nikita pisze:
...a ja, kurde, wszystko musialem samemu robic - w 1999 - roku pamietnym...
samemu przestac palic, samemu przestac pic - wszycko li tylko ze strachu i bez trenera - i gdzie tu sprawiedliwosc, he?
(no dobrze, moze mi jednak KTOS pomogl? - "von unsichtbaren Maechten wunderbar geborgen...")
Ciezko miales Nikito.
Tak przy okazji to metoda ktorej stalem sie "ofiara", odrzuca nie palenie za pomoca silnej woli.
Silny wola pomaga nam sie powstrzymac przed czyms na co mamy ochote.
W moim wypadku chodzilo o to abym nie mial ochoty.
Tak jak nie mam ochoty na wiele spraw ktorych nie lubie tak i nie mam ochoty na palenie.
Dymek juz nie smakuje.
I to wszystko przez ciekawosc bo tak konkretnie o rzucaniu palenia to nie myslalem.
Tak teoretycznie to wielokrotnie i najlatwiej przekonywalem sie ze od jutra to przestane, gdy mialem pelna paczke w kieszeni. Po nerwowej walce z przeciwnosciami mojego postanowienia dawalem sobie dyspense na jakis czas w trosce o otoczenie.
Stare czasy. Gdy ogladam stare filmy rodzinne i widze jak w mieszkaniu, na imprezie prawie wszyscy pala to dostaje dreszczy. Obecnie dla palaczy pozostaje balkon.