomiędzy Szczecinem i Stargardem, w wielu miejscach miejscowi słyszeli donośny ryk lwa, a konkretnie lwicy. Pozwalam sobie przypuszczać, że w Brandenburgii w szkołach wszystkich szczebli nauczania, szczególny nacisk kładzie się na rozróżnianie porykiwania zwierzyny afrykańskiej z akcentem na płeć.

Zmiany klimatyczne w tym landzie poszły prawdopodobnie już tak daleko, że stało się to koniecznością, a te barany z ostatniej generacji na Majorce.
A więc słuchamy co z tym lwem. Ludzie dzwonią do radia. Nie wiem dlaczego w sam raz do radia, a nie do urzędów odpowiedzialnych za szczęśliwe lwy na wolności, ale dzwonią. Jeden gość mówi, że widział na własne oczy jak w okolicy Rangsdorf krwiożercza lwica pożerała dzika wydając przy tym z siebie orgiastyczne porykiwania rozkoszy.

Qrwa, nie będzie nam afrykański lew pożerał niemieckich dzików, skandal. Za chwilę dzwoni gość z okolic (nomen omen) Wildau (20 km dalej), że właśnie znalazł truchło jakiegoś zwierza, ale nie do końca zjedzone. Podejrzewa, że lwica nie zabija z głodu, ale ma mord-szpas w terroryzowaniu Ossis i miejscowej menażerii. Ja myślę, że nie tylko, gdyż zgodnie z relacjami “naocznych świadków” lwica przemieszcza się z prędkością światła.

Telefony urywały się też na policji, a ta nie wiedziała gdzie w sumie jechać, bo każdy coś widział, więc wypuszczono helikopter z kamerą na podczerwień. Mieli spory sukces, a raczej sukcesy. Namierzyli parkę bzykającą się w kukurydzy, jednego nawalonego wieśniaka śpiącego w kartoflisku, kilka bezpańskich psów, polskiego kierowcę szczającego w krzykach i szczęśliwą krowę, a po lwicy ślad zaginął.

Na wszelki wypadek policja ogłosiła alert w południowym pasie berlińskiego sioła. Radzono by ludzie nie oddalali się od swoich zabudowań, a jeśli coś zobaczą nie nęcili poprzez “kici-kici” lub konserwami “Whiskas”. Wypowiedzieli się też fachowcy. Nagłą flautę w pojawianiu się lwicy w różnych miejscach tłumaczyli zwyczajami gastronomicznymi lwów. Twierdzili, że taki lew jak się nażre, potrafi spać w botanice nawet 20 godzin. Jednym słowem wstrzymali nam oddech i musimy czekać aż się skubana wyśpi. Next Season.

Nagle korek się wyluzował. Byliśmy trochę rozczarowani, gdyż powodem zatoru na drodze była banalna przebudowa drogi, a nie krwiożercza lwica-emigrantka. Zajechaliśmy do Kostrzyna nad Odrą, a te opowieści o lwicy sprawiły, że nawet trochę zgłodnieliśmy. Nie wolno robić zakupów na głodniaka. W "Intermarche" wykupiłam cały regał perliczki w galarecie. Polecam choć wiem, że to bezczelne lokowanie produktu. Myślę, że do tego sklepu wcześniej dotarł ktoś kto też stał w korku, bo półka z flakami po kujawsku była pusta. Widać, że zwyczajem lwów, ząb za ząb.

Wracając do Berlina puściliśmy sobie utwór grupy Toto “Afrika” i zaraz potem wiadomości. Jakie rozczarowanie. Otóż na policję zgłosił się gostek, który poprzedniego dnia miał kaprys by sobie pożartować trochę. Gościu wsiadł w samochód, jeździł po wsiach i przez głośnik puszczał ryk lwicy. Motywów nie podano. Czekają go konsekwencje. Nie jestem prawniczką, ale znając niemieckie zwyczaje mam dla niego wyjście z tej głupiej sytuacji. Wystarczy, że powie, iż cała akcja to nie był żart, nie wynika z jego inteligencji liścia rabarbaru, ale jest protestem politycznym. Tak argumentuje “Last Generation" swoje akty terrorystyczne. Wystarczy, że gostek powie, że protestował przeciwko mobbingowi boomersów, jaki spotyka go ze strony tego pokolenia gdy jadąc przez wiochę wali na cały regulator swój Techno-Rap. Proste.

A nawiasem mówiąc Kostrzyn trochę mnie zaskoczył i lwica przy tym to Simba. Na miejscu dawnej księgarni jest teraz “Żabka”. Byłam trochę rozczarowana, więc spytałam przechodzącą kobietę z małolatem, gdzie teraz jest księgarnia. Kobieta spojrzała na mnie z obrzydzeniem, jak na wariatkę, albo ateistkę i powiada, że w Kostrzyniu teraz nie ma księgarni. Spytała też syna, który z racji wieku powinien więcej na ten temat wiedzieć - Brajanek, jest księgarnia? - Brajanek nie odrywając wzroku od smartfona, wzruszył ramionami, co zrozumiałam jako “nie ma”. Kobieta mi to przetłumaczyła - Nie ma, pani se zamówi w internecie. I poszli sobie wpatrzeni w smartfony i pewnie szli by do teraz gdyby im się bateria nie wyczerpała.

Jutro też jest dzień, włączę sobie radio, może w jeziorze Wannzee pojawił się kajman morderca.


v.
Reflex
Posty: 10576
Rejestracja: sob paź 17, 2009 9:37 pm
Lokalizacja: USA
Kontakt:

Re: Na lwyby

Post autor: Reflex »

Nie wiem co ten tytul znaczy, ale masz latwość pisania, nie oszczędzaj na nas...Piszzzzzzzzzz.
Vika
Posty: 262
Rejestracja: sob paź 17, 2009 9:30 pm

Re: Na lwyby

Post autor: Vika »

Reflex pisze: ndz lip 23, 2023 7:19 pm Nie wiem co ten tytul znaczy, ale masz latwość pisania, nie oszczędzaj na nas...Piszzzzzzzzzz.
"Na grzyby - tu borowik a tam dzik
dzik, wściekły na mnie... ech... pociągnijmy sobie łyk
nie musimy dużo łykać, by się przestać lękać dzika
bo gdyby, gdyby łyk większy
to na lwy'by, a dlaczego nie na lwyby"\


Kabaret Starszych panów - Sznyt warszawski stąd suplementacja tytułu
v.
Reflex
Posty: 10576
Rejestracja: sob paź 17, 2009 9:37 pm
Lokalizacja: USA
Kontakt:

Re: Na lwyby

Post autor: Reflex »

Niestety bijesz nas dziewczyno na "zbity leb", Ale o dziwo dalbym sobie palę ogolić zebyś pisala częściej. :lol:
Serdecznie pozdrawiam.
ODPOWIEDZ