Chwalimy się co akurat podglądamy, nie co polecamy
-
- Posty: 2824
- Rejestracja: sob wrz 20, 2014 4:05 am
- Lokalizacja: stary kontynent
Chwalimy się co akurat podglądamy, nie co polecamy
Proponuje wakacyjnie, rąbek tajemnicy co akurat macie przed oczami ? co czytacie?
No i ewentualnie jakie wrażenia czytając. To nie chodzi o to by powtarzać. portal lubimyczytac.pl ale takie zaglądanie sobie przez ramie, jak w pociągu podglądamy co czyta sąsiad.
podejrzałam , ze u mnie w domu krąży akurat "Obama" , stare ale dopiero dotarło, a w pociągu młoda osoba dzierżyła Cos o Wolnomularstwie... tak wiec wachlarz jest rozbieżny... bo obok Joanna Bator... Kryminał Mroza.
No i ewentualnie jakie wrażenia czytając. To nie chodzi o to by powtarzać. portal lubimyczytac.pl ale takie zaglądanie sobie przez ramie, jak w pociągu podglądamy co czyta sąsiad.
podejrzałam , ze u mnie w domu krąży akurat "Obama" , stare ale dopiero dotarło, a w pociągu młoda osoba dzierżyła Cos o Wolnomularstwie... tak wiec wachlarz jest rozbieżny... bo obok Joanna Bator... Kryminał Mroza.
Re: Chwalimy się co akurat podglądamy, nie co polecamy
nie wiem czy w temacie ale... dzisiaj, podczas podnoszenia paru kamyków w moim ogrodzie....
... przypomniał mi się Mariusz Szczygieł, który kiedyś pisał, że pewien czeski poeta odkrył, dlaczego Polacy nigdy nie będą szczęśliwi.
No jasne czeski poeta, bo kto inny miałby tyle odwagi?
Więc ten poeta stawia w zasadzie dwie błędne hipotezy. Po pierwsze, że Polacy nie będą nigdy szczęśliwi, i po drugie wini za ten stan rzeczy tajemniczą chorobę oczu, na którą zapada jedynie pierwszy z dwóch narodów wybranych. Istnieją choroby zawodowe, ale jak widać także choroby narodowe.
Otóż czeski poeta uważa Polacy w jednym oku mają patos, w drugim etos i z tego powodu mają skrzywiony odbiór rzeczywistości, co powoduje zjechanie gwintu na śrubie. Ładny bonmot i jeśli ktoś nie jest turbo-Lechitą, może mu się nawet podobać. Nie jestem turbo-Lechitką, ale diagnoza czeskiego poety jakoś do mnie nie przemawia. Nie dlatego, że jest kalecząca nasze narodowe osierdzie i powinniśmy Czechom natychmiast wypowiedzieć wojnę, nie.
Dlatego, że ta diagnoza po prostu jest błędna naukowo. Ale czego spodziewać się po narodzie, który całymi dniami filozofuje przy piwie i knedlach,
a ich najodważniejszym wojskowym był Szwejk. Czego spodziewać się po narodzie, którego refren hymnu brzmi:
“Gdzie jest raj? Tam, gdzie jest mój dom. Tam, gdzie jabłoń się rumieni. Tam, gdzie słodka pieśń brzmi.” - nosz kuźwa, a gdzie “obca przemoc” i “szablą odbierzemy”, frajerzy?
Ale do rzeczy.
Po pierwsze mając zjechany gwint można być bardzo szczęśliwym. Po treści patriotycznych tatuaży umieszczanych przez wielu Polaków na łydkach, ramionach i plecach, sądzę, że spora część narodu pławi się wręcz w szczęściu i samozadowoleniu. Garderoba patriotyczna z napisami “Pamiętamy” może sugerować nadzwyczaj silną zbiorową pamięć długotrwałą, ale to tylko złudzenie, gdyż aby coś pamiętać, należy coś wiedzieć. Dopiero gdy się wie, można to pamiętać. Turbo-Polakowi to jednak nie przeszkadza być jednocześnie szczęśliwym i pamiętliwym. Owo “Pamiętamy" nie jest informacją ostrzegawczą. W ten sposób cieszymy się, że na końcu zdania pamiętamy jeszcze jego początek.
Bo.....
... mam własną teorię na temat cudownego stanu mentalnego naszego narodu. Ta teoria nie ma nic wspólnego z patologią okulistyczną. Bzdury plecie ten Czech, a Szczygieł jeden za nim powtarza. Moim zdaniem jeśli już zatrudniać medyków, to raczej laryngologów i fonetyków.
Bo wiecie nasz język jest bardzo specyficzny, a każde zdanie należy wpierw wypowiedzieć, potem usłyszeć i dopiero wtedy przemyśleć. W naszym języku jest inaczej, gdyż przemyśleć można już w trakcie słuchania. Stąd u nas wszystko ma taką głębię intelektualną, a ta przecież strasznie obciąża psychikę. A wszystko przez budowę naszego języka.
Mowa ludzka opiera się na słowach kluczowych, reszta to jedynie bibeloty. Te najważniejsze słowa to informacje o naszym stanie emocjonalnym, lub ważnych dla nas wydarzeniach. Na przykład: miłość, nienawiść, wojna, pokój itd. Przytoczyłam jedynie te ważne dla naszego kręgu etnicznego. Po angielsku to love, hate, war, peace. Prawie to samo, ale jest pewna różnica. W języku angielskim wszystkie te wyrazy są jednosylabowe, łatwe do wypowiedzenia i odbioru. Nie pozostawiają marginesu na emocje i interpretację. W naszym języku mamy tylko dwa takie wyrazy jednosylabowe o dużym ładunku emocjonalnym. Te wyrazy to “ch***” i “Bóg”. Emocjonalnie załadowane po dekel.
Hasłem wyborczym Obamy było “Yes we can”. Hasło złożone z trzech łatwych wyrazów jednosylabowych, więc taki Amerykanin nie miał potrzeby i czasu na myślenie. Usłyszał i stwierdził - OK.
W Polsce “Tak, my potrafimy”, albo co gorsza “Oczywiście, jesteśmy w stanie”, by nie przeszło. Taka informacja zawierałaby o wiele więcej zgłosek, dając nam w ostatniej fazie zbyt wiele czasu na myślenie, że to wcale nie jest takie oczywiste, że proszę zdefiniować co znaczy MY, a konkretnie to co niby potrafimy? Co MY- jakieś bezmyślnie stado baranów? A w ogóle to kto pan k..wa jest?
Albo hasło Trumpa “America first”. Ameryka ma wprawdzie więcej sylab, ale jeśli pomyśleć że najdłuższe polskie słowo jednosylabowe to “wszczeniesz”, to o czym tu dyskutować. Myśmy już kiedyś mieli coś podobnego “Aby Polska rosła w siłę, a ludziom żyło się dostatniej”. I co? Wszyscy wiemy jak się skończyło. Wszystko przez ten język.
Bo weźmy choćby takie słowo “Nienawiść”, po angielsku hate. Powiesz Jankesowi “I hate You” (trzy sylaby) to tylko wzruszy ramionami i pójdzie dalej. Polak będąc w Ameryce by się dostosował i odpowiedział - “no i ch***” ( też trzy sylaby)- i też poszedł dalej, bo o czym tutaj dyskutować. Ale nie w Polsce, w Polsce jest pełny wypas. Polak powie “Jak ja was kurwy nienawidzę” (9 sylab). I tutaj czai się hekatomba emocji, w tych dziewięciu sylabach zawarty jest odwieczny dramat narodu, te wszystkie powstania, rozbiory, okupacje, komuna, zdrajcy, Targowica i… (pisałam jakie są najważniejsze polskie słowa jednosylabowe, że “ch***” i “bóg”? )
No to one są jeszcze dodatkowo w wielu sytuacjach wymienne, gdyż można napisać…. “i Bóg wie co jeszcze”, albo “i ch*** wie co”.
Ze względu na mniejszą liczbę sylab, ta druga wersja jest ostatnio popularniejsza w narodzie, co oznacza, że być może przestawiamy się na zachodnie standardy. I super. Teraz chyba wszystko jasne, że za nasz narodowy charakter odpowiedzialna jest fonetyka, a nie choroby oczu.
Obojętne, lubię być Polką, bo fajnie jest nią być. Nawet z ciężką chorobą oczu.
A Czechom trzeba spuścić kiedyś bęcki bo widomo „Ociec prać”?!. Ale nie dzisiaj, bo po tym ogrodowym fitnessie jestem sama nieco złomotana.
Nic jednak nie ucieknie bo od niedawna mam braci Czechów 20 km od mojego ogródka
więc co czytam ?
Penrose'a - Droga do rzeczywistości...
v.
... przypomniał mi się Mariusz Szczygieł, który kiedyś pisał, że pewien czeski poeta odkrył, dlaczego Polacy nigdy nie będą szczęśliwi.
No jasne czeski poeta, bo kto inny miałby tyle odwagi?
Więc ten poeta stawia w zasadzie dwie błędne hipotezy. Po pierwsze, że Polacy nie będą nigdy szczęśliwi, i po drugie wini za ten stan rzeczy tajemniczą chorobę oczu, na którą zapada jedynie pierwszy z dwóch narodów wybranych. Istnieją choroby zawodowe, ale jak widać także choroby narodowe.
Otóż czeski poeta uważa Polacy w jednym oku mają patos, w drugim etos i z tego powodu mają skrzywiony odbiór rzeczywistości, co powoduje zjechanie gwintu na śrubie. Ładny bonmot i jeśli ktoś nie jest turbo-Lechitą, może mu się nawet podobać. Nie jestem turbo-Lechitką, ale diagnoza czeskiego poety jakoś do mnie nie przemawia. Nie dlatego, że jest kalecząca nasze narodowe osierdzie i powinniśmy Czechom natychmiast wypowiedzieć wojnę, nie.
Dlatego, że ta diagnoza po prostu jest błędna naukowo. Ale czego spodziewać się po narodzie, który całymi dniami filozofuje przy piwie i knedlach,
a ich najodważniejszym wojskowym był Szwejk. Czego spodziewać się po narodzie, którego refren hymnu brzmi:
“Gdzie jest raj? Tam, gdzie jest mój dom. Tam, gdzie jabłoń się rumieni. Tam, gdzie słodka pieśń brzmi.” - nosz kuźwa, a gdzie “obca przemoc” i “szablą odbierzemy”, frajerzy?
Ale do rzeczy.
Po pierwsze mając zjechany gwint można być bardzo szczęśliwym. Po treści patriotycznych tatuaży umieszczanych przez wielu Polaków na łydkach, ramionach i plecach, sądzę, że spora część narodu pławi się wręcz w szczęściu i samozadowoleniu. Garderoba patriotyczna z napisami “Pamiętamy” może sugerować nadzwyczaj silną zbiorową pamięć długotrwałą, ale to tylko złudzenie, gdyż aby coś pamiętać, należy coś wiedzieć. Dopiero gdy się wie, można to pamiętać. Turbo-Polakowi to jednak nie przeszkadza być jednocześnie szczęśliwym i pamiętliwym. Owo “Pamiętamy" nie jest informacją ostrzegawczą. W ten sposób cieszymy się, że na końcu zdania pamiętamy jeszcze jego początek.
Bo.....
... mam własną teorię na temat cudownego stanu mentalnego naszego narodu. Ta teoria nie ma nic wspólnego z patologią okulistyczną. Bzdury plecie ten Czech, a Szczygieł jeden za nim powtarza. Moim zdaniem jeśli już zatrudniać medyków, to raczej laryngologów i fonetyków.
Bo wiecie nasz język jest bardzo specyficzny, a każde zdanie należy wpierw wypowiedzieć, potem usłyszeć i dopiero wtedy przemyśleć. W naszym języku jest inaczej, gdyż przemyśleć można już w trakcie słuchania. Stąd u nas wszystko ma taką głębię intelektualną, a ta przecież strasznie obciąża psychikę. A wszystko przez budowę naszego języka.
Mowa ludzka opiera się na słowach kluczowych, reszta to jedynie bibeloty. Te najważniejsze słowa to informacje o naszym stanie emocjonalnym, lub ważnych dla nas wydarzeniach. Na przykład: miłość, nienawiść, wojna, pokój itd. Przytoczyłam jedynie te ważne dla naszego kręgu etnicznego. Po angielsku to love, hate, war, peace. Prawie to samo, ale jest pewna różnica. W języku angielskim wszystkie te wyrazy są jednosylabowe, łatwe do wypowiedzenia i odbioru. Nie pozostawiają marginesu na emocje i interpretację. W naszym języku mamy tylko dwa takie wyrazy jednosylabowe o dużym ładunku emocjonalnym. Te wyrazy to “ch***” i “Bóg”. Emocjonalnie załadowane po dekel.
Hasłem wyborczym Obamy było “Yes we can”. Hasło złożone z trzech łatwych wyrazów jednosylabowych, więc taki Amerykanin nie miał potrzeby i czasu na myślenie. Usłyszał i stwierdził - OK.
W Polsce “Tak, my potrafimy”, albo co gorsza “Oczywiście, jesteśmy w stanie”, by nie przeszło. Taka informacja zawierałaby o wiele więcej zgłosek, dając nam w ostatniej fazie zbyt wiele czasu na myślenie, że to wcale nie jest takie oczywiste, że proszę zdefiniować co znaczy MY, a konkretnie to co niby potrafimy? Co MY- jakieś bezmyślnie stado baranów? A w ogóle to kto pan k..wa jest?
Albo hasło Trumpa “America first”. Ameryka ma wprawdzie więcej sylab, ale jeśli pomyśleć że najdłuższe polskie słowo jednosylabowe to “wszczeniesz”, to o czym tu dyskutować. Myśmy już kiedyś mieli coś podobnego “Aby Polska rosła w siłę, a ludziom żyło się dostatniej”. I co? Wszyscy wiemy jak się skończyło. Wszystko przez ten język.
Bo weźmy choćby takie słowo “Nienawiść”, po angielsku hate. Powiesz Jankesowi “I hate You” (trzy sylaby) to tylko wzruszy ramionami i pójdzie dalej. Polak będąc w Ameryce by się dostosował i odpowiedział - “no i ch***” ( też trzy sylaby)- i też poszedł dalej, bo o czym tutaj dyskutować. Ale nie w Polsce, w Polsce jest pełny wypas. Polak powie “Jak ja was kurwy nienawidzę” (9 sylab). I tutaj czai się hekatomba emocji, w tych dziewięciu sylabach zawarty jest odwieczny dramat narodu, te wszystkie powstania, rozbiory, okupacje, komuna, zdrajcy, Targowica i… (pisałam jakie są najważniejsze polskie słowa jednosylabowe, że “ch***” i “bóg”? )
No to one są jeszcze dodatkowo w wielu sytuacjach wymienne, gdyż można napisać…. “i Bóg wie co jeszcze”, albo “i ch*** wie co”.
Ze względu na mniejszą liczbę sylab, ta druga wersja jest ostatnio popularniejsza w narodzie, co oznacza, że być może przestawiamy się na zachodnie standardy. I super. Teraz chyba wszystko jasne, że za nasz narodowy charakter odpowiedzialna jest fonetyka, a nie choroby oczu.
Obojętne, lubię być Polką, bo fajnie jest nią być. Nawet z ciężką chorobą oczu.
A Czechom trzeba spuścić kiedyś bęcki bo widomo „Ociec prać”?!. Ale nie dzisiaj, bo po tym ogrodowym fitnessie jestem sama nieco złomotana.
Nic jednak nie ucieknie bo od niedawna mam braci Czechów 20 km od mojego ogródka
więc co czytam ?
Penrose'a - Droga do rzeczywistości...
v.
-
- Posty: 2824
- Rejestracja: sob wrz 20, 2014 4:05 am
- Lokalizacja: stary kontynent
Re: Chwalimy się co akurat podglądamy, nie co polecamy
dobre z ta czeska filozofia, Oni maja specyficzne humorystyczne podejście do życia... jest taka prześmieszna seria, aczkolwiek najlepsza jest pierwsza
"Ostatnia arystokratka"
a co do Roger Penros`a... to to podejrzałam na górnym regale. jego autorstwa MODA Wiara i fantazja...... przynajmniej dla mnie kompletnej ignorantki w fizyce ...ciut łatwiejsze.
Droga do rz... str 748. 21.4. Eksperymentalne podstawy mechaniki kwantowej, jakoś czytam ale nie zbyt długo bo po 30 minutach działają na mnie lepiej niż środki -kropelki nasenne...ale staram się nadążać... uwierz mi...
.
-
- Posty: 2824
- Rejestracja: sob wrz 20, 2014 4:05 am
- Lokalizacja: stary kontynent
Re: Chwalimy się co akurat podglądamy, nie co polecamy
a ja zauważyłam przez ramie z prawej w gazecie NZZ. o kapsule śmierci - eutanazji... brrrrr, do takiej to ja nie chce, to bez sensu, zaprzecza ...brrrr.
Kapsuła nazywa się Tesla, sam Tesla się chyba w grobie przewraca...
Pomorzaku, niezły zestaw
Kapsuła nazywa się Tesla, sam Tesla się chyba w grobie przewraca...
Pomorzaku, niezły zestaw
Re: Chwalimy się co akurat podglądamy, nie co polecamy
zestaw taki jak i zainteresowania
mam biblioteczke znacznie większą od telewizora
z technicznym wykształceniem jestem z zamiłowania humanistą
na emeryturce mam czas popracować nad sobą i swoimi filtrami odbioru świata
-
- Posty: 2824
- Rejestracja: sob wrz 20, 2014 4:05 am
- Lokalizacja: stary kontynent
Re: Chwalimy się co akurat podglądamy, nie co polecamy
dobre.... te "filtry " to esencja.... ja bym się ich sztywno nie trzymała, tzn ja się nie trzymam..... hihihi ale puszczam tez nie.... nie tylko z powodu poważnego juz wieku.... ale to zupełnie juz inna historia....
Książka która poleca tutaj Vica. jest naprawdę wartościowa i śmiało przełazi przez filtry.
z tym gwintem to he, he, hihihihi,,
ale mając techniczne podstawy no i matę,atyczne rzecz jasna, to książka Penrose, jeśli cos wiesz o wzorach matematycznych, jest fascynująca , bo jest jak gdyby humanistyczno matematycznym spojrzeniem na nasz świat- wszechświat. Mimo mojej ignorancji cos nie cos do mnie dociera....
Re: Chwalimy się co akurat podglądamy, nie co polecamy
filtry mają swoją żywotność bo ich działanie jest ograniczone własną zdolnością postrzeganiasprawiedliwy pisze: ↑sob lip 13, 2024 11:40 am dobre.... te "filtry " to esencja.... ja bym się ich sztywno nie trzymała,
gdy się jedne przeżyją trzeba sprawić sobie nowe do pomocy
tak więc o sztywności nie ma mowy
książka o której piszesz zapewne jest ciekawa i pozostawię ją sobie w pamięci
obecnie mam kilka innych na tapecie
pozdro
-
- Posty: 2824
- Rejestracja: sob wrz 20, 2014 4:05 am
- Lokalizacja: stary kontynent
Re: Chwalimy się co akurat podglądamy, nie co polecamy
znam ten ból, czytam jednocześnie 3 książki... i nie wiem czy to dobrze.
Jedna do południa druga po południu a trzecia juz w łóżku.
Teraz słucham innej razem z moim PiW.
Jedna do południa druga po południu a trzecia juz w łóżku.
Teraz słucham innej razem z moim PiW.
Re: Chwalimy się co akurat podglądamy, nie co polecamy
To ta trzecia ksiązka musi być ciekawa, możesz podać tytul?