Re: Oahu
: pt cze 03, 2016 4:43 am
To moj watek, to chyba moge takze pisac o czym chce.
Pochodzi z Oahu, gdzie mieszkam, czyli miesci sie w ramach tego watka.
Otoz dzisiaj jest przelomowy dzien w moim zyciu.
Nie dotyczy to innej pracy czy nowego mieszkania.
Ten przelom jest natury psychologicznej, jako ze nie ma juz mojej rodziny w Honolulu od dwoch miesiecy.
Rodzina jest jaka jest, ale to rodzina, jak to sie mowi. W razie nieszczescia sie dzwoni i w srodku nocy jedna lub druga strona jest na nogach i pomaga. Nie zdarza sie to czesto, ale od czasu do czasu. Nie czesto u mnie, poniewaz jestem fizycznie zdrowa i bardzo sprawna. Emocjonalna strona tez jest dobra.
Mieszkam w otoczeniu wielu ludzi, ale kazdy zyje swoim zyciem. Pojedyncze osoby obojga plci w roznym wieku, w kazdym malym mieszkaniu, znaja sie czesciowo tylko z windy czy z pralni czy kuchni. Czlowiek moze umrzec i nikt o tym nie wie, dopoki sie nie zasmierdzi za przeproszeniem, chyba ze zdazy zadzwonic na pogotowie kiedy nagle zachoruje albo do kogos bliskiego, ktorego tu na miejscu gdzies ma. Moi przyjaciele zostali na Maui, tu mialam syna, mam znajomych, ale nie bliskich przyjaciol jak na Maui.
Dostalam silnego bolu w pewnej czesci ciala, ale nie mialam na to lekarstwa. To nie Polska, ze wszelkie krople na zoladek sa pod reka, dobre one sa i mocne. Mialam amerykanski specjalny, ale juz dwa lata przeterminowany, nie chcialam tego wziac. Zwleklam sie w nocy z lozka, posieklam imbir i zalalam wrzatkiem i w tym zaparzylam herbate. I tak powoli wszystko przeszlo, ale bardzo powoli. Dobrze, ze to byl moj wolny dzien i nie musialam isc do pracy. W tym czasie dostalam tzw. przebudzenia i zrozumialam dlaczego pojedynczy (czesto z wyboru, jak u mnie) ludzie dziela swoje mieszkania z innymi ludzmi, chociaz stac ich na to, aby mieszkac w pojedynke. Zawsze myslalam, ze to pazernosc, teraz widze ze to takze moze byc wlasne bezpieczenstwo. Isnieja bowiem ludzie, ktorym do towarzystwa w mieszkaniu nikogo nie potrzeba, czuja sie ze soba dobrze, istnieja rowniez tacy, ktorym jest ono niezbedne z roznych wzgledow.
Moje przebudzenie emocjonalne bedzie zwiazane z pozbyciem sie swoich rzeczy, ktorych nie uzywam, a kiedys moga sie przydac. W moim miejscu do zycia musi pozostac tylko to, co jest niezbedne, aby ktos w razie mojego odejscia nie mial duzo roboty z moim miejscem. Najwazniejsze sa pamiatki po Mamie oraz zdjecia.
Mam siostre w New Jersey, ale to bardzo daleko...
Na forum tez nie mam z nikim prywatnego kontaktu, to gdybym sie nie odzywala dlugo to znaczy, ze moglam odejsc z tego swiata.
Podobno czlowiek powinien byc przygotowany kazdego dnia i godziny, bo nie zna ani dnia ani godziny.
Ja musze tez o to zadbac.
Moze mi sie uda.
P.S. Dlatego tez pisze na forum, jesli jeszcze mam okazje.
Nie jestem jeszcze na emeryturze, zostalo kilka lat, ale mam obecnie nieco wiecej czasu.
Pochodzi z Oahu, gdzie mieszkam, czyli miesci sie w ramach tego watka.
Otoz dzisiaj jest przelomowy dzien w moim zyciu.
Nie dotyczy to innej pracy czy nowego mieszkania.
Ten przelom jest natury psychologicznej, jako ze nie ma juz mojej rodziny w Honolulu od dwoch miesiecy.
Rodzina jest jaka jest, ale to rodzina, jak to sie mowi. W razie nieszczescia sie dzwoni i w srodku nocy jedna lub druga strona jest na nogach i pomaga. Nie zdarza sie to czesto, ale od czasu do czasu. Nie czesto u mnie, poniewaz jestem fizycznie zdrowa i bardzo sprawna. Emocjonalna strona tez jest dobra.
Mieszkam w otoczeniu wielu ludzi, ale kazdy zyje swoim zyciem. Pojedyncze osoby obojga plci w roznym wieku, w kazdym malym mieszkaniu, znaja sie czesciowo tylko z windy czy z pralni czy kuchni. Czlowiek moze umrzec i nikt o tym nie wie, dopoki sie nie zasmierdzi za przeproszeniem, chyba ze zdazy zadzwonic na pogotowie kiedy nagle zachoruje albo do kogos bliskiego, ktorego tu na miejscu gdzies ma. Moi przyjaciele zostali na Maui, tu mialam syna, mam znajomych, ale nie bliskich przyjaciol jak na Maui.
Dostalam silnego bolu w pewnej czesci ciala, ale nie mialam na to lekarstwa. To nie Polska, ze wszelkie krople na zoladek sa pod reka, dobre one sa i mocne. Mialam amerykanski specjalny, ale juz dwa lata przeterminowany, nie chcialam tego wziac. Zwleklam sie w nocy z lozka, posieklam imbir i zalalam wrzatkiem i w tym zaparzylam herbate. I tak powoli wszystko przeszlo, ale bardzo powoli. Dobrze, ze to byl moj wolny dzien i nie musialam isc do pracy. W tym czasie dostalam tzw. przebudzenia i zrozumialam dlaczego pojedynczy (czesto z wyboru, jak u mnie) ludzie dziela swoje mieszkania z innymi ludzmi, chociaz stac ich na to, aby mieszkac w pojedynke. Zawsze myslalam, ze to pazernosc, teraz widze ze to takze moze byc wlasne bezpieczenstwo. Isnieja bowiem ludzie, ktorym do towarzystwa w mieszkaniu nikogo nie potrzeba, czuja sie ze soba dobrze, istnieja rowniez tacy, ktorym jest ono niezbedne z roznych wzgledow.
Moje przebudzenie emocjonalne bedzie zwiazane z pozbyciem sie swoich rzeczy, ktorych nie uzywam, a kiedys moga sie przydac. W moim miejscu do zycia musi pozostac tylko to, co jest niezbedne, aby ktos w razie mojego odejscia nie mial duzo roboty z moim miejscem. Najwazniejsze sa pamiatki po Mamie oraz zdjecia.
Mam siostre w New Jersey, ale to bardzo daleko...
Na forum tez nie mam z nikim prywatnego kontaktu, to gdybym sie nie odzywala dlugo to znaczy, ze moglam odejsc z tego swiata.
Podobno czlowiek powinien byc przygotowany kazdego dnia i godziny, bo nie zna ani dnia ani godziny.
Ja musze tez o to zadbac.
Moze mi sie uda.
P.S. Dlatego tez pisze na forum, jesli jeszcze mam okazje.
Nie jestem jeszcze na emeryturze, zostalo kilka lat, ale mam obecnie nieco wiecej czasu.