Post
autor: alohilani » ndz gru 28, 2014 4:13 am
Bardzo budujace te dwa utwory muzyczne. Tego drugiego co to chor spiewa nie moglam znalezc i przetlumaczyc. Dobrze, ze muzyka tych utworow jest w tonacji wesolej (nie wiem jak to fachowo sie nazywa), to tez buduje.
Tak jak piszesz Pomorzaku, dobre slowa i w przyjazni wypowiedziane moga pomoc drugiemu czlowiekowi w ciezkich chwilach jego zycia, a ten ktory je wypowiedzial nawet o tym nie wie. Pamietam blam sama jak palec kiedys w Sylwestra, oczywiscie z wlasnego wyboru, a dzielilam mieszkanie z synem w innej czesci tego wielkiego kraju. Nowa tam bylam, kilka miesiecy dopiero, syn pracowal do wczesnego rana. A tam na dole towarszystwo duzo szumu robilo, wesolo mieli. Siedzialam przed komputerem, wtedy fb nie bylo, byloby zupelnie inaczej, zawsze ktos bylby jak nie na web to na telefonie. Jeden z kolegow tez byl na forum. Sama obecnosc drugiego czlowieka tak bardzo przeciez daleko od tego pierwszego sprawia, ze czuje sie czyjas obecnosc, ze czlowiek nie jest sam. Zwykle w tym czasie roku sie nie spi w nocy, to przyjemnie.
Faktycznie ciekawa miales te gwiazdke. Szukalam w google co to jest "pyda", ale nie znalazlam. Wiem do czego, ale nie wiem jak dokladnie wyglada.
U nas w domu rodzinnym tradycji gwiazdkowych prezentow nigdy nie bylo, tylk Mikolaj i tylko slodycze, w tym Mikolaje z piernika, przybory szkolne, itd. Zwykle byla to papierowa torebka dla kazdej z nas przewiazana wstazeczka. Nasza ciocia, a siostra mamy przebierala sie za Mikolaja (wysoka byla, miala poczucie humoru). Ja tego nie pamietam, za mala bylam, ale mama mowila, ze poznalam Mikolaja i powiedzialam ze to ciotka;) Potem juz wszystkie Mikolajowe prezenty byly pod poduszka, ale jak zwykle szukalysmy w szafach po kryjomu co tam mama mogla kupic. Czesto nic nie bylo, mama wiedziala i wynosila do swojej siostry, abysmy nie szukaly.
Nasz tato prawie zawsze w wigilie pracowal, mial druga zmiane. Jego koledzy byli glwnie z dosc odleglych wsi, tato zostawal w pracy, dobrze zarabial i tak sie juz ustalilo, ze tato w wigilie pracuje. Pracowal przy nadzorze wielikch kotlow wysokocisnieniowych dla calej HSW, bardzo odpowiedzialna praca, choc roboty niewiele.
Wigilie spedzalysmy razem z mamy bezdzietna siostra, glownie u niej, poniewaz i jej tesciowa przychodzila na wigilie. Nazywalysmy ja babcia, swojej wasnej nigdy nie znalysmy ani dziadka tak z
jednej jak i z drugiej strony. Nie to, ze wczesnie zmarli. Nasi rodzice pozno sie pobrali. Mialysmy dwie babcie, jedna ta tesciowa cioci, a druga to sasiadka mamy, starsza pani. Dziadkow nie bylo, ale babcie byly.
Pamietam, ze czesto w okolicach swiat goscila u nas angina. Pamietam, ze ktorys z bratankow ojca przyjechal za Slaska do wezlowej stacji kolejowej trzy kilometry od nas, przyszedl do nas, aby przespac i rano wziac autobus do domu swojego ojca kikadziesiat kilimetrow od nas. Pamietam kuchenke i zielone malutkie metalowe garnki do niej. Ale to nie byl prezent gwiazdkowy, byla ona kupiona dlatego, ze bylysmy chore.
Na Nowy Rok przyjezdzal do nas stryj i stryjanka (tak sie mowilo, nie stryjenka) z Jaroslawia. Pamietam, ze zawsze przywozili wino z glogu.