Babyboom Gen
Wszechwiedząca Franzi Hartwig, prawdopodobnie ekspertka od geriatrii, kalendarza i drukarek online, popełniła kardynalny błąd. Franzi w rozmowie serwisowej ze mną zaznaczyła, że mamy XXI wiek i zaraz potem zasugerowała, że za sprawą mojego pesela, być może nie łączę wszystkich kropek. To był błąd. Myślała, że co, że upuści kartofla a ten będzie się turlał ?
Niedoczekanie. Na początek dostała krótki, prawie żołnierski raport na temat co myślę o niej i jej wypowiedzi, a potem w ramach bonusa, całkiem gratis otrzymała poradę by nie drażnić boomerskę, bo tego nie robi nikt o zdrowych zmysłach.
W zasadzie tylko zasygnalizowałam fakt, że przynależność do pokolenia jakiego jeszcze w historii naszej planety nie było, zobowiązuje do takiej szczerości. Nie żartuję, bo wiecie czasami sobie żartuję, czasem by nie walić głową w mur pojawiają się u mnie pokłady sarkazmu i pozbawiony agresji ironiczny uśmiech. Czasami, ale gdy jakiś młody człowiek wyraźnie przesadzi z narcyzmem i wyolbrzymionym wyobrażeniu o własnej mądrości, zaczynam być wprost patetycznie dumna z przynależności do najbardziej nieprawdopodobnego i najbardziej malowniczego pokolenia w historii ludzkości, jakimi jesteśmy my Boomersi.
Paradoks psa goniącego ogon
Pomimo niezliczonych konfliktów na tej planecie, pomimo nierówności i setek problemów, jako ludzkość żyjemy obecnie w czasach dobrobytu jakiego jeszcze nigdy dotąd nie było w historii naszego gatunku. Niestety nie zawsze tak było, wtedy gdy rodziliśmy się, na pewno nie.
Gdy po drugiej wojnie światowej zaczęliśmy przychodzić na świat, nikt z nas jeszcze nie wiedział jakim wyzwaniom będziemy stawiać czoła.
Po pierwsze zaczęliśmy rodzić się na pęczki, przychodzić na świat czwórkami, to była po prostu eksplozja małych różowych bobasków.
Nasi rodzice pragnęli po latach wojennej traumy trochę normalności, a małe uśmiechnięte dzieci są wręcz synonimem optymizmu, pomimo że świat nie był wtedy optymistyczny i ponownie szykował się do kolejnej wojny.
Byliśmy wszędzie, stąd jakże zaskakująca nazwa naszego pokolenia, czyli “Baby Boomers”, pokolenia, które właśnie z tego powodu miało całe życie pod górkę. Nas po prostu było zawsze zbyt dużo, więc gdy już minęło pierwsze zachłyśnięcie się wzdychaniami “Och jaki śliczny bobasek”, weszliśmy (jeśli ktoś lubi eufemizmy) na drogę zdrowego współzawodnictwa, gdyż prawdziwa nazwa brzmi, na pole bezlitosnej walki. Zaczęło się od przedszkola, do którego większość z nas, po prostu się nie dostała, więc biegała z kluczem na szyi.
Gdy biega się z kluczem na szyi spotyka się na podwórkach innych bezprizornych, co z jednej strony jest natychmiastowym gwarantem drastycznych konfliktów plemiennych lub przyjaźni do końca życia, a z drugiej gwarantem eksplozji świetnych pomysłów, które w innych warunkach powodowałyby u naszych opiekunów zawały lub depresje. Wszystkie te opcje, solidarnie zapewniał szpitalom urazowym stały dopływ małych, ale sympatycznych pacjentów, a że było nas dużo, radość lekarzy nie miała granic. Mojego starszego brata lekarze, sanitariusze i kierowcy pogotowia ratunkowego znali już z imienia, i to personel wszystkich zmian. Brat zaś znał wszystkie dzieci z innych dzielnic, równie kreatywne co on. To były dopiero przyjaźnie. Potem były szkoły podstawowe z klasami od A do F, każda po czterdziestu uczniów, ale to jeszcze był przedsmak tego co miało dopiero nastąpić.
Już do szkół średnich musieliśmy zdawać egzaminy by się dostać, walczyć o jednorazową szansę i tak już zostało do końca życia, obojętnie czy chodziło o studia, pracę, mieszkania. Wszędzie musieliśmy walczyć o każdą najdrobniejszą rzecz, więc nie mieliśmy czasu by zastanawiać się nad sobą, popadać w depresje, obrażać się na życie. I to nawet nie było takie złe, tym bardziej, że świat nagle zaczął się zmieniać na naszych oczach, to my Boomersi zaczęliśmy go zmieniać rewolucjami w każdej dziedzinie, począwszy od obyczajowej, a skończywszy na technicznej. Pies zaczął gonić własny ogon.
Musieliśmy dotrzymać kroku ciągle ucząc się nowych rzeczy. Jako dzieci słuchaliśmy płyt z gramofonu, obecnie naszą muzykę trzymamy w chmurce. Jako dzieci dziwiło nas, że ktoś ma w domu telefon, dzisiaj rozmawiamy z plaży z innym kontynentem. W dzieciństwie, ktoś w bloku miał telewizor, dzisiaj oglądamy telewizję na zegarku. Jako dziecko z wypiekami na twarzy oglądałam komputer Odra, wielkości samochodu dostawczego, dzisiaj mam kilkaset takich komputerów w dłoni pod postacią smartfona. Jako dziecko widziałam jeszcze ruiny domów z dziurami od kulomiotów, dzisiaj podziwiam przez okno szklane drapacze chmur i to w wielu miejscach na naszej planecie .
To nasza generacja żyjąc na przełomie dwóch tysiącleci, kompletnie zmieniła ten świat pod każdym względem i paradoksalnie musiała sama sobie dotrzymywać kroku. Nasze dzieciństwo miało miejsce w czasach gdy wiedza naszych dziadków, niewiele różniła się od wiedzy pradziadków. Jesień naszego życia przypada na okres gdy już dwa kolejne mini-pokolenia są innym gatunkiem. A my ciągle czujemy potrzebę dotrzymywania kroku, tak nas nauczyło życie. Jeśli czegoś nie wiemy, nie rozumiemy, uczymy się, gdyż taką mamy potrzebę, taka jest kolej naszych rzeczy.
Czasami jednak odpuszczamy, nie dlatego, że nie dajemy rady. Odpuszczamy, gdyż albo nam się po prostu nie chce, albo nie uważamy tego czegoś za potrzebne. Potrafimy te dwie rzeczy odróżnić, więc niech nikt tego nie bierze za naszą słabość, bo może się pomylić jak Franzi Hartwig.
Świat przez nas stworzony, nie jest perfekcyjny, nie daliśmy rady takim go stworzyć, nie jesteśmy cudotwórcami, ale próbowaliśmy mając do dyspozycji zaledwie pięćdziesiąt lat z tysięcy lat historii naszej cywilizacji. Stworzyliśmy naszym dzieciom kompletnie nowa rzeczywistość, świat dostatku jakiego nigdy w historii nie było, świat możliwości jakich nikt dotąd nie miał. Niczego za to nie chcemy, nie żądamy podziękowań od młodszych pokoleń bogatego zachodu, że nie wiedzą co to gruźlica, polio, krztusiec, ospa wietrzna, czy banalny głód.
Nawet nie wymagamy za to wszystko szacunku. Dlatego jestem dumna z tego, że należę do najbardziej niesamowitego pokolenia w historii ludzkości, które wszystko czego dotknęło zamieniało w eksplozję kreatywności, które dokonało więcej niż dziesiątki poprzednich pokoleń, że gdzieś tam tkwi moja mała cegiełka.
Oczywiście Franzi otrzymała jedynie telegraficzny skrót definicji terminu "Babyboom Generation". Nie chciałam przeciążać jej pamięci proceduralnej, operacyjnej, epizodycznej czy co ona tam posiada na swoim, ch*** sformatowanym dysku twardym.
Nie bywam bestialska, czasami jedynie dopada mnie patetyczny nastrój jak w ten zaduszkowy dzień.
Pomyślcie o tym gdy napadnie was chandra.
v.
boomersi my
boomersi my
- Załączniki
-
- 462572570_856649839979377_3208783459526628134_n.jpg (14.17 KiB) Przejrzano 360 razy
Re: boomersi my
Ja miałem to szczęście że miałem przedszkole ale razem z bratem kilka razy daliśmy dyla to później mieli nas na oku.
Jako ze rodzice pracowali to klucz na szyi był i moim atrybutem.
Bywając w domu bez nadzoru razem z moimi braćmi dokonywaliśmy czynów które w obecnych czasach pewno by doprowadziły do zawalu nadzór.
Miło powspominać zwłaszcza mając satysfakcję iż jednak przeżyliśmy choć to nie było takie pewne.
Tak więc niech żyją boomersi bo coraz ich mniej.
Powodzenia Viko
Jako ze rodzice pracowali to klucz na szyi był i moim atrybutem.
Bywając w domu bez nadzoru razem z moimi braćmi dokonywaliśmy czynów które w obecnych czasach pewno by doprowadziły do zawalu nadzór.
Miło powspominać zwłaszcza mając satysfakcję iż jednak przeżyliśmy choć to nie było takie pewne.
Tak więc niech żyją boomersi bo coraz ich mniej.
Powodzenia Viko
Re: boomersi my
Przeczytałem z przyjemnością i oświadczam, nie ćpałem i nie ćpam.
Kto nie palił, to nie był mężczyzną, potem inteligent pije piwo.
Dobrobyt. bananowa młodzież, chleb ze smalcem i cebulą, pozytywizm co nie wygasł dzięki szkole, hasło dla Polsk!
almagus
Kto nie palił, to nie był mężczyzną, potem inteligent pije piwo.
Dobrobyt. bananowa młodzież, chleb ze smalcem i cebulą, pozytywizm co nie wygasł dzięki szkole, hasło dla Polsk!
almagus
-
- Posty: 2896
- Rejestracja: sob wrz 20, 2014 4:05 am
- Lokalizacja: stary kontynent
Re: boomersi my
Dlatego jestem dumna z tego, że należę do najbardziej niesamowitego pokolenia w historii ludzkości, które wszystko czego dotknęło zamieniało w eksplozję kreatywności, które dokonało więcej niż dziesiątki poprzednich pokoleń, że gdzieś tam tkwi moja mała cegiełka.
Tez jestem zadowolona i nieco dumna.
WSYZSTKIEGO jest w bród, wszystkiego w nadmiarze,wsyzstko zlapała masowa produkcja, jak nie tu to w Chinach. Wszystko jest dostępne dość łatwo. Bilet samolotowe ya grosze, latanie nie jest luksusem ani elitarne, każdy latać może, na Bali, do Emiratów, plynac na Biegun, . Trzeba tylko zarabiać minimum życiowe. Jak to liczyć _ to osobna historia,
Dla boomersow przyszedł czas na umieranie... bo nałykali, nawdychali, nauzywali, najeździli, napalili, najedli, na... na .... nawozy sztuczne (Kierdziolek- sołtys). butelki pet (wrzątek, albo słońce) spaliny samochodowe, jazda w sznurze aut to jazda w spalinach, ogrzewanie kiepskim opalem, kiepska jakość wód w kranach, przetwórstwo zywnosci i konserwanty, itd ze o papierochach nie wspomnę.
Stosy śmieci, stosy starej odyieyz, stosy odpadków plastikowych.
Tak boomersi, mz, wykorzystalismy najlepszy okres, skonsumowaliśmy najlepszy czas produkcji przemyslowej, największy rozwój techniki, właściwie bez wojny, bez wojny światowej. Fajnie było, bo byliśmy młodzi i zdrowi... A teraz żyjemy duuuuzo dluzej niż pokolenie przed nami. Diagnostyka jest tak rewelacyjna, ze ten jeszcze zdrów kto jeszcze nie zdiagnozowany.
Następne pokolenie X. będzie miało gorzej, a to najmłodsze to w ogóle ma przechlapane, przerąbane...Bo teraz będzie juz tylko gorzej..... ale wiecie co. ? moj dziadunio tez tak mówił, a miałby dziś 140 lat, jego starsza siostra 155 i tez juz podobno tak opowiadała,....
PS... nie paliłam nigdy niczego, chciałam, ale natychmiast rzygalam, nie wąchałam i nie bananowalam, aczkolwiek idee hippisów bardzo mi się podobały mimo trudności w zastosowaniu. Jest jeszcze cos, ale to .....pst!