babulenie

(Prawie) wszystkie chwyty dozwolone.
pomorzak
Posty: 9439
Rejestracja: sob paź 17, 2009 9:30 pm

Re: babulenie

Post autor: pomorzak »

Dzieki Reflexie

zawsze jest milo spotkac zyczliwych ludzi
i wiem ze tych zyczliwych jest wiecej niz tych innych

lapiemy sie na tym ze zycie z dnia na dzien jest latwiejsze
choc czasami wydaje nam sie ze chcielibysmy widziec calosc drogi
to jednak kolejne dni ucza czegos innego
choroba i jej leczenie jest opatrzone wlasna dynamika ktorej nikt nie przeniknie
tak ze lekarze reaguja doraznie i dopasowuja to do planu leczenia
zaplanowana chemia jest przerywana by podreperowac krew a i podawanie koncentratow
przerywane by podawac antybiotyki
potem gdy nastepuje poprawa nadchodzi tak "oczekiwana" chemiczna maczuga
i "zabawa" rozpoczyna sie od nowa
pomorzak
Posty: 9439
Rejestracja: sob paź 17, 2009 9:30 pm

Re: babulenie

Post autor: pomorzak »

To juz piec tygodni od pamietnego dnia gdy diagnoza zostala potwierdzona wynikami badan.
Piec tygodni ktore czasami zlewaja sie w jakis niesamowity ciag wzlotow i upadkow ducha.
Diagnoza, niczym niewidzialna bariera oddzielila nas od otaczajacego swiata.
Swiat przestal istniec a przynajmniej jego oddzialywania, jego bodzce staly sie jakies tepe.
Nie wszystkie jednak. Niesamowita zyczliwosc i chec pomocy sprawia ze uczucia przebijaja ta niewidzialna sciane ktora nas otacza.
To pomaga. To sa te promyki slonca kojace skolatana dusze.
Kosciolkowy, jak mawia moj kuzyn, juz dawno nie jestem.
Moja zona jednak bardzo lubi i dla samej siebie potrzebuje takiej formy modlitwy.
W szpitalu jest na przemian, jednego tygodnia msza katolicka a nastepnego ewangelicka.
Tak wiec uczeszczamy na jedna i druga.
Tak intensywnie jak w ostatnim czasie to juz dawno nie odbieralem tych wszystkich modlitw.
Ja wiem ze co bardziej nawiedzeni powiedza ze jak trwoga to do Boga.
To nie jest jednak prawda. Z Bogiem to my nigdy nie mielismy problemu i zawsze wiedzielismy ze jest on razem z nami.
Co prawda nasze indywidualne podejscie nie zawsze pokrywalo sie z koscielnymi doktrynami ktore nie maja juz dla nas tak wielkiego znaczenia. Choroba zmienia ludzi i czasami sa to zmiany pozytywne. Obraz Boga tez sie zmienia i albo stanie sie on niezrozumialym sadysta albo czulym przewodnikiem po tym pogmatwanym swiecie.
Wiele sie zmienilo i to w pozytywnym kierunku nie tylko w sferze psychicznej czy uczuciowej ale i drobne kroki w kierunku do zdrowia fizycznego.
Pomimo calego podziwu dla postepow medycyny w dzisiejszych czasach, powala zakres radykalnych dzialan.
W rozmowach z innymi pacjentami okazuje sie jak indywidualny i jednorazowy jest swiat kazdego z nich.
Jak indywidualnie i jednorazowo podchodza do swojej choroby i zycia z nia.
To wszystko uczy pokory w podejsciu do drugiego czlowieka i do samego siebie i wlasnych problemow.
Ja wiem ze pewien etap naszego zycia definitywnie sie zakonczyl. Jak bedzie wygladal nasz swiat za jakis czas nie mam pojecia.
pomorzak
Posty: 9439
Rejestracja: sob paź 17, 2009 9:30 pm

Re: babulenie

Post autor: pomorzak »

Jazda górską kolejką nastrojów trwa nadal.
W poniedziałek było święto. Nagle stwierdzono, że wyniki badania krwi są na tyle dobre, że i kwarantanna nie jest potrzebna i właściwie nic nie stoi na przeszkodzie aby kontynuować leczenie ambulatoryjnie.
Wielki powrót do domu po 5 tygodniach. Wielka radość. Kolejne dni spędzone na kursowaniu miedzy dwoma szpitalami i domem.
W jednym szpitalu sa zabiegi z przygotowaniem do chemi (wszczepienie portu ) i dalszego leczenia w innym naświetlanie które profilaktycznie ma chronić na przyszłość przed przerzutami do muzgu.
No to kursujemy.
Mama w domu to dzieciaki szczęśliwe i pies jakby odmłodzony.
O sobie nie wspominam bo wiadomo, że cały w skowronkach.
Wiadomość o powrocie zelektryzowała wszystkich.
Niektórzy pomyśleli, że jak wysłali do domu to już po wszystkim. To znaczy po chorobie.
W sobotę w kościele poruszające sceny. Zaraz po mszy ustawiła sie kolejka znajomych żony by pozdrowić ja i życzyć powodzenia.
Stałem z boku i martwiłem sie trochę czy bidula to wytrzyma, bo rano była bardzo słaba.
Tego samego dnia rano dostała w szpitalu sprą dozę jakiegoś leku po którym nie czuła sie najlepiej.
Sobota wieczorem dość kryzysowa. Fizycznie i psychicznie była na samym dole.
Powoli nauczyłem się zachowywać dystans i starać się na chłodno analizować sytuację.
Nie zawsze jednak się udaje i faluję z nastrojami mojej ukochanej.
Dzisiaj była zamówiona na kroplówke w szpitalu. Gdy dotarliśmy była tak słaba, że decyzją ordynatora powędrowała do łóżka i to nie w domu.
Kolejny raz spakowałem koferek i dostarczyłem do szpitala.
Szajse, teraz zaczyna do mnie docierać o czym mówili lekarze gdy starali się nas przygotować na niespodziewane sytuacje.
Życie idzie dalej i staramy się nie stracić z nim kontaktu.
Kafejka w szpitalu ma takie ceny, że nawet zdrowego by powaliło. Złodzieje jedne, ale kawę mają dobrą, nie to co na oddziale.
Teraz siedzę z psem i nawet nie myślę co kolejne dni przyniosą. I tak nie mam na to wpływu.
Obojętnie jak będzie damy radę.
pomorzak
Posty: 9439
Rejestracja: sob paź 17, 2009 9:30 pm

Re: babulenie

Post autor: pomorzak »

tematyka ostatnich dni w przestrzeni krajowej

jeden z lepszych plakatow jaki ostatnio widzialem


Obrazek
Reflex
Posty: 10571
Rejestracja: sob paź 17, 2009 9:37 pm
Lokalizacja: USA
Kontakt:

Re: babulenie

Post autor: Reflex »

Teraz siedzę z psem i nawet nie myślę co kolejne dni przyniosą. I tak nie mam na to wpływu.
Obojętnie jak będzie damy radę.
Dopiero dzisiaj przeczytalem Twoj post. Dobrze rozumiem Twoje odczucia i stan psychiczny. Jednak musisz wierzyć i byc w formie.
Ty jesteś największą podporą dla żony, jej "aniołem stróżem". Musisz byc mocny i użyczyć żonie i dzieciom swojej mocy.
Wiem, że potrafisz. To jest potężny lek dla żony.
Bedzie dobrze! Póki co, trzeba wiary, sily i cierpliwości... Tę wiarę musisz przekazywać żonie, niekoniecznie slowami, ale calym sobą, calą swoja pogodną delikatnością, cieplem i wiarą.To jest Twoje powolanie.
Wiem że o tym wiesz, ja Ci to tylko potwierdzam.
Przekaż żonie serdeczne pozdrowienia od nas wszystkich i czekamy na następną dobrą wiadomość.

Obrazek
alohilani
Posty: 2651
Rejestracja: sob paź 17, 2009 9:34 pm

Re: babulenie

Post autor: alohilani »

Aloha 🌺 🐢
i
❤️
pomorzak
Posty: 9439
Rejestracja: sob paź 17, 2009 9:30 pm

Re: babulenie

Post autor: pomorzak »

dzieki za dobre slowa

walczymy dalej
sprawiedliwy
Posty: 2627
Rejestracja: sob wrz 20, 2014 4:05 am
Lokalizacja: stary kontynent

Re: babulenie

Post autor: sprawiedliwy »

Reflex pisze: pt maja 10, 2019 5:07 pm Dopiero dzisiaj przeczytalem Twoj post. Dobrze rozumiem Twoje odczucia i stan psychiczny. /........./
Przekaż żonie serdeczne pozdrowienia od nas wszystkich i czekamy na następną dobrą wiadomość.

Obrazek
Serdeczne myśli Pomorzaku...i Pani Pomorzakowej
pomorzak
Posty: 9439
Rejestracja: sob paź 17, 2009 9:30 pm

Re: babulenie

Post autor: pomorzak »

sprawiedliwy pisze: ndz maja 12, 2019 2:20 am Serdeczne myśli Pomorzaku...i Pani Pomorzakowej
Dzieki

podpieramy sie wzajemnie
trzeba zyc bo warto
pomorzak
Posty: 9439
Rejestracja: sob paź 17, 2009 9:30 pm

Re: babulenie

Post autor: pomorzak »

Jeszcze trzy razy naswietlanie i potem juz "tylko" chemia.
Efektem ubocznym naswietlania jest obrzek mozgu co pociaga za soba nudnosci, wymioty, bole glowy...
Lekarstwa czasami pomagaja. Dzien gdy pokarm utrzyma sie w organizmie jest dobrym dniem.
Utrata wagi jednak jest znaczna. Utrata sil podobnie.
Z tymi silami to sa i lekkie pozytywy. W porownaniu z zeszlym tygodniem to sie poprawilo.
Kilka prostych prac domowych i odpoczynek. Poprzednio nawet na to nie bylo sily.
Po zakonczeniu naswietlania trzy dni przerwy i 5 dni chemii.
Troche sie tego boje. Chemia bedzie stacjonarnie wiec przez ten czas pozostanie w szpitalu. Mysle ze tak bedzie lepiej.
Trace poczucie czasu. Mam wrazenie ze to juz tak strasznie dlugo trwa. To "dopiero" dwa miesiace.
Pozostaje jeszcze co najmniej 10 do 22 miesiecy. Nawet o tym nie mysle. Wlaczylem modus przetrwania.
Dni dziela sie na te kiedy jest lepiej i te ktore trzeba przetrwac.
Ja ją ciagle podziwiam bo jest wspaniala. Jest taka slaba a jednoczesnie pelna sily przetrwania.
Robie za stabilna podporke gdy sily ja troche zawioda. Jestem silmy i mocny.
Czasami w samotnosci zawyje, krotki skowyt ktory wstydliwie ugrzeznie zanim opusci gardlo.
Jestem optymista, jestem optymista, jestem....
Moze po prostu z braku wyobrazni nie potrafie sobie wyobrazic aby .
To co nie miesci sie w glowie tego nie ma.
Jutro kolejny dzien i kolejne zadania do wykonania.
Drobne kroki ktore dla nas sa milowymi.
Niesamowite jak niewiele potrzeba by sie cieszyc.
Dzisiaj byl dobry dzien.
Mam nadzieje ze i jutrzejszy bedzie dobry.
Zablokowany